Gdy w 1966 r. prymas i biskupi modlili się na Jasnej Górze, u stóp Pienin rozkręcał się na całego kolejny szaleniec Niepokalanej.
Franek Blachnicki, śląski harcerz, przebywał w Auschwitz w 1941 r., czyli w tym samym czasie co Maksymilian Kolbe. Jednak ich prawdziwe spotkanie nastąpiło 15 lat później – już po nawróceniu i wyświęceniu młodzieńca na kapłana. W obozie 20-letni Franciszek widział we franciszkaninie herosa, który narzucił swoją wolę niemieckiemu komendantowi: „Chcę iść za niego na śmierć” – powiedział zakonnik. Esesman się zgodził i stało się! Ojciec Kolbe pokazał wtedy, że to nie żaden Ubermensch (czyli bóg!), skoro zwykła polnische Schweine mogła narzucić mu swoją wolę.
W 1955 r. ks. Blachnicki był już doświadczonym wikarym, który chciał zrozumieć, jak głosić Ewangelię i jak budować Kościół wśród zagrożonych bezbożną wiarą w postęp społeczny mający wyeliminować z życia ludzi Zbawiciela i Jego Matkę!
DO ŹRÓDŁA ŻYCIA
Po 5 latach kapłaństwa ks. Franciszek udał się do Niepokalanowa, aby u źródła zgłębiać idee o. Maksymiliana. Rozumiał już, że wielkie czyny i dzieła Szaleńca Niepokalanej niebyły tylko kwestią temperamentu i pracowitości, lecz łączności człowieka z Boskim źródłem łaski. Tak to opisał: „Jestem na drodze realizowania specjalnego powołania danego mi przez Niepokalaną. Tkwię całkowicie w zadaniu, które wypełnić może całą resztę mojego życia. Na tę drogę wszedłem w czasie mojego pierwszego dłuższego pobytu w Niepokalanowie (1955-56). Odtąd zaczął się nowy etap mojego życia”.
Świadomość, że wzorem duchowości chrześcijańskiej jest Maryja, zdobył już w seminarium duchownym. Przed subdiakonatem w 1949 r. zapisał: „Całe moje szczęście kapłańskie zależy od tego, czy spełnię ofiarę. Chcę ją spełnić przez Maryję. Ufam, że Maryja przyjmie tę ofiarę i spełni ją we mnie. Muszę przemyśleć zasady doskonałego nabożeństwa według Traktatu św. Ludwika Grignion de Montfort i prosić gorąco Niepokalaną i o. Kolbego o zrozumienie tego nabożeństwa”. Rok później, po prymicyjnej Mszy Świętej na Jasnej Górze wspominał: „To były chwile pokoju i cichego szczęścia. Nie było we mnie żadnej egzaltacji ani gwałtownych wzruszeń uczuciowych, łez. Czułem cały czas ciężar swojej nędzy i skażenia niepokojącego mnie gdzieś w głębi mej świadomości. A jednak – chyba nigdy w życiu nie modliłem się jeszcze tak do Maryi, nie miałem tyle ufności i nie mówiłem do Niej z taką prostotą i bezpośredniością jak dziecko do Matki – i nigdy nie miałem takiej pewności, że modlitwa moja będzie wysłuchana”.
MATKA TEOLOGÓW MYŚLI WEDŁUG LOGIKI BOGA
Kilkanaście lat później o jego oazach słyszano już w całej Polsce. Młodzież zachwycona spontaniczną atmosferą rekolekcji organizowanych przez ks. Franciszka dopiero potem uświadamiała sobie obecność tam Maryi. Schemat oazy oparty był na 15 tajemnicach różańca i codziennie trzeba się było zmagać z kolejnym dziesiątkiem, samodzielnie układając dopowiedzenia. Ci, którzy pozostali w Ruchu Swiatło-Życie na dłużej, z czasem pojmowali, że nie było nic przypadkowego w tej oazowej maryjności!
Aktywność ks. Blachnickiego wypracowana w Niepokalanowie doprowadziła go do aresztowania i likwidacji wspaniałych dzieł. Po zwolnieniu biskup chciał go bezpiecznie ukryć, aby nie drażnił władz i wysłał go na KUL, z którym związał się aż do 1977 r. Jak pisze znawca tematu prof. Grzegorz M. Bartosik OFMConv, Blachnickiego zafascynowały wtedy prace Matthiasa J. Scheebena (+1888), który ukazał Maryję jako Oblubienicę Słowa Wcielonego. Odtąd podkreślał on, że nic by nie dało nawet Niepokalane Poczęcie i nie byłoby Bożego narodzenia, gdyby nie oblubieńcza miłość, z jaką Maryja przyjęła Słowo Boże – swego Syna!
W Lublinie poznał też opracowania o Matce Bożej w nauczaniu Ojców Kościoła ukazujących Maryję jako typ Kościoła, który jest i ma być matką! Był to czas Soboru i ks. Franciszek uważnie studiował najnowsze opracowania, propozycje i wizje, szczególnie dotyczące Kościoła w świecie współczesnym.
Można powiedzieć, że mariologia ks. Blachnickiego miała dwa wymiary: indywidualny, gdzie rozpatrywał relację „ja – Maryja” i społeczny, czyli dotyczący relacji „Maryja – Kościół”. O tym drugim aspekcie opowiemy przy innej okazji.
MATER ECCLESIAE – ECCLESIA MATER
Ta błyskotliwa gra słów to jego autorska synteza dwóch teologicznych odkryć: że Maryja jest Matką Kościoła i że dlatego teraz Kościół jest matką rodzącą nowych wierzących. Zagłębiając się w te prawdy, ks. Blachnicki zwrócił uwagę na ich konsekwencje: „Trzeba przyjąć, że Niepokalana była Oblubienicą Słowa jeszcze przed wcieleniem. Jej relacja do Słowa Przedwiecznego to tajemnica Jej życia wewnętrznego, Jej modlitwy oraz Jej dobrowolnego dziewictwa”. Nawiązuje on tu do św. Augustyna, który twierdzi, że Maryja wcześniej poczęła Chrystusa sercem niż ciałem, a zatem Jej wiara i miłość do Chrystusa uprzedziły sam moment fizycznego poczęcia Syna Bożego.
Idąc za myślą teologiczną św. Maksymiliana, który nauczał, że ludzka miłość ma swój wzór w życiu wewnętrznym Trójcy Świętej, ks. Franciszek tak tłumaczył jej związek z duchową płodnością Kościoła i małżonków: „Miłość oblubieńcza wzajemnego oddania się osób z istoty swej musi być życiodajna, płodna, macierzyńska. Dotykamy tutaj tajemnicy Ducha Świętego, Trzeciej Osoby Bożej, która od Ojca i Syna pochodzi jako owoc ich miłości”.
Zgodnie z logiką nauczania Soboru Maryja jest dla ks. Blachnickiego ikoną i zwieńczeniem całego Kościoła: „Aby zrozumieć, co to jest Kościół i co to znaczy być w Kościele, być Kościołem, wystarczy patrzeć na Maryję i odtwarzać w swoim życiu Jej postawę wobec Chrystusa”.
Maryja jest prawzorem Kościoła przez ukazywanie nam, jak powinna wyglądać nasza relacja z Chrystusem. I tego założyciel oazy uczył każdego, kto z bezbożnej pustyni PRL-u trafiał do ewangelicznego źródła światła i życia!
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – WAKACJE 2023 r.
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Kościół w oczach wiary
o. Jacek Woroniecki OP
W czasach, w których wszyscy stajemy wobec trudnych pytań eklezjologicznych – czym jest Kościół, jak w niego wierzyć, jak w dobie grzechu i kryzysu autorytetów duchowych trwać w kościelnej wspólnocie? – polski etyk i teolog umiejętnie prowadzi nas do zrozumienia co znaczy, że Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski. Ponieważ potrzebujemy dziś klasycznego w swej wymowie wykładu o wspólnocie Kościoła, racjach jego nadprzyrodzoności i celach jego misji, serdecznie zachęcam do sięgnięcia po ciekawe rozważania polskiego dominikanina.