Droga Siostro, wybacz, że tak długo musiałaś czekać na list ode mnie. Wiem, że całym sercem jesteś ze mną, a trudy i cierpienia, których doświadczam, są także Twoimi cierpieniami.
Och, Siostro moja! Wierz mi, że niektóre sytuacje są możliwe do zniesienia tylko dzięki milczeniu i poddaniu się; ból jest tak wielki, że mówienie o nim jest jak poruszanie sztyletem tkwiącym w ranie; a jednak – jak byś mi zapewne powiedziała – trzeba wyrwać to żelazo z ciała albo umrzeć. Tak, tylko że ranny potrzebuje przyjacielskiej ręki, która domyśla się bólu, dzieli go i ujmuje mu trochę siły albo przynajmniej niebezpieczeństwa, jakie ze sobą niesie. Ty, Siostro, jesteś świadkiem części moich cierpień, ale tylko Bóg zna je wszystkie. A milczenie naprawdę jest często jedynym wyrazem bólu, którego nawet Boskiej dobroci nie mogę powierzać inaczej, jak tylko rzucając się w Ojcowskie ramiona i zdając się całkowicie na Bożą wolę, zawsze nieskończenie dobrą, łagodną i godną czci. Niezależnie od tego, co mówi stworzenie pogrążone w nędzy.