Zachęcony przez Redakcję i przez naszą różańcową wspólnotę postanowiłem i ja napisać. Przyszło mi to z trudem, bo obawiałem się, że może to wyglądać tak, jakbym sam siebie chwalił. Z upoważnienia księdza proboszcza mam bowiem zaszczyt i radość kierować tą wspólnotą.
Nigdy nie byłem biernym katolikiem, ale jakoś brakowało mi odwagi do głębszego zaangażowania się w życie parafii. W styczniu 1995 r. znalazłem się w szpitalu. Do końca marca przebywałem na zwolnieniu lekarskim. I wtedy nastąpił w moim życiu przełom. Codziennie brałem udział w porannej Mszy świętej, a po niej w odmawianych spontanicznie modlitwach. Następnie udawałem się do szpitala na zabiegi rehabilitacyjne. To był święty czas dany mi przez Boga. Wiem, kto zainspirował mnie i popychał w Jego kierunku – Matka naszego Pana i nasza Matka.
Tamten okres zaowocował cudem, choć dotarło to do mnie później. Groziła mi operacja kolana ze skutkiem „trudnym do przewidzenia” – jak to określił chirurg. Zabiegi rehabilitacyjne zapobiegły operacji, jak się później okazało, wcale niepotrzebnej. Gorąco wierzę, że najskuteczniejszym lekarstwem na moje kolano była modlitwa. Dla duszy zresztą też, bo się przebudziła.
Od tamtej pory biorę udział w nabożeństwach, w zależności od roku liturgicznego: w Gorzkich żalach, Drodze krzyżowej, w majowym, różańcowym i w roratach. Zacząłem uczęszczać na cotygodniową katechezę dla dorosłych. Po niedługim czasie znalazłem się w modlitewnej wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym. Adoruję Najświętszy Sakrament. Teraz wiem, że w moim przebudzeniu ważne są trzy elementy: przynajmniej raz w miesiącu sakrament pojednania, który zakłada pojednanie się z Bogiem i człowiekiem; codzienna Msza święta z Komunią oraz szeroko rozumiana modlitwa, indywidualna i wspólnotowa, z lekturą Pisma Świętego i odmawianiem brewiarza. Czytam też czasopisma i książki religijne. Bardzo mnie one duchowo rozwijają. W moim nawróceniu ogromną rolę odegrało też Radio Maryja. To ono nauczyło mnie modlitwy różańcowej.
Kiedy odbywała się u nas peregrynacja kopii cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, zostałem wytypowany do niesienia Jej wizerunku. Wtedy Maryja prawdziwie mnie dotknęła. Poczułem Jej obecność, która trwa do dziś i jest coraz silniejsza. Od tej pory cokolwiek dla Niej robię, wydaje mi się to tylko namiastką wdzięczności, którą winienem Jej okazywać za całe moje życie. Tuż po peregrynacji ks. proboszcz przedstawił mi propozycję przyjęcia funkcji nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej. Czy mogłem odmówić? Wiem, że zdarzyło się to za przyczyną Maryi, bo Ona każdego z nas pragnie przyprowadzić do swego Syna. Gwałtownie i nieodparcie odczułem potrzebę odwzajemnienia się za dar, który za Jej przyczyną otrzymałem. Modliłem się więc: Matko, jak mogę Ci się odwdzięczyć? I znalazłem odpowiedź, bo kto szuka, ten znajduje. Zrozumiałem, że chodzi o wspólnotę różańcową. Jak się okazało, była taka w parafii, ale jakby obumarła. Natychmiast ogłosiliśmy więc zapisy do wspólnoty Żywego Różańca. Zaczęły się comiesięczne spotkania. Dzisiaj wspólnota liczy 137 osób, 6 pełnych róż po 20 członków. Dwóch najmłodszych to ministranci, mają po 11 lat, a najstarsza osoba ukończyła 89. rok życia. Wprowadziłem też naszą wspólnotę w szeregi Jasnogórskiej Rodziny Różańcowej. Poświęciliśmy sztandar. Prenumerujemy miesięcznik „Różaniec”, rozprowadzamy 60 egzemplarzy i ciągle jest ich mało. Kiedyś brałem udział w pielgrzymkach i rekolekcjach zamkniętych organizowanych w parafii, a obecnie sam organizuję podobne dla innych. Jeździmy do Łagiewnik, Częstochowy, Krakowa, Kalwarii Zebrzydowskiej… Odbywamy też zamknięte rekolekcje wyjazdowe w Beskidach. Poza pierwszosobotnią Mszą w intencji naszych róż, mamy też Mszę świętą za żywych i zmarłych członków. Co miesiąc wydajemy też gazetkę parafialną.
Ważne jest dla nas, by służyć całej parafii. Nasza wspólnota prowadzi dla wszystkich parafian nowenny w intencjach o trzeźwość narodu polskiego i za rodziny. Odprawiliśmy też dwie nowenny różańcowe: w styczniu o jedność chrześcijan, a w lutym za chorych.
Tak może się dziać tylko wtedy, gdy wszystko zawierzy się Maryi. I tak staramy się robić. Ona nie pozwala nam zamykać się w sobie, w naszej wspólnocie czy spoczywać na laurach. Uczy nas modlitwy i służby.
Zostańcie ze śląskim „Szczęść Boże!”.
Joachim Dyrda, parafia św. Stanisława Biskupa i Męczennika, Bytom