To był trudny czas dla mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego. Wprawdzie wojna zdołała go niemal całkiem ominąć, ale grypa „hiszpanka”, której epidemia dwa lata wcześniej  wybuchła w Madrycie, od ponad roku zbierała śmiertelne żniwo również w Portugalii. Rodzina Marto już parę miesięcy temu okryła się żałobą, gdy mały Franciszek po kilku tygodniach choroby odszedł do Pana, jednak dużo większym lękiem napawała ją sytuacja najmłodszej córki, Hiacynty, u niej bowiem choroba przeciągała się z miesiąca na miesiąc, powodując ciąg coraz to nowych, niekończących się powikłań i cierpień, które każdego pozbawiłyby wszelkiej nadziei na wyzdrowienie. Doktor Correira odwiedzał niknącą w oczach Hiacyntę niemal codziennie, osłuchując ją uważnie i opukując płuca. Pewnego dnia po długim badaniu orzekł:

– No cóż, trzeba zawieźć małą do szpitala do Lizbony, może tam coś poradzą i uda się dziecko uratować, bo ja już nic więcej nie mogę zrobić. Wdało się, jak sądzę, obustronne zapalenie opłucnej, tylko operacja może tu pomóc.
– Do Lizbony? – odezwała się zmartwiona pani Olimpia, matka Hiacynty. – Ależ panie doktorze, jak? Przecież to taki szmat drogi! Dziecko wykończy się w podróży, a poza tym, skąd wziąć pieniądze? To wielki wydatek… – pani Olimpia ukryła twarz w dłoniach i zaczęła szlochać. – O Boże, Boże mój, zabrałeś nam Franciszka, a teraz naszej słodkiej Hiacynci również chcesz nas pozbawić.
– Ciociu kochana – odezwała się nieśmiało Łucja, niewiele starsza od Hiacynty kuzynka, która stała w kącie pokoju i przysłuchiwała się rozmowie – proszę się nie martwić. Przecież Franciszek jest w niebie z Matką Bożą, a Hiacynta… może jeszcze wyzdrowieje, a nawet jeśli nie, też pójdzie do nieba…
– Tak, dziecko, ale… – Pani Olimpia ponownie zaczęła cicho szlochać.
– Postaram się coś załatwić, zorganizować pieniądze na podróż; póki co, zawieziemy ją do Ourém – mówił cicho, jakby do siebie, doktor Correira. – Tak, proszę być dobrej myśli, jeszcze nie wszystko stracone.

***

Mijały dni. Hiacynta leżała w swoim łóżeczku cichutko jak owieczka, jedna z tych, które tak bardzo lubiła tulić do siebie na pastwisku, całować i opatrywać im rany, jeśli któraś niebacznie wskoczyła między ciernie. Choć była smutna z powodu zbliżającego się rozstania z rodziną i udręczona bólem w piersiach, bardzo dzielnie znosiła swoją chorobę; tylko czasem jej małe, wychudłe ciałko wstrząsał dreszcz, a z rozchylonych lekko usteczek wydobywał się cichy jęk.

– Bardzo cierpisz? – pytała małą Łucja, jedyna osoba, której towarzystwo przynosiło Hiacyncie ulgę.
– O tak! Boli bardzo – odpowiadało dziecko. – Ale to nic! Mam przynajmniej coś, co mogę ofiarować Naszej Pani za nawrócenie grzeszników, jako wynagrodzenie Jej Niepokalanemu Sercu i za Ojca Świętego.
– To dlaczego płaczesz? – dopytywała Łucja.
– Bo muszę jechać do Lizbony i już nigdy nie zobaczę ani Aljustrel, ani Cova da Iria, ani Cabeço…
– Och, nie mów tak, przecież jedziesz do szpitala. Może Matka Boża chce, żebyś wyzdrowiała?
– Nie, Łucjo, wiesz, że nie – odparła dziewczynka, przyciskając do siebie polne kwiatki, które Łucja przynosiła jej codziennie z ogrodu koło studni. Ach, ile cudownych wspomnień wiązało się z tą studnią w gospodarstwie państwa Santos, rodziców Łucji. – Matka Boża już niedługo zabierze mnie do siebie, już niedługo… lecz będę musiała jeszcze wiele cierpieć… i umrę w szpitalu zupełnie sama…
– Ależ Hiacynto, ja będę przy tobie, jeśli tylko ciocia pozwoli.
– Dziękuję, Łucjo, nie wiem, jak to będzie, jednak Matka Boża mi powiedziała, że umrę samotnie.
– A może i mnie Matka Boża mogłaby zabrać razem z tobą do nieba?
– Nie, Łucjo, wiesz, że tak nie będzie. Mnie zabierze. Ty tu zostaniesz, aby rozgłaszać, że Bóg chce ustanowić w świecie kult Niepokalanego Serca Maryi.

***

– Dzień dobry, moje dziecko. – Pani Olimpia weszła do małej sali szpitala w Vila Nova de Ourém, prowadząc za sobą Łucję. – No, jak się dzisiaj czujesz? Przyniosłam ci mleko. Wypijesz?
– Nie, mamo, wiesz, że mam wstręt do mleka.
– Wiem, kochanie, ale to dla zdrowia.
– Nie, nie mogę.
– Tylko trochę, no, bardzo cię proszę, córeczko.
– Nie wypiję. Mamo?
– Tak?
– A może byś poszła po zakupy?
– Chcesz zostać z Łucją sama, tak? Dobrze, oczywiście, córeczko. – Pani Olimpia popatrzyła na dziecko z czułością i ruszyła w kierunku drzwi. Gdy wyszła, Łucja usiadła na łóżku i popatrzyła na Hiacyntę poważnie.
– Dlaczego tak na mnie patrzysz, Łucjo?
– Nie chciałaś wypić mleka, żeby ofiarować coś Naszej Pani?
– Ojej! – zakrzyknęła dziewczynka, a jej oczy w jednej chwili napełniły się łzami. – Zupełnie zapomniałam! Zawołaj tu szybko mamę, wypiję wszystko za nawrócenie grzeszników, jako wynagrodzenie Niepokalanemu Sercu i za Ojca Świętego, szybko, szybko, bo mama wyjdzie i jej nie dogonisz.

Gdy pani Olimpia wróciła z mlekiem, nie mogła wyjść ze zdumienia, dziewczynka bowiem jednym tchem wychyliła cały kubek.

– Przynoś mi codziennie mleko, dobrze?
– Oczywiście, kochanie, a jutro przyniosę ci też winogrona.
– Nie, winogron nie, tylko mleko.
– Ale przecież zawsze lubiłaś winogrona…
– Tak, lubię je, ale nie chcę.
– Dobrze, córeczko, jak sobie życzysz.
– Jesteś pewna, że dasz radę? – odezwała się Łucja, gdy dziewczynki znów zostały same.
– Będzie bardzo trudno, ale dam – odparła Hiacynta, dumna ze swojego postanowienia. – Zresztą – dodała – to nie potrwa już długo. – Oj, oj, jak strasznie boli… Odmówimy różaniec?
– A masz siłę?
– O, tak, na różaniec zawsze… za grzeszników, jako wynagrodzenie Niepokalanemu Sercu Maryi i za Ojca Świętego, tak jak prosiła Nasza Pani.

Więcej ciekawych szczegółów na temat życia Hiacynty z Fatimy i dwojga pozostałych pastuszków można znaleźć we Wspomnieniach Siostry Łucji i książce o. Leonarda Głowackiego OMI Podejmować wciąż na nowo fatimskie orędzie. Zachęcamy do lektury.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – MAJ 2017 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Dar Fatimy
ks. Tadeusz Guz

Książka Dar Fatimy Odczytać na nowo orędzie Marki Bożej – to zapis spotkania z ks. prof. Tadeuszem Guzem podczas promocji książki: ,,Niebo jest silniejsze od nas”. Płyta zawiera pełny tekst książki „Niebo jest silniejsze od nas. Opowieść fatimska”. Czyta: Halina Łabonarska Format nagrania: mp3 Czas całkowity: 7 godzin i 38 minut Muzyka, realizacja nagrania i montaż dźwiękowy: Piotr Łabonarski.

Share.

Dr nauk humanistycznych w specjalności nauk o sztuce. Absolwentka UW i UKSW.