Zamiłowanie do modlitwy różańcowej wyniosłam z mojego domu rodzinnego. Pochodzę z ubogiej, wielodzietnej rodziny, w której od lat modlono się na różańcu. Przez tę modlitwę pokochałam Matkę Bożą. Bardzo pragnęłam Ją zobaczyć, jak niegdyś widziała Ją św. Bernadetta Soubirous z Lourdes, o której w dzieciństwie opowiadała mi moja mama. Tak się złożyło, że dostałam możliwość wyjazdu na długą, bo miesięczną, pielgrzymkę do Lourdes i Fatimy. Maryja odpowiedziała na pragnienie mojego serca.
Był rok 1988, kiedy granice państw były dla Polaków zamknięte. Organizatorzy wyjazdu musieli więc dołożyć wszelkich starań, by przygotować taką pielgrzymkę. Głównym celem naszego pielgrzymowania była Fatima, dokąd wieźliśmy intencje: za naszą Ojczyznę, o nawrócenie Rosji i za nas samych.
Do Fatimy przybyliśmy późną nocą. Prawie po omacku rozbiliśmy swoje namioty. Światło dochodziło jedynie z oświetlonego krzyża na szczycie bazyliki. Ta noc była dla nas szczególna. Zegar na wieży bazyliki co godzinę wygrywał Ave Maria. Nasze serca, pełne wdzięczności, włączały się w tę pieśń. Pomimo zmęczenia byliśmy bardzo szczęśliwi. Przed snem położyłam jeszcze przed figurą Matki Bożej mój niebieski, porwany różaniec, który dostałam na Pierwszą Komunię. Obiecałam sobie, że w Fatimie sprawię sobie nowy.
Rankiem następnego dnia, gdy wstałam, by przygotować dla nas śniadanie, okazało się, że rozbiliśmy namioty i ustawiliśmy stoły, przy których mieliśmy jeść posiłki, na drodze prowadzącej do kaplicy objawień. Pielgrzymi zatrzymywali się, zdumieni i jednocześnie zachwyceni pięknie nakrytymi stołami na środku drogi, i wyciągali ręce po przygotowane przeze mnie kanapki. Chętnie ich częstowaliśmy, choć sami niewiele mieliśmy. W tej atmosferze obopólnej radości i gościnności obudziliśmy naszego przewodnika, ks. Jana. Gdy zobaczył, co się dzieje, zawołał: „Irena, a co dla nas?”. Nastąpiła konsternacja. Wtedy jedna z pań zaczęła nas obdarowywać nowymi, pięknymi różańcami z wizerunkiem Matki Bożej Fatimskiej. Czuliśmy się bardzo szczęśliwi, obdarowani nie tylko różańcami, ale przede wszystkim łaskami od Matki Bożej. Ks. Jan poprosił nas, byśmy po powrocie do Ojczyzny modlili się na tych otrzymanych różańcach i zostali apostołami tej modlitwy, zakładając róże Żywego Różańca.
Po powrocie spełniłam tę prośbę. Chodziłam od domu do domu w mojej okolicy, prosząc mieszkańców, by wstępowali do mojej róży. Nie było to proste zadanie, wiele osób odmawiało, niektórzy śmiali się ze mnie. Ale Matka Boża chodziła wraz ze mną i wkrótce powstała róża składająca się z 15 osób, potem było nas już 20. Z tej róży powstały cztery nowe, w tym jedna we Włoszech. W końcu włączono nas do róż w naszej parafii. Istniejemy już 28 lat. Jesteśmy jedną rodziną, którą opiekuje się Matka Boża. Panu Bogu niech będą dzięki.
Irena Gizal
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – MAJ 2017 r.
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Rosarium
Teresa Klonowska
Niezwykła głębia, a jednocześnie prostota – tak można scharakteryzować wiersze Teresy Klonowskiej. Rozmyślania nad tajemnicami różańcowymi prowadzą Czytelnika przez 20 tajemnic – radosnych, światła, bolesnych i chwalebnych – skutecznie pomagając w rozważaniu i kontemplacji wydarzeń z życia Jezusa i Maryi. Warto prosić każdego dnia, by „nasze trwożne serca nie przestały pałać w drodze do Emaus”, jak napisała Autorka w jednym z utworów.