Historia katolicyzmu w Korei Południowej to swoisty fenomen w skali Kościoła. Tak mówią Koreańczycy – dumni ze swoich chrześcijańskich początków.
Koreę zamieszkuje około 50 min ludzi, z czego mniej więcej 10% populacji stanowią katolicy. Państwo to jest 3 razy mniejsze od Polski, a 3/4 jego powierzchni zajmują góry.
Około 230 lat temu grupa konfucjańskich filozofów studiujących w Chinach spotkała się ze wspólnotą tamtejszych katolików i tak poznali Jezusa Chrystusa. Zafascynowała ich Ewangelia, a także wynikający z niej nowy dla nich styl życia i relacji międzyludzkich. Przekonani, że znaleźli Największego Ducha Stworzyciela, którego do tej pory nie umieli nazwać, zdecydowali się na przyjęcie chrztu.
Wrócili do Korei i zaczęli dzielić się swoją nową wiarą z najbliższymi, zwłaszcza z osobami pochodzącymi z kręgów naukowych, w których się na co dzień obracali. Przywieźli ze sobą Pismo Święte przetłumaczone na język chiński. Zaczęli je studiować i przepisywać, przyczyniając się do ciągłego wzrostu liczby wyznawców Chrystusa.
W ten sposób przez 50 lat rozwijała się w Korei wspólnota katolików, której nie przewodził ani jeden kapłan. A ponieważ nie było kapłana, nie było też sakramentów – poza chrztem, którego udzielali przełożeni grup biblijnych. Pierwszy koreański ksiądz, Kim Andrzej, po rocznej posłudze został zabity. Tak zaczął się stuletni okres prześladowań katolików w Korei. Jego świadectwem są pierwsi koreańscy męczennicy, których w 1984 r. kanonizował papież Jan Paweł II.