Wiara w Chrystusa to nie wygodny fotel przy stoliku z gorącą kawą i ciastkiem. Chrześcijanin to człowiek zdeterminowany w działaniu i mający jasno określony cel.
W minionym sierpniu w jezuickim magazynie „America” ukazał się artykuł, w którym Gerard O’Connell pisał o papieżu Franciszku jako zdeterminowanym, by „kontynuować pracę na najwyższych obrotach”. Choć lekarze twierdzą, że po niedawnej operacji związanej z leczeniem przepukliny brzusznej jest zdrowy jak na swój wiek, umysłem, zdaniem O’Connellego, jest jeszcze młodszy.
Skąd u papieża taka siła? Jak w wieku 87 lat wciąż potrafi wykrzesać z siebie wytrwałość i zaangażowanie do głoszenia niełatwych słów? Być może przypomni nam się młody duchem papież Polak, który, nawet gdy samo chodzenie sprawiało mu już trud, umiał zakręcić w powietrzu laską i powiedzieć, że czuje się młody.
WYTRWAŁY W WIERZE
Jak można, przeżywszy tyle lat, w ciągu których widziało się tak wiele zła i cierpienia, wojen i krzywd, wciąż mówić: „Światowe Dni Młodzieży pokazały wszystkim, że możliwy jest inny świat: świat braci i sióstr, gdzie flagi wszystkich narodów powiewają razem, obok siebie, bez nienawiści, bez lęku, bez zamknięcia, bez broni!”? A papież Franciszek to mówi.
Jak można po tylu miesiącach wojny na Ukrainie wciąż prosić o modlitwę z nadzieją, że zło nie zdoła zwyciężyć: „Bracia i siostry, módlmy się za naszych ukraińskich braci i siostry, oni bardzo cierpią. Wojna jest okrutna, tyle dzieci zaginęło, tyle osób nie żyje. Módlmy się, proszę”. A papież Franciszek prosi bez rozpaczy, z troską i smutkiem, z Franciszkową czułością ukierunkowaną na drugiego człowieka. Zawsze z nadzieją.
Jak można, znając historię Europy i świata, a nawet dzisiaj doświadczając zła z zewnątrz i z wewnątrz Kościoła (sic!), wciąż pisać: „Ponawiam apel o zaprzestanie wykorzystywania religii do wzbudzania nienawiści, przemocy, ekstremizmu i ślepego fanatyzmu oraz o zaprzestanie używania imienia Boga dla usprawiedliwiania zabójstw, eksterminacji, terroryzmu oraz ucisku”? A papież Franciszek to pisze.
GŁUPCY PANA
Podczas jednego z sierpniowych rozważań przed niedzielną modlitwą Anioł Pański Franciszek powiedział: „Oto konkretność wiary, która nie jest dobrymi manierami religijnymi, lecz osobistą relacją z Panem. (…) Wiara niewiasty nie polega na ogładzie teologicznej, lecz na naleganiu; nie na słowach, lecz modlitwie”. Słowa te były komentarzem do opisanego w Ewangelii według św. Mateusza spotkania Jezusa z kobietą kananejską (por. Mt 15, 21-28).
Być może w tym tkwi sekret siły naszego papieża, sekret chrześcijaństwa. A może to raczej szaleństwo – szaleństwo naszej wiary, która jest relacją z Jezusem Chrystusem. Polega ono na tym, by nieustannie i z naleganiem – głupim i nierealnym, powie świat – stać po stronie głoszącej miłość i starającej się wcielać miłość w życie. Tę największą, gdzie życie się oddaje za swoich przyjaciół (por. J 15, 13). I za nieprzyjaciół też, co dobitnie pokazał nam swoim przykładem Chrystus.
WZOREM MARYI
„Zawsze istnieje zagrożenie pewnej ustępliwości w głoszeniu: coś nie wychodzi i człowiek się wycofuje, zniechęca się i być może znajduje schronienie we własnych pewnikach, w małych grupach i w niektórych pobożnościach czysto wewnętrznych. Natomiast Matka Boża, pocieszając, pobudza nas do pójścia naprzód, a tym samym sprawia, że wzrastamy” – mówił podczas jednej z sierpniowych audiencji papież Franciszek. Chrześcijanin nie może być ustępliwy. Kłamstwo to kłamstwo, przemoc to przemoc, nieuczciwość to nieuczciwość. W dobie inflacji wartości nie stać nas na kupowanie zarówno świeczki, jak i ogarka – trzeba wybrać jedno.
Chrześcijanin nie może być ustępliwy. Kłamstwo to kłamstwo, przemoc to przemoc, nieuczciwość to nieuczciwość.
Podczas Światowych Dni Młodzieży w Portugalii papież mówił: „Ewangelia mówi, że «wstała i poszła z pośpiechem* (Łk 1, 39). Bardzo lubię przyzywać Matkę Bożą jako Matkę Bożą spieszącą, bo zawsze działa na naszą rzecz z pośpiechem. Nigdy nie każe nam czekać: jest Matką wszystkich. W ten sposób Maryja także i dzisiaj, w trzecim tysiącleciu, prowadzi pielgrzymkę młodych idących za Jezusem”. Nieustępliwy i działający. Nie „od jutra”, ale od teraz.
REFORMA
Maria Peszek śpiewa: „Można szczuć słowem, / Można szczuć modlitwą, / Można dzielić ludzi, / Ciąć krzyżem jak brzytwą”. Czy warto się obrażać za takie słowa? Te słowa nie ranią przecież Kościoła, a jeśli sprawiają ból, to taki, jak nacięcie ropiejącego wrzodu. Jednak szaleństwem wiary chrześcijanina jest nieustępliwość w głoszeniu miłości i czynieniu tego, co miłość nam wskazuje. Jednak chrześcijanie to też ludzie. Wytrwały i silniejszy, niż wiek by na to wskazywał, papież Franciszek też jest człowiekiem. A to oznacza, że słabość i zło będą nie tylko dotykały Kościoła z zewnątrz, lecz także od wewnątrz. To drugie zawsze jest o wiele bardziej bolesne.
Widzi to nasz silny papież, dlatego zwołał Synod Biskupów o synodalności. Z tego powodu Franciszek chciał wysłuchać każdego, kto tylko był gotowy mówić. Może szczególnie tych, dla których krzyż stał się – przez zło – synonimem cięcia brzytwą, a modlitwa szczuciem. Głoszenie wiary, nadziei i miłości zawsze wymaga nieustępliwości, ale też gotowości na zmiany: „Taki jest Bóg: jest miłością, a ten, kto kocha, nie pozostaje nieugięty w swoich stanowiskach, ale daje się poruszyć i wzruszyć. Potrafi zmienić swoje plany. A my, chrześcijanie, jeśli chcemy naśladować Chrystusa, jesteśmy zachęcani do gotowości na zmiany”.
Czy w wieku 87 lat papież Franciszek chce kolejnego aggiornamento, kolejnej reformy? Tak, na wielu płaszczyznach, a jedną z nich jest reforma ludzkiej wrażliwości w popandemicznym świecie wciąż rozrywanym wojnami – reforma ku wysłuchaniu każdego człowieka, przygarnięciu go w miłości i działaniu. Reforma, która nie może czekać na jutro.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – LISTOPAD 2023 r.