Dla wielu większym „grzechem” jest złapanie kilku nadprogramowych centymetrów w talii, celulit na udach bądź zmarszczki na twarzy niż hurtowe przekroczenie przykazań Dekalogu. Co z tym zrobić?

Jesienią 2023 r. do papieża Franciszka wpłynęła prośba o przywrócenie „bezmięsnych piątków” w całym Kościele. I to nie w formie alternatywy, ale globalnego obowiązku dla wszystkich! Kto zgłosił ten pomysł? Jacyś nawiedzeni katolicy (Polacy?), którzy może niedługo każą nosić włosiennicę i biczować się przed spaniem w trumnie? Otóż nie. Z apelem wystąpiła… ekologiczna organizacja Sustainable Earth Eating. Ekolodzy chcą, żeby Kościół w ten sposób wpłynął na zmianę nawyków żywieniowych i pomógł ograniczyć emisję gazów cieplarnianych!

Niesamowite! Czyżby Kościół w swojej praktyce dyscyplinarnej (posty) po raz kolejny okazał się proroczy? Chyba nie w tym rzecz. Mamy do czynienia z nową laicką ascezą, której motywacja nie ma nic wspólnego z duchowością ewangeliczną.

PRZYWRÓCENIE BLASKU PRAWDZIE

Sytuacja, choć kuriozalna, wprowadza nas w szerszą problematykę sensu ascezy – tym bardziej że wchodzimy w okres Wielkiego Postu, kiedy to tradycyjnie Kościół zachęca swoich wiernych do wejścia na drogę nawrócenia i podjęcia praktyk pokutnych: modlitwy, postu i jałmużny. Wiążą się one z odmówieniem sobie czegoś, podjęciem określonych działań, otwarciem oczu na problem zła, grzechu, obojętności. Żyjemy w świecie, gdzie dla wielu – paradoksalnie! – większym „grzechem” są zmarszczki na twarzy niż zgoda na zabicie nienarodzonego dziecka. Zatem chrześcijański radykalizm – inspirowany duchem Ewangelii, miłością do Boga i człowieka, solidarnością z przybitym do krzyża Jezusem – można potraktować jako przywracanie blasku prawdzie: o Bogu, świecie, uniwersum, priorytetach, jakie powinny nas wszystkich obowiązywać.

Chrześcijański radykalizm – inspirowany duchem Ewangelii, miłością do Boga i człowieka, solidarnością z przybitym do krzyża Jezusem – można potraktować jako przywracanie blasku prawdzie: o Bogu, świecie, uniwersum.

Znam ludzi, którzy potrafią przez cały Wielki Post nie zapalić papierosa, nie wziąć do ust kropli alkoholu, by potem zaległości „odrobić” tuż po świętach wielkanocnych. Inni odmawiają sobie słodyczy, przyjemności związanych np. z korzystaniem z multimediów. Dla zdrowia, figury? Sami wiedzą najlepiej. W tym czasie w kościołach da się zauważyć nieco większą frekwencję, dłuższe stają się kolejki do konfesjonałów. To dobrze. Niestety kilka tygodni po Wielkanocy wszystko wraca do „normy”. Znów zaczyna dominować przeciętność, minimalizm, nasz nieszczęsny ale-katolicyzm, sumienie zaś – przypomina salonowe drzwi na zawiasach wychylające się w każdą stronę.

WIARA Z BEZSIŁĄ

Mamy problem z konsekwencją, wytrwałością. Ów duchowy koniunkturalizm, o ile można użyć takiego sformułowania, zabija chrześcijańskiego ducha skuteczniej niż zewnętrzne prześladowania, administracyjne zakazy. Już św. Paweł pisał o ludziach, którzy będą „okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy” (2 Tm 3, 5). Mamy też problem z odpowiedzialnością: za swoje życie, wiarę, zbawienie. Pisał przed laty Leszek Kołakowski: „Odpowiedzialność jest to temat, w którym streszcza się i objawia wielka choroba naszej cywilizacji – choroba być może jeszcze nie śmiertelna, lecz niezwykle niepokojąca”. Ważne ostrzeżenie.

Wielu Czytelnikom na serio traktującym Ewangelię zapewne zdarzyło się usłyszeć nieraz, że są „radykałami”, fanatykami, fundamentalistami. Dlaczego? Bo w każdą niedzielę uczestniczycie w Eucharystii, Dekalog traktujecie poważnie, a nie jak menu w restauracji, odrzucacie wątpliwe kompromisy, trwacie przy Panu Bogu niezależnie od mód i okoliczności, jesteście gotowi do poświęceń, stawiania sobie wymagań, „choćby inni od was nie wymagali”, bezinteresownej służby ludziom? A może słuchacie Radia Maryja! I modlicie się na różańcu z innymi! Dziwacy? Nie…

ZAKORZENIENIE W BOGU

W chrześcijaństwo z natury rzeczy na stałe wpisane są stałość, empatia, wspólnota, radykalizm. Nie fundamentalizm czy fanatyzm – one petryfikują duchową i intelektualną słabość, niezdolność do wejścia w relację, bywa, że i nienawiść do myślących inaczej. Są sprzeczne z duchem Chrystusowym. Samo słowo „radykalizm” wywodzi się od łac. radix – korzeń, źródło; radicalis – zakorzeniony. Pan Bóg jest stały w swoim działaniu, w obietnicach. Do tego też nas wzywa. „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3, 15-16) – mówi Pan. „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5, 37) – tłumaczył Jezus podczas Kazania na Górze. Nie ma tu mowy o tym, że konsekwentne życie Ewangelią ma się ograniczać do Wielkiego Postu czy Adwentu. Że katolikiem jest się w niedzielę, ale już nie w pozostałe dni tygodnia, że klauzula sumienia nie dotyczy gabinetu lekarskiego i że można patrzeć obojętnie, jak inni po swojemu (np. w duchu neo- marksizmu) meblują świat.

Aby zachować w sobie ową stałość, konieczna jest łaska. Mocne poczucie tożsamości, pełna świadomość, kim się jest i po co, dla kogo się żyje. Pewność obecności Ducha Świętego. Wszak Jezus zapewniał: „Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was” (Mt 10, 19-20). Dopiero wtedy rodzi się w uczniu Chrystusa moc dawania świadectwa.

Zawstydzają nas występujący pod różnymi sztandarami aktywiści. