Pamięć o bohaterach jest nam potrzebna, żeby nie skarleć pod brzemieniem codziennej krzątaniny i lęków – tych medialnych i tych ogólnoludzkich.

O beatyfikacji Józefa i Wiktorii Ulmów wraz z dziećmi większość z nas już słyszała. W czasie najokrutniejszych prześladowań Żydów ukryli oni na strychu osiem osób – mimo że groziła za to śmierć nie tylko im samym, lecz także siódemce ich dzieci. Tak Niemcy karali polnische Schweine pomagające Starozakonnym. Po półtora roku wszyscy – 17 osób! – zostali wydani przez ogarniętego chciwością policjanta i zamordowani. Pół wieku pamiętali o tym tylko najbliżsi. Jednak nie może światło pozostawać ukryte i Opatrzność Boża właśnie teraz stawia nam tę rodzinę przed oczy.

POMYSŁOWOŚĆ I WIELKIE SERCE

Kiedy zwiedzałem skansen w ich rodzinnej Markowej, to wpadłem w pułapkę własnej „domyślności”: skoro oprócz szóstki własnego „drobiazgu” dali radę wyżywić ośmioro Żydów na poddaszu, skoro Józef miał fotoaparat i był pionierem nowoczesnych metod rolniczych, to z pewnością nie byli ludźmi biednymi, bo stać ich było!

A zastanowić mnie powinna makieta ich malutkiego domku w muzeum, bo Józef i Wiktoria byli jednak ludźmi bardzo niebogatymi! Mimo że ziemi mieli niecały hektar, to należeli do pokolenia rozumiejącego, że edukacja i rzetelna praca dają możliwość powolnego dorobienia się. Krzątali się więc i oszczędzali tak, że po czterech latach małżeństwa wiosną 1939 r. mieli już 3 dzieci i 5 hektarów czarnoziemu.

Wojenna jesień i pierwsza okupacyjna zima były dla nich czasem hiobowym. Pół biedy, że stracili upragnione pole i nadzieję na poprawę materialną. Najstraszniejsze było, że Józef wrócił z frontu umierający. Miłosiernym Samarytaninem okazał się… niemiecki lekarz wojskowy, którego Wiktoria – jakKananejka (zob. Mt 15, 22-28) ubłagała o pomoc.

AMATOR PRACY I DZIECI

Szczególnymi relikwiami, które pomagają odkryć tajemnicę męczenników z Markowej, są fotografie Józefa, który swoją pasją dorabiał do domowego budżetu. Przez obiektyw „tatuńka” – tak nazywały go dzieci – widzimy dziś nie tylko portrety rodziny, lecz także Żydów, których ratowali. Wysmakowane obrazy wyrażają coś, co bez przesady możemy nazwać duchowością fotoamatora – realisty, który widzi piękny, czyli zwyczajny świat, bo umie patrzeć nań z uwagą i czułością.

Liturgicznym wspomnieniem nowych błogosławionych będzie dzień zawarcia przez nich sakramentu małżeństwa, co miało miejsce 7 lipca 1935 r. Józef był wtedy 35-letnim „starym kawalerem” i wielostronnym (nawet do przesady) aktywistą. Do ślubu popchnął go kolega, który powiedział: „Ożeń się z moją siostrą!”. Najmłodsza Niemczakówna – Wiktoria – miała wtedy 22 lata i była beniaminkiem wśród siedmiorga rodzeństwa. Gdy miała 6 lat, zmarła ich mama. Wiktoria skończyła solidne 6 klas szkoły, ale uczęszczała też na zajęcia legendarnego Uniwersytetu Ludowego w sąsiedniej Gaci.

ZWYCZAJNI PARAFIANIE

Po ślubie w podkarpackiej Kanie w rodzinie pojawiły się dzieci. „Co rok, to prorok!” – jak mawiano pobożnie, choć nieco ironicznie. Wszystkie Ulmiątka rodziły się zdrowe i przeżyły, co wcale oczywiste wówczas nie było. Powszechną praktyką natomiast było, że kiedy Pan Bóg „w dzieciach błogosławił”, to kolejne z nich oddawało się na wychowanie do rodzin bezdzietnych i bogatszych. Ulmowie nawet o tym nie myśleli!

Niektórzy widywali Józefa przy pacierzu, na kolanach. O jego nieudawanej pobożności świadczą słowa, jakie często powtarzał za Mickiewiczem: „Czasem trudniej jest przeżyć dobrze jeden dzień, niż książkę napisać” – zapamiętane przez brata. Suma tych dobrze przeżytych trudnych dni zaowocowała w życiu Samarytan z Markowej wśród najciemniejszej nocy okupacji: zorganizowali w lesie ziemiankę i zaopatrywali tam 4 osoby – zamordowane w grudniu 1942 r.

Prawdopodobnie wtedy zwrócili się do nich z prośbą o pomoc następni, których umieścili już nad własną głową, o czym wiedziało wielu sąsiadów.

IDŹ I TY CZYŃ PODOBNIE!

Podobnie jak w przypadku większości Polaków, których zaliczono do Sprawiedliwych wśród Narodów Świata – ich heroizm miał podłoże ewangeliczne. Nadludzkie wyzwanie stanęło przed nimi w 1942 r., gdy Niemcy rozpoczęli akcję „Reinhardt”. Niektórzy z Żydów zaczęli szukać pomocy u Polaków, z którymi dotąd „nie po drodze im było”. Wtedy to Zofia Kossak w odezwie Protest! (11.08.1942) pisała: „Zdajemy sobie sprawę z tego, że [Żydzi] nienawidzą nas więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie, to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z [katolickiego] obowiązku potępienia zbrodni”.

Chrześcijanie rasową pogardę znają już z Ewangelii. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,30-37) Józef i Wiktoria słyszeli 9 sierpnia 1942 r., bo czytano ją na niedzielnych Mszach. Szczególnym świadkiem ich zmagań z tym słowem Boga jest sfatygowany egzemplarz Nowego Testamentu z podkreślonym na czerwono tytułem tego właśnie rozdziału, gdzie na marginesie ołówkiem delikatnie dopisano: „Tak”.

Męczeństwo Ulmów miało miejsce 24 marca 1944 r. Kiedy na miejsce mordu dowódca wezwał potem sołtysa, aby chłopi pochowali 16 ciał, ten zapytał przerażony: „Dlaczego dzieci?!”. Dowódca Eilert Dieken cynicznie odparł: „Żeby wasza gromada nie miała z nimi kłopotów!”.

Tytułowe słowa o życiu i modlitwie to powiedzonko Wiktorii Ulmowej, które zapamiętały jej koleżanki. Życie i śmierć stają się prostsze i zrozumiałe dla ludzi, którzy się modlą, bo uwielbiając i prosząc Boga, akceptują oni swoją od Niego zależność. A potem łatwiej jest już rozumieć ścisłe związki między różnymi na pozór rzeczami, sprawami i ludźmi. Wtedy ludzie modlitwy stają się mądrzy mądrością krzyża.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – WRZESIEŃ 2023 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Małżeńskie ABC według św. Jana Pawła II

Małżeńskie ABC według św. Jana Pawła II
Elżbieta Marek

Alfabet teologii ciała zaczerpnięty z „Miłości i odpowiedzialności” oraz wybranych katechezach środowych św. Jana Pawła II. Hasła uporządkowane według alfabetu w prosty i przystępny sposób opowiadają o małżeństwie i ludzkiej miłości. Zawsze warto wracać do źródła i przekładać treści trudne i mało zrozumiałe na prosty język. Takim właśnie tłumaczeniem ważnej nauki Jana Pawła II o małżeństwie i rodzinie jest ta książka. Doskonały prezent dla narzeczonych i małżonków.

Share.

Duszpasterz w XIV-wiecznym sanktuarium w Borku Starym, miłośnik św. Józefa, Sienkiewicza i pobożnych malarzy.