Z wielu stron jesteśmy bombardowani słowem „tolerancja”. Jest ono dziś odmieniane przez wszystkie przypadki. Odnoszę wrażenie, że narzuca się je nam tak mocno, jakby chciano nim zastąpić słowo „miłość”. Ks. Marek Dziewiecki ostrzegał przed tym w jednym ze swoich programów, mówiąc: „Nie daj Boże, aby pomylić miłość z tolerancją”.
Tymczasem nasi rodzice wielu rzeczy nie tolerowali. Kiedy byliśmy dziećmi, a potem stawaliśmy się dorośli, wprowadzali „zero tolerancji” – dla powrotów o dowolnej porze (to oni ustalali godzinę, o której trzeba być już w domu), dla przebywania w towarzystwie nieodpowiednich kolegów, dla wyjazdów pod namioty z dziewczynami, nie mówiąc już o paleniu papierosów czy piciu alkoholu. I wcale nie czuliśmy się przez to dyskryminowani. Wiedzieliśmy, że oni nas kochają i zrobiliby wszystko, żeby nie spotkała nas nawet najmniejsza krzywda.
Podobnie było w szkole. Tu też obowiązywało „zero tolerancji” – dla lenistwa, wulgarnych słów i zachowań. A przez to, że wszyscy nosiliśmy fartuszek i tarczę na ramieniu, nie było problemu z tolerancją dla noszenia markowych ciuchów, nie mówiąc już o malowaniu paznokci czy wyzywającym makijażu. Po latach jeszcze bardziej doceniam to, że wtedy na pierwszym miejscu wymienialiśmy słowo „miłość”. I właśnie to słowo odmienialiśmy na wszelkie sposoby -jako miłość do Boga, rodziców, osób starszych, rodzeństwa i rówieśników. Ważna dla nas była też miłość do Ojczyzny i do Kościoła.
Podejmując w lutowym numerze trudny temat tolerancji, chcemy brać wzór z naszego Mistrza i Nauczyciela – Jezusa. On na pierwszym miejscu stawia przykazanie miłości. Nie toleruje grzechu pod żadną postacią, ale miłosiernie patrzy na grzesznika, aby mu przebaczyć. On każe kochać nawet wrogów i nieprzyjaciół. Nie tolerować, ale kochać. Ktoś powie: „szaleństwo”!
Więc jestem „szalony”, bo staram się kochać tych, którzy myślą, ubierają się i zachowują się inaczej niż ja. Kocham, dlatego nie mogę tolerować ich zachowania, kiedy przez swoją „inność” krzywdzą siebie i swoich bliskich, kiedy działają przeciw naturze, przeciw przykazaniom Bożym, czyli przeciw Bożej miłości. Z tego powodu nie chcę tolerancji, ale pragnę miłości. „Kochaj i czyń, co chcesz” – powiedział św. Augustyn, który żałował, że tak późno w swoim życiu spotkał i pokochał Chrystusa. A ja dopowiadam: „nic dodać, nic ująć”, tylko naśladować.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Luty 2020 r.