Na swoim obrazku prymicyjnym 35 lat temu napisałem słowa z Psalmu 28: „Serce me Jemu zaufało”.
Kapłaństwo, które wtedy rozpoczynałem, jawiło się przede mną jako piękny i pełen radości czas służby Bogu i ludziom, którą dzieliłem z dziećmi, młodzieżą, dorosłymi. Życie jednak szybko pokazało, że kapłaństwo to także krzyż. Nieraz rzucony na kolana prosiłem: „Panie, możesz odebrać mi wszystko, ale nie odbieraj nigdy nadziei”…
Tematem marcowego numeru „Różańca” jest Księga Apokalipsy – dla wielu najmniej zrozumiała. Opisane w niej obrazy końca czasów zdają się przeszywać trwogą. Gdybyśmy pozostali jedynie na trzęsieniach ziemi, wojnach, przewrotach zapowiadających czasy ostateczne i apokaliptycznych jeźdźcach mających władzę niszczenia ziemi, to nasze życie straciłoby jakikolwiek sens. Po co żyć, planować, troszczyć się o to, co jutro przyniesie, jeśli za chwilę nastąpi koniec wszystkiego i ziemia zostanie zniszczona?
Księga ta niesie jednak nadzieję, ukazując zwycięstwo Baranka. Wyznaje ją wielki tłum, „którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: «Zbawienie w Bogu naszym, zasiadającym na tronie, i w Ba- ranku»” (Ap 7, 9-10).
I tej nadziei nam dzisiaj bardzo potrzeba. Takiej, jaką miał Abraham, który „wbrew nadziei uwierzył nadziei” (Rz 4, 18). Miała ją w sercu też Maryja, która zgodziła się przyjąć i wypełnić wolę Boga. Przed nami kolejny Wielki Post, który prowadzi nas przez rozważanie męki Chrystusa, Jego krzyża, aż do poranka wielkanocnego, kiedy z radością zaśpiewamy: „Zwycięzca śmierci, piekła i szatana wychodzi z grobu dnia trzeciego z rana”. To jest nadzieja, która zawieść nie może!
Dla nas, ludzi różańcowych, apokaliptyczna wizja Niewiasty obleczonej w słońce, pod której stopami jest księżyc, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu (por. Ap 12, 1), jest zapowiedzią chwili, o której mówi Maryja w Fatimie: „Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje”. I to nam w zupełności wystarczy, nie potrzeba nam więcej zapewnień. Nie powinny być dla nas straszne wojny, kataklizmy i całe to zło świata, które dokonuje się na naszych oczach. My wierzymy w siłę różańca, który wlewa w nasze serca otuchę i nadzieję, a jego mocą możemy pokonać zło i grzech. Dlatego wołamy: „Maryjo, Tyś naszą nadzieją, Maryjo, Ty radość nam dasz. Spraw, Mario, niech serca się śmieją. Maryjo, daj na szare dni pogodną twarz”.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – MARZEC 2024 r.