Zazwyczaj nie myślimy o oddychaniu. Nie musimy podejmować decyzji za każdym razem, kiedy potrzebujemy wziąć wdech czy wypuścić powietrze z naszych płuc. To się po prostu w nas dzieje.
Może właśnie dlatego oddychanie stało się ważnym przykładem pobudzającym wyobraźnię wielu mistyków i teologów, którzy próbowali opisać swoją modlitwę jako zwyczajną i zarazem konieczną do życia. Jak, oddychając, człowiek przyjmuje dar drogocennego tlenu, tak też potrzebuje się modlić, żeby przyjąć dar Ducha, aby życie nabierało sensu. To przekonanie mistyków chrześcijańskich, że modlitwa jest jak oddychanie, możemy bez obawy popełnienia jakiegokolwiek błędu zastosować do lectio divina, które w swej istocie jest modlitewnym czytaniem i rozważaniem Pisma Świętego. W pobożnym czytaniu, bo tak należałoby przetłumaczyć te łacińskie słowa, wszelkie nasze dążenia próbujemy ukierunkować na takie bycie ze słowem Bożym, aby nabrały rytmu podobnego do tego, w jakim przebiega proces oddychania: czerpanie i oddawanie, przyjmowanie i odwzajemnianie, słuchanie i odpowiadanie. Duch Święty, który natchnął Pismo Święte, jest swoistym duchowym „powietrzem” dla modlącego się słowem Bożym człowieka. Napełnia go życiem i uzdalnia do odwzajemnienia życia. Do oddania z miłości swojego życia Bogu, aby je znów od Niego otrzymać.
FRANCISZKOWE LECTIO DIVINA
Może niektórzy znawcy duchowości franciszkańskiej uznaliby mnie teraz za ignoranta, a w najlepszej sytuacji za prowokatora, bo wielu z nich powiedziałoby natychmiast, że nie ma czegoś takiego jak franciszkańskie lectio divina. Jest to przecież metoda rdzennie monastyczna, właściwa zakonom żyjącym według reguły św. Benedykta i nie ma nic wspólnego z ruchem franciszkańskim. I pewnie należałoby się z nimi zgodzić, gdyby nie fakt, że św. Franciszek z Asyżu, prawdopodobnie nieznający reguł monastycznego lectio divina, uczył się rozpoznawania tego, co czyniło w nim słowo Boże, w „ogniu” doświadczenia, w rytmie wzajemnego spotkania. Taka była przecież intencja Guigo II, który opisał poszczególne etapy pobożnego czytania (lectio, meditatio, oratio, contemplatio) na podstawie własnego doświadczenia modlitwy słowem Bożym.
Dla Franciszka poligonem doświadczalnym tego rodzaju modlitwy nie było benedyktyńskie scriptorium, ale liturgia Kościoła, w której uczestniczył zwyczajnie, jak każdy pobożny chrześcijanin. Miał tylko jedno postanowienie, aby usłyszane słowo Boże, czyli czytanie z Ewangelii i z innych pism Nowego i Starego Testamentu zapamiętać, a potem nosić w pamięci tak długo, aż ono przemówi. Był cierpliwy. Nie zadowalał się tanimi przekonaniami, dlatego słowo Boże prowadziło go ku głębi. Od radykalnej dosłowności rozumienia tekstu natchnionego, której wcale nie należy w nim podziwiać, do głębi duchowych znaczeń i sensów, do odkrycia istoty grzeszności i najprawdziwszych przejawów leczącej go miłości. Mamy na to wiarygodne świadectwa, że niektóre ważniejsze dla niego fragmenty Ewangelii Franciszek nosił w swojej pamięci, począwszy od nawrócenia, aż do końca życia, ponieważ przywoływał je tuż przed śmiercią w swoim testamencie.
NAUKA ODDYCHANIA
Rytm oddychania słowem Bożym, tak charakterystyczny dla mistyków chrześcijańskich, także odnajdziemy u Franciszka. Interpretacja wydarzeń poprzedzających jego nawrócenie podprowadza nas pod przekonanie, że pierwszym, co czynił Franciszek w spotkaniu ze słowem Bożym, był oczyszczający „wydech”, czyli wypowiedzenie przed Panem Bogiem wszystkiego, z czym na modlitwę przychodził. Czasem Franciszek opowiadał swoją historię słowami, a czasem przedstawiał ją za pomocą uporu w realizowaniu swoich przyziemnych pragnień, w których widział lekarstwo na swoje kompleksy. Było tak choćby wtedy, gdy za wszelką cenę chciał zostać rycerzem.
Duch Święty, który natchnął Pismo Święte, jest swoistym duchowym „powietrzem” dla modlącego się słowem Bożym człowieka.
Wtedy Pan przez serię niepowodzeń oraz dwa sugestywne sny dał mu odczuć, że go uważnie słuchał i rozumiał. Jednocześnie Bóg delikatnie zasugerował, że Franciszek swoje marzenie zrealizuje nie na wojnie, zabijając innych ludzi i narażając swoje życie oraz zdrowie, ale głosząc pokój i dobro. Dziś, kiedy próbujemy zrozumieć Franciszka, odkrywamy dzięki niemu fundamentalną prawdę dotyczącą budowania każdej relacji, a przede wszystkim więzi z Panem Bogiem. Widzimy, że tylko człowiek wysłuchany jest zdolny do tego, aby słuchać.
