Podczas zimowych ferii, wracając autobusem z gór, byłem świadkiem rozmowy dwóch roześmianych dziewczyn, które wymieniały się swoimi pielgrzymkowymi doświadczeniami. Opowiadały o tym, ile razy wędrowały do Częstochowy, w jakich grupach szły, co je spotykało, a nawet ile bąbli i odcisków na nogach pozostawił trud pątniczej drogi.
Słuchając tej rozmowy, z uśmiechem sam sięgnąłem do wspomnień i przypomniałem sobie pielgrzymki, w których uczestniczyłem. Pamiętam, że kiedyś w drodze do Matki Bożej Częstochowskiej zastanawiałem się nad tym, czym tak naprawdę jest dla mnie pielgrzymowanie. Tym wspomnieniem chciałbym się teraz z tobą podzielić.
PRZEWODNICZKA W NASZYM ŻYCIU
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś dzieckiem Boga? To czyni cię również dzieckiem Jego Rodzicielki Maryi! Od tej radosnej nowiny chciałbym rozpocząć tę wypowiedź i skupić twoją uwagę na Matce Bożej – twojej i mojej Matce, Przewodniczce w naszym życiu. Mówiąc „Przewodniczka”, chcę zaakcentować rolę Matki, która wskazuje drogę, prowadzi, która dla wielu już jest, a może dla niektórych stanie się właśnie wyznacznikiem codziennej stałej formacji duchowej – jako codziennego pielgrzymowania przez życie.
Życie to podróż – codzienna pielgrzymka. Mogę na to spojrzeć płytko i powiedzieć sobie: to prawda, codziennie gdzieś podróżuję – dom, szkoła, dom, praca, sklep, kościół, galeria… Mogę powiedzieć, że ciągle się gdzieś śpieszę, stoję w korkach, na które nie mam czasu – bo żyjemy w kulturze natychmiastowości. W takiej sytuacji mogę liczyć tylko na GPS, który wytyczy mi alternatywną trasę, by ominąć kłopotliwe korki i zaoszczędzić cenny czas, którego i tak zawsze mi brakuje. Mogę również spojrzeć na moją pielgrzymkę przez życie w sposób głębszy, pełniejszy, dostrzegając moją sferę duchową, która jest nieodzowną częścią mojego funkcjonowania w świecie i wpływa na moje codzienne życie. Tak, to moja codzienna formacja duchowa. Wyruszam przecież w drogę, poznając Boga, przybliżając się do Niego, ale czasem niestety oddalam się. Stoję w korkach, kiedy nie odczuwam Jego obecności przy mnie, i skręcam, błądzę, aż w końcu z Jego pomocą zmieniam trasę i nawracam się. A jak jest u ciebie?
Pielgrzyma trawi pragnienie dojścia do celu. Zwykle u początku drogi szukamy najpierw czegoś: przygody, doświadczeń, zadowolenia, szczęścia, zanim odkryjemy i zrozumiemy, że tak naprawdę szukamy kogoś. Kto lub co jest u ciebie tym celem? U mnie jest nim Jezus Chrystus. I tak jak w tytule, chcę wyraźnie podkreślić, że jest On drogą, po której powinniśmy kroczyć, pielgrzymując przez nasze życie. Ta droga nie jest łatwa, nie jest równa. Jest jak szlaki, którymi pielgrzymują pątnicy, idąc do Maryi do Częstochowy – piaszczysta, kamienista, wyboista, czasem błotnista, a czasem tak gorąca, że topią się podeszwy nawet wypróbowanych traperów.
POSZUKIWANIE MARYI W CODZIENNOŚCI
Na tej drodze spotykamy różnych ludzi, następują wydarzenia, które czasem powodują, że się gubimy. Jednak nie jesteśmy sami. Odkryłem, że na tej drodze można spotkać Maryję, która staje się drogowskazem, ale nie takim, który stoi w miejscu, lecz takim, który idzie wraz ze mną. Pokazuje, jak mijać dołki i kamienie, prowadzi przez rwące potoki i podtrzymuje, gdy się potknę. Swoją pokorą uczy mnie pokory, cierpliwością – trwać na drodze, posłuszeństwem – nie wyznaczać sobie samemu tras. Uczy mnie ufności do swego Syna, bym nie przestraszył się robienia kolejnych kroków na nieznanej drodze, i cichości – trwania w bólu, gdy upadnę i się zranię.
Jak Ją odnaleźć na swojej drodze? Przede wszystkim należy pamiętać o tym, że Ona żyła tak jak my. Miała podobne problemy i borykała się z podobnymi pytaniami i troskami. Każdego dnia troszczyła się o ukochanych i wypełniała codzienne obowiązki. Tak jak ja. Nie odkryję Ameryki, mówiąc, że trzeba zbliżyć się do Matki przez modlitwę, w której najpełniej daje się poznać i przez którą mocno działa – ale to prawda! Maryję spotykam również w drugim człowieku, pielgrzymie, który również Jej zaufał i którego prowadzi. Gdy przeżywamy drogę krzyżową, a nasz wzrok kieruje się w stronę krzyża i cierpiącego Jezusa, gdzieś w cieniu między tłumem idzie Ona, zawsze obok. Cierpi i płacze, ale jest obecna i kocha – tą postawą daje mi niesamowity przykład trwania przy Jezusie, zwłaszcza w trudnych chwilach mojego pielgrzymowania.
Moje codzienne pielgrzymowanie z Maryją uzdalnia mnie do podejmowania zmian i podtrzymywania ciągłości w dokonywaniu tych zmian. Na tym właśnie polega codzienna, stała formacja – trwanie, a zarazem wychodzenie naprzeciw temu, co mówi Bóg. Twórcza wierność, codzienna zdolność do uczenia się w każdej sytuacji od każdego, moje zaangażowanie się w mój własny wzrost, utrzymywanie relacji, a także budowanie postawy zaufania i wdzięczności, tak jak Matka Boża. Idea tej formacji codziennej jest związana z pielgrzymowaniem, bez tego życie staje się frustracją, a rutyna prowadzi do śmierci wiary i sumienia. Formacja stała sprawia, że człowiek jest w drodze, jest pielgrzymem, wciąż uczy się siebie i innych i zmierza do celu. To podążanie za moją Matką Maryją, uczenie się Jej postaw, poznawanie Jej i naśladowanie, jest stałym punktem mojej formacji duchowej. To Ona przez swój przykład uczy mnie, jak odnajdować Boga w drugim człowieku i wewnątrz siebie.
***
Pielgrzymowanie przez życie wciąż i coraz bardziej ku Bogu to dynamika i moja indywidualna twórczość wpisana w poznawanie Chrystusa. Ta formacja nie kończy się nigdy. Pielgrzymka wciąż trwa, a człowiek jest cały czas w drodze. Myślę, że najgłębszym wyrazem pielgrzymowania, który wciąż odkrywam, jest miłość. Miłość to rozsądne i odważne zdecydowanie się na wyruszenie na drogę czasu i poza czas. Nie na dziesięć dni, nie na miesiąc czy rok, ale na pielgrzymkę, która się nie skończy, bo jest pielgrzymką, która trwać będzie zawsze. Tak jak wieczne jest fiat Maryi, tak samo wciąż od nowa, nie zatrzymując się, mam podążać drogą i codziennie odpowiadać Bogu na trud pielgrzymowania po tym świecie z pomocą Maryi. I ty daj się Jej poprowadzić!
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – MAJ 2017 r.
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Józef cieśla z Nazaretu
Giovanna Ferrante
Nie jest to biografia świętego Józefa. Jest to niezwykła opowieść, w której ten „człowiek milczenia” – takim go znamy z kart Ewangelii – zabiera głos i sam opowiada historię swego życia. Przemawia naszym językiem. I wcale nie wydaje się papierowym bohaterem wymyślonym przez Autorkę książki. Prawda historyczna przeplata się tu z fikcją literacką – to fakt. Lecz wszystko razem stanowi piękne i wzruszające wyobrażenie tej szczególnej postaci.