Kiedyś „leczył”, wyciągając rękę. Dziś w wyciągniętej dłoni ściska różaniec. Historia Staszka to opowieść o Maryi depczącej głowę węża. Jej początki – jak to zwykle bywa – były bardzo niewinne…
Wszystko zaczęło się od tego, że Staszek chciał robić coś, czego nie umiał mój tata… a tata potrafił prawie wszystko – uśmiecha się Grażyna.
Małżeństwem są już od 38 lat i na pierwszy rzut oka widać, że żyć bez siebie nie mogą. Staszkowi niestety udało się znaleźć coś, na czym tata Grażynki zupełnie się nie znał. Niestety – bo od tego zaczęły się wszystkie ich problemy…
– Kolega powiedział mi, że w Kaliszu odbędzie się kurs dla radiestetów. Wtedy radiestezja figurowała jako zawód w cechu rzemiosł. Kurs zrobił na mnie ogromne wrażenie, zafascynowało mnie to! Dostałem narzędzie, dzięki któremu mogłem pomagać ludziom! – wspomina Staszek.