PRZYJĄĆ I PYTAĆ
Tak właśnie rozpoczyna się franciszkańskie lectio – od opowiedzenia Panu Bogu tego wszystkiego, z czym do Niego przychodzę, co przeżywam, co czuję, co zaprząta moje myśli i emocje. Warto uczynić tu pewne istotne zastrzeżenie, że wysłuchanie przez Pana Boga wcale nie oznacza tutaj zrealizowania naszych próśb, marzeń czy potrzeb. Najcenniejszym doświadczeniem na tym etapie modlitwy będzie poczucie, że Pan Bóg mnie rozumie, współodczuwa razem ze mną, jest blisko i jest mi życzliwy. Takie „wysłuchanie” wystarczy, aby serce, poczuło się na tyle bezpiecznie, by otworzyć się na słuchanie, czyli na duchowy „wdech”. Zmierzamy bowiem do tego, aby czytanie słowa było próbą maksymalnego zrozumienia i przyjęcia jego treści wyrażoną przez dobrze rozeznany gatunek literacki. Jednak i tutaj nie powinniśmy napotkać większych problemów, bo intuicja nam podpowie, czy mamy do czynienia z opowiadaniem, przysłowiem, czy np. z przypowieścią.
Kolejny wydech w naszej modlitwie to pytania, jakie się w nas rodzą pod wpływem cierpliwie czytanego słowa Bożego. To jest początek meditatio – zadawanie natchnionemu tekstowi pytań. Należy czynić to uczciwie, bez tzw. politycznej poprawności. Pan Bóg nie obawia się naszych pytań, nawet gdyby świadczyły one o wątpliwościach w wierze, albo zamieniały się w stawianie zarzutów. Wszystkie te niejasne dla nas kwestie dobrze jest wypowiedzieć, zamienić w modlitwę, a nawet „ponosić” w sobie, w swojej pamięci, aby odpowiedź przyszła od Boga, a nie była własnym wymysłem. Tak właśnie czynił Franciszek. Pokornie nosił w swojej pamięci słowo Boże, nawet przez długi czas. Cierpliwie się nad nim zastanawiał, aż do momentu, kiedy to noszenie w pamięci Pan zamienił w miłość. Bo odpowiedź na postawione przez nas uczciwie pytania nie może być inna – zawsze będzie miłością, i to wyrażoną, nazwaną konkretnie. Możemy zaczerpnąć z tej objawionej przez słowo Boże miłości, jakbyśmy czerpali powietrze, życiodajny tlen do naszych płuc.
OTWORZYĆ SERCE
Dalej nasze pobożne czytanie przeradza się w modlitwę uczuć – oratio. Bez wątpienia modlitwa św. Franciszka była modlitwą emocji, a tych Franciszek na modlitwie nie cenzurował. Uczył się od najlepszych – od psalmistów, którzy modlili się dokładnie tym, co w danej chwili czuli. Jeśli czuli wdzięczność, modlili się wdzięcznością. Jeśli czuli radość, to modlili się radością, a jeśli doświadczali złości, rozczarowania, a nawet pragnienia zemsty, to nie pomijali także tych swoich doznań, ale zamieniali je w modlitwę. Wyrażali, jakby wydechem emocjonalnej reakcji wszystko, co rodziło się w ich sercach, jednocześnie wierząc mocno, że Pan potrafi każde, nawet najtrudniejsze dla człowieka uczucie, przeistoczyć w miłość. Doświadczenie tego przeistoczenia i przyjęcie go, będzie dla nas tak uzdrawiające, jak zaczerpniecie powietrza po długim przebywaniu pod wodą zalewających nas swoją intensywnością uczuć.
Dar kontemplacji staje się naszym udziałem wtedy, kiedy Pan pozwoli nam dostrzec, docenić i przeżyć z wdzięcznością to, co „jest”.
Etapem, który wieńczy wspólne dzieło modlitwy, jest contemplatio. Kontemplacja jest darem, na który nie możemy zasłużyć. Możemy jedynie przygotować się na przyjęcie tego daru, pokornie wyznając, tak jak pokornie zwracamy środowisku zużyte powietrze podczas wydechu, że bez ożywczego działania Ducha Świętego nie byłoby w nas ani życia, ani poczucia sensu. Dar kontemplacji staje się naszym udziałem wtedy, kiedy Pan pozwoli nam dostrzec, docenić i przeżyć z wdzięcznością to, co „jest”. Niestety, tylko wydaje nam się to oczywiste. Raczej jesteśmy nastawieni na dostrzeganie tego, czego „nie ma”, a co w naszym przekonaniu powinno być, niż na dostrzeganie tego, co „jest”. Dlatego owocem kontemplacji jest zaczerpnięcie wraz z duchowym powietrzem Bożej perspektywy. Perspektywy wdzięczności.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Styczeń 2023
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Lectio Divina na Każdy Dzień Roku Tom 13
Giorgio Zevini, Pier Giordano Cabra
Księga dla księży proboszczów i opiekunów wspólnot Żywego Różańca. Dzięki niej można prowadzić uporządkowaną dokumentację, która daje rzeczywisty obraz Żywego Różańca działającego na terenie parafii. Zawiera fragmenty Ceremoniału Żywego Różańca oraz gotowe tabele do wpisywania danych personalnych poszczególnych róż różańcowych wraz z kalendarium najważniejszych wydarzeń. Powinna się znależć w każdej kancelarii parafialnej.