Rozmowa z Abby Johnson, amerykańską działaczką ruchu pro-life, autorką książki Nieplanowane i bohaterką filmu o tym samym tytule.
Dobrze zapowiadająca się kariera… Młoda wybijająca się i często nagradzana dyrektor ośrodka aborcyjnego. Niejedna osoba pragnęłaby takich sukcesów. Aż tu nagle całkowita przemiana. Co się wydarzyło w Pani życiu?
Współpracę z Planned Parenthood rozpoczęłam jako wolontariuszka, ponieważ chciałam pomagać kobietom – a wierzyłam, że nasz ośrodek aborcyjny rzeczywiście je wspierał. Stopniowo awansowałam, aż w końcu zostałam dyrektorem kliniki, w której nadzorowałam działania Planned Parenthood w Bryan w Teksasie. Pod koniec września 2009 r. jeden z lekarzy dokonujących aborcji potrzebował kogoś do pomocy w przytrzymaniu sondy ultradźwiękowej podczas zabiegu usuwania 13-tygodniowego płodu. Gdy trzymałam sondę na brzuchu pacjentki, żeby lekarz mógł obserwować postępy zabiegu na ekranie monitora, mogłam widzieć obraz małego dziecka, które wierzgało nogami, usiłując oddalić się od instrumentu aborcyjnego. Lekarz włączył urządzenie ssące, a ja zobaczyłam dziecko rozrywane na kawałki w łonie matki, zaledwie kilkanaście centymetrów od miejsca, w którym znajdowała się sonda. W tym momencie zrozumiałam, że w łonie tej kobiety istniało życie. Tydzień później odeszłam z tej kliniki. Wszystkie szczegóły zostały opisane w mojej książce Nieplanowane i pokazane w filmie o tym samym tytule.