Już blisko dwadzieścia lat odmawiam hymn Magnijicat każdego dnia i ciągle mam wrażenie, że jeszcze go nie odkryłem, że pozostaje dla mnie tekstem nierozpoznanym, że cała jego głęboka treść gdzieś się przede mną chowa, nie dotarła jeszcze do mojego serca. Może nawet mam trochę pretensji do samego siebie, że recytuję ten hymn jedynie ustami, a serce pozostaje ozięble? A może jest tak, że moja cześć oddawana Maryi jest jeszcze ciągle niedojrzała? Może jestem kapłanem nie dość maryjnym?

Pociesza mnie wspomnienie pewnej lektury. Przed laty ukazał się nakładem wydawnictwa „Znak” wywiad rzeka z kard. Josephem Ratzingerem, późniejszym Benedyktem XVI, przeprowadzony przez niemieckiego dziennikarza Petera Seewalda. Książka nosi tytuł Bóg i świat. Pada w niej istotne dla moich rozterek pytanie: „Co Maryja oznacza osobiście dla Księdza Kardynała?”. Kard. Ratzinger odpowiada między innymi: „Modlitwa do Maryi otwiera przed każdym człowiekiem szczególną perspektywę ufności i bliskości – w ogóle relacji do Boga. Jeśli o mnie chodzi, to muszę powiedzieć, że początkowo pozostawałem pod znacznym wpływem ścisłego chrystocentryzmu ruchu odnowy liturgicznej. Dialog z naszymi protestanckimi przyjaciółmi jeszcze umocnił tę chrystocentryczną orientację. Ale duże znaczenie zawsze miały dla mnie, obok liturgicznych świąt maryjnych, także nabożeństwa majowe, październikowy różaniec, maryjne ośrodki pielgrzymkowe – zatem ludowa pobożność maryjna. A im jestem starszy, tym postać Matki Bożej staje się dla mnie ważniejsza i bliższa”.

Pociesza mnie ta odpowiedź Papieża Benedykta. Może i ja będę z biegiem lat coraz bardziej odkrywał Maryję w moim życiu, może z czasem dojrzeję do śpiewania Magnificat całym swoim sercem, a nie jedynie wargami. Nie mogę powiedzieć, że nie kocham Maryi tak, jak powinien kochać ją katolik, a tym bardziej ksiądz. Kocham Ją. Od wielu lat chodzę w pieszych pielgrzymkach z Warszawy na Jasną Górę (choć ostatnio miałem dwa lata przerwy!), staram się modlić na różańcu, lubię nabożeństwa pierwszosobotnie, gdy tylko pozwalają na to przepisy liturgiczne, celebruję Eucharystię z formularza maryjnego ku Jej czci. Cenię sobie maryjne sanktuaria, szczególnie Gietrzwałd i Jasną Górę, na moim biurku stoi w ramce obrazek Maryi z podpisem: „Matko Odkupiciela – prowadź”, na ścianach mojego pokoju wiszą piękne Maryjne obrazy. To wszystko jest obecne w mojej codzienności, a mimo to mam wrażenie, że nie zajmuje Ona jeszcze właściwego miejsca w mojej pobożności. Ufam, że będę dorastał do głębokiej relacji z Maryją z biegiem lat, dokładnie tak, jak Papież Benedykt.

Póki co, dzisiejsza Ewangelia jest dla mnie obrazem bardzo ważnej postawy modlitewnej. Postawy uwielbienia. Niektórzy twierdzą, że modlitwa uwielbienia jest najskuteczniejszym antidotum na smutki i depresje dnia codziennego. Radzą nawet, by skoncentrować się właśnie na niej. Gdy bowiem chcesz uwielbiać Boga, stawiasz sobie wprzód pytanie: za co? Oczywiście najpierw za to, że jest! Potem za to, że kocha za darmo. Jeśli jednak chcesz iść dalej drogą uwielbienia i dziękczynienia, zaczynasz szukać motywów. Odkrywasz wtedy, jak bardzo jesteś obdarowany. Uwielbiasz za to, że żyjesz i za to, że masz co jeść, i za to, że jesteś zdrowy, i za to, że masz pracę. Wachlarz możliwości jest potężny. Gdy do uwielbienia dodasz jeszcze wszystko to, co jest trudne, bolesne, wymagające, zaczynasz naprawdę patrzeć na życie inaczej. Trud codzienności i wszystkie boleści z nim związane przestają być tak jaskrawe, uwypukla się natomiast to, co piękne i naprawdę ważne.

A zatem we wszystkim i wciąż Magnificat.

Fragment książki „Dziennik pisany czekaniem” ks. Łukasz Bugała CRL

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Dziennik pisany czekaniem

Dziennik pisany czekaniem
ks. Łukasz Bugała CRL

Teksty zawarte w dzienniku nie są kamieniem milowym w egzegezie biblijnej ani fascynującym opisem codziennego życia znanego z telewizyjnych ekranów celebryty. Są refleksją zwykłego katolickiego kapłana, który postanowił przewędrować przez Adwent w skupieniu nieco głębszym niż zwykle, by pięknie przeżyć święta Bożego Narodzenia i nie uronić zbyt wiele z tego, czym Pan Bóg obdarza nas w codzienności.

Share.

„Różaniec” jest miesięcznikiem formacyjnym. Znajdziesz w nim treści, które pomogą Ci wzrastać na drodze życia duchowego. Głównym rysem pisma jest maryjny wymiar duchowości katolickiej.