W starym roku z pewnością przeżywaliśmy różne chwile. Były radości, sukcesy, ale i choroby, kłopoty rodzinne, małżeńskie, trudności materialne, utrata kogoś bliskiego czy utrata pracy. Może popełniliśmy błędy, które nas drogo kosztowały. Może nawet ziemia usunęła się nam spod nóg.
Teraz, po zakończeniu starego roku, z nowym czasem wiążemy wiele nadziei. Może będzie lepiej – myślimy – skończy się wreszcie pasmo niepowodzeń, odwróci się karta. Przed nami 365 czystych, niezapisanych stronic.
Nowy rok to jednak nie tylko nadzieje – jest w nas również lęk, obawa, jaki on będzie. Stajemy przecież przed niewiadomą. Początek roku to także wyzwanie i próba wiary, gdyż człowiek ma tendencję do zamykania się w kręgu własnej niewiary, własnych obaw i czarnych myśli. Niektórzy ulegają lękom.
SKĄD BRAĆ NADZIEJĘ?
„W końcu uderzyła godzina dwunasta, godzina ostatnia roku – zakończyłam ją w imię Trójcy Świętej i także zaczęłam pierwszą godzinę Nowego Roku w imię Trójcy Świętej. Prosiłam każdą z Osób o błogosławieństwo i z wielką ufnością spojrzałam w Rok Nowy, który będzie na pewno nie skąpy w cierpienie”. Tak o przełomie 1934 i 1935 r. napisała w Dzienniczku św. s. Faustyna (nr 355).
Przed północą przez kilka godzin modliła się przed Najświętszym Sakramentem. Nasza nadzieja powinna opierać się na Bogu, na Jego słowie. Nic złego się nam nie stanie, bo On tak powiedział! Co powiedział? „Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę” (Hbr 10, 23). „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, (…) otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»” (Rz 8, 15). „Trwa mocny fundament Boży, taką oto mając pieczęć: Poznał Pan tych, którzy są Jego” (2 Tm 2, 19). „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15). „Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20).
Podczas akcji ratunkowej po trzęsieniu ziemi w południowo-zachodniej części Chin w 2008 r. grupa ratowników, usuwając kolejne warstwy gruzu, zobaczyła poruszającą scenę: matkę własnym ciałem zasłaniającą dziecko. Tego rodzaju widok, choć przejmujący, nie zaskakuje nas jednak. W razie zagrożenia oczywistą, naturalną rzeczą dla każdej matki jest ochrona życia dziecka – łącznie z gotowością oddania własnego życia. Tak właśnie czyni Bóg.
JEZU, UFAM TOBIE!
Dobrze będzie sięgać często do psalmów ufności Bogu, np.: „Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, przywraca mi życie. Prowadzi mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię. Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska dodają mi otuchy. Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi głowę olejkiem; mój kielich jest przeobfity. Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim na długie dni” (Ps 23). Możemy powtarzać w ciągu dnia jedno zdanie: „Chociażbym chodził ciemną doliną…” albo „Jezu, ufam!” czy „Wierzę w Ciebie, Boże żywy, w Trójcy jedyny, prawdziwy…”. Albo takie od serca, w konkretnej chwili, w konkretnym problemie. Róbmy to ufnie, jak dziecko, które zna swojego Ojca, kocha Go i ufa Mu. Słowo Boga wzmocni nas, uspokoi, podniesie. Ojciec niebieski zna po imieniu każde swoje dziecko. Jesteśmy zapisani w Jego sercu. Kocha nas i nigdy nas nie opuści.
Z BOGIEM WSZYSTKO
Jerzy Szaniawski w dramacie Dwa teatry przedstawia scenę powodzi: próchniejący dom otaczają mętne, wzburzone fale, za chwilę musi runąć. Młody, silny człowiek umieścił na tratwie dzieci, żonę, załadował żywność i kilka najpotrzebniejszych gratów. Tratwa zanurza się po brzegi, a tu jeszcze stary ojciec chwyta się krawędzi i też pragnie się ratować. Prosi: Synu, weź mnie ze sobą, nie chcę jeszcze umierać, jeszcze ci się przydam. Ale syn jest realistą. Ojciec i tak niedługo umrze – a tratwa więcej nie udźwignie. Uderza wiosłem po żylastych rękach ojcowskich i odpływa.
Wypływając na szerokie wody nowego roku, nie odtrącajmy Boga, naszego Ojca. Weźmy ze sobą Chrystusa, którego Imię Kościół dziś czci. To Imię wypiszmy na naszej łodzi życia, na naszym sercu, a stanie się znakiem szczęścia, bezpieczeństwa.
Dobry Bóg podaje nam swoją pomocną rękę, by wzmocnić nasze siły, naszą nadzieję, byśmy się nie lękali. Jest nią – oprócz Jego Bożego Słowa – Eucharystia. „Hostio święta, w której zawarte jest lekarstwo na wszystkie niemoce nasze (…). Hostio święta, w której zawarta jest łączność pomiędzy Bogiem a nami, przez nieskończone miłosierdzie dla nas (…). Hostio święta, nadziejo nasza jedyna we wszystkich cierpieniach i przeciwnościach życia. (…) Hostio święta, ufam Tobie, gdy serce moje drżeć będzie” – modliła się św. Faustyna (Dzienniczek, nr 356). I jeszcze: „Trójco Przenajświętsza, ufam w nieskończone miłosierdzie Twoje. (…) Z Nim wszystko, a bez Niego – nic” (Dz. 357, 358).
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – STYCZEŃ 2017 r.
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Bóg albo nic Rozmowa o wierze
kard. Robert Sarah, Nicolas Diat
W trakcie tego wywiadu kardynał, który zasłynął ze swobody wypowiedzi, przedstawia swoje przemyślenia na temat Kościoła, papieży, Rzymu, współczesnego świata, Afryki, Zachodu, moralności, prawdy, zła i – nieustannie – Boga. Książka została przetłumaczona na ponad dwanaście języków i rozeszła się w wyjątkowo dużych nakładach.