Choroba zawsze wiąże się z jakimś trudem, często też z bólem i problemami. Jednak Pan Bóg z każdego ludzkiego nieszczęścia umie wyprowadzić dobro. Czy umiemy je dostrzec?
Zaczęło się prozaicznie – od remontu windy w bloku, w którym mieszka Madzia Zielińska. Dziewczyna od wielu lat porusza się na wózku inwalidzkim. Był rok 2008. Prace remontowe miały potrwać dwa miesiące. A ponieważ mieszkanie Madzi znajduje się na piątym piętrze, oznaczało to, że przez dwa miesiące będzie ona unieruchomiona w domu. I tak pewnie by było – a ta historia nie miałaby ciągu dalszego – gdyby nie fakt, że dziewczyna uczestniczyła wtedy w warsztatach terapii zajęciowej w Zalesiu Dolnym. Terapeuci kategorycznie oświadczyli, że dwa miesiące przerwy nie wchodzą w grę, bo efekty zajęć pójdą na marne.