Często można usłyszeć powiedzenie, że „są dwie rzeczy, które się Panu Bogu nie udały: choroba i starość”. Choć to stwierdzenie jest dość wygodnym i prostym wytłumaczeniem trudności, jakich doświadcza człowiek chory i w podeszłym wieku, to jednak mamy świadomość, że jest kompletnie nieprawdziwe.
Pan Bóg stworzył świat, w którym nie było miejsca na cierpienie, samotność czy śmierć. Dopiero po katastrofie grzechu pierworodnego, kiedy to człowiek wybrał drogę nieufności wobec Boga i zaczął sam kreować świat, pojawiły się cierpienia, wojny, śmierć i starość. Jednak Bóg w swojej miłości nie zostawił nas samych i zesłał swojego Syna, który na krzyżu pokonał śmierć i otworzył nam drogę do utraconego raju.
Inny powszechny zarzut stawiany Bogu wyraża się w pytaniu: Za jakie grzechy mnie to (cierpienie) spotkało? Zakłada, że udręka, której doświadczamy, jest bezpośrednio związana z karą za grzechy. Już te dwa przekonania zachęcają nas do dawania świadectwa i głoszenia Dobrej Nowiny. Chrystus dał wyraźną odpowiedź na te wątpliwości uczniów. „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?” – zapytali, a Jezus odpowiedział: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9, 1-3).
BOŻE WYROKI
Nasz Bóg nie jest bez serca, za nasze słabości i grzechy nie karze nas chorobą. Dlatego warto podkreślać w naszych rozmowach z osobami chorymi i w podeszłym wieku, że Bóg nie stworzył cierpienia i choroby, a tym bardziej nie używa ich do karania człowieka. Zaprzeczałby sam sobie, przecież jest Miłością. Abyśmy nigdy nie myśleli, że jest Bogiem dalekim, zesłał własnego Syna, który doświadczył cierpienia, opuszczenia, męki i śmierci, by pokazać nam, że choć są one nieuniknione w tym świecie, On nam wysłużył otwartą drogę do życia wiecznego, gdzie nie będzie już więcej tych przeszkód.
Wielu z nas chciałoby znać odpowiedź na pytanie, dlaczego doświadczamy cierpienia, choroby, starości. Warto przytoczyć tu zdanie papieża Franciszka, które skierował do pacjentów i lekarzy rzymskiego szpitala Dzieciątka Jezus: „Nie mam na nie odpowiedzi, sądzę, że będzie dobrze, jeśli pozostanie ono otwarte. Dopiero spoglądając na Ukrzyżowanego, sprawiamy, że to On odpowiada. To On cierpi i płacze i to jest nasze życie”. Jezus nie głosił kazań, nie teoretyzował wobec choroby, ale zawsze towarzyszył i okazywał czułość, bliskość i kiedy było trzeba, płakał razem z chorymi.
CIERPLIWA OBECNOŚĆ
Choroba czy też podeszły wiek w naturalny sposób powodują swego rodzaju bunt przeciwko Bogu. Wielu ludzi pyta wprost: „Boże, jeśli mnie kochasz, to dlaczego dopuszczasz na mnie te wszystkie cierpienia?”. Dlatego nasza misja nie może polegać na wygłaszaniu – skądinąd prawdziwych – zdań typu „Bóg Cię kocha” albo „złącz się z cierpieniami Jezusa”, ponieważ w tych sytuacjach nie brzmią one dobrze, są trochę nie na miejscu. Widząc samego Jezusa, możemy Go naśladować w Jego często milczącej, ale pełnej miłości obecności przy chorych i cierpiących. Nasza obecność, gesty i drobne dobre czyny mówią i ewangelizują bardziej niż nawet najpiękniejsze słowa.
Pewien sparaliżowany mężczyzna leżał ponad dwadzieścia lat przykuty do łóżka. Wcześniej sprawny, pełen energii, choć – jak sam mówił – daleko od Boga. W czasie choroby opiekowała się nim żona, która wiedziała, że małżonek jest zbuntowany i nie zamierza się wyspowiadać i przyjąć Komunii świętej. Przez dwadzieścia lat modliła się za niego i służyła mu każdego dnia z wielką miłością, pomimo że bała się o niego i dom, gdyż palił papierosy. Choć mężczyzna, jak sam mówił o sobie, był człowiekiem bardzo trudnym we współżyciu, to obecność pełna modlitwy i miłości nie poszła na marne. Pewnego dnia poprosił o spotkanie z księdzem, wyspowiadał się, doświadczył Bożego miłosierdzia. Choroba nie minęła, ale przez ostatnie dwa lata życia był szczęśliwy, że żona go nie zostawiła, a co więcej, wymodliła dla niego łaskę nawrócenia. Umarł w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego, co dla niego i dla całej rodziny było znakiem przyjęcia ze strony Boga.
NAJWYŻSZA MIŁOŚĆ
Papież Benedykt XVI w encyklice Spe salvi tymi słowami opisał postawę chrześcijańską wobec chorych i cierpiących: „Cierpieć z innymi, dla innych, cierpieć z powodu stawania się osobą, która naprawdę kocha – oto elementy fundamentalne człowieczeństwa, których porzucenie zniszczyłoby samego człowieka”. Choroby i cierpienie prowadzą bardzo często do swego rodzaju niepokoju, ale z drugiej strony otwierają na dobre rozpoznanie tego, co w naszym życiu jest najważniejsze, i na sprawy ostateczne. W misji głoszenia wobec osób chorych i cierpiących nie możemy zapominać o tym, że powołaniem każdego człowieka jest życie wieczne, a nie wyłącznie pobyt tu na ziemi. Miłość i czułość wobec drugiego człowieka najpełniej wyraża się w pragnieniu dla niego tego, co najlepsze, dlatego tak ważna jest nasza wrażliwość i modlitwa za umierających. Okazji do takiej modlitwy jest wiele, nawet gdy przejeżdża karetka na sygnale, zawsze można wzbudzić akt strzelisty, bo może tam ktoś naprawdę potrzebuje naszej prostej modlitwy o miłosierdzie. Troska o zdrowie ciała chorego czy umierającego jest bardzo ważna – to jest wezwanie lekarza, zapewnienie odpowiednich lekarstw – jednak pięknym świadectwem jest także troska o zdrowie duchowe, kiedy nie zapominamy o tym, aby chory czy umierający otrzymał pomoc w postaci sakramentu chorych czy wiatyku. Św. Stanisław Papczyński, założyciel Zgromadzenia Księży Marianów, podsumował to tymi słowami: „Teraz więc skup swoją myśl na największej Miłości Najlepszego i Najwyższego Boga, troszczącego się o nas i pragnącego nas zbawić. On nam daje liczne i łatwo dostępne środki, abyśmy korzystając z nich, mogli osiągnąć życie wieczne!”.
Zadania na kwiecień:
- Odwiedzę chorą osobę z mojej rodziny albo z sąsiedztwa.
- Pomodlę się za umierających przynajmniej raz dziennie.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – KWIECIEŃ 2017 r.
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Różaniec ratunkiem dla świata
Praca Zbiorowa
W książce „Różaniec ratunkiem dla świata” m.i.: o różańcu jako modlitwie szczególnej sprawdzonej w czasach próby, o niezwykłej skuteczności modlitwy różańcowej, wielokrotnie poświadczonej w historii, o tym, że modlitwa różańcowa przeniknięta jest światłem Ducha Świętego, i o tym, że Różaniec może uratować świat.