Żywy Różaniec, jak każde dzieło Boże, powstawał w skromnej scenerii w niewielkim gronie zapaleńców. Dziś jest wspólnotą obecną niemal w każdej polskiej parafii.
Ksiądz Bronisław Bozowski mawiał: „Nie ma przypadków, są tylko znaki”. Dla mnie takim znakiem dla Kościoła w Polsce jest najnowsza historia Żywego Różańca (ŻR). Na ziemiach polskich pojawił się on już ponad 100 lat temu, a jego prekursorami byli bł. o. Honorat Koźmiński i bł. ks. Ignacy Kłopotowski, który widząc potrzebę formowania tej grupy modlitewnej, zaczął wydawanie miesięcznika „Kółko Różańcowe”. O. Szymon Niezgoda, dominikanin, który zwał siebie promotorem różańca, pisał przed laty: „Apostołowie różańca świętego w Polsce od lat widzą potrzebę założenia ogólnopolskiego centrum informacyjnego (…), jak też zredagowania krajowego statutu ŻR, a to dla koordynowania i jednoczenia wysiłków i osiągnięć w dziedzinie różańca podejmowanych we wszystkich diecezjach. Zrealizowanie tych inicjatyw przyczyniłoby się do powstania duchowej potęgi – ku chwale Boga i Maryi oraz ku pożytkowi wiernych”. To pragnienie wypełniło się dopiero w XXI w. I nie jest to przypadkiem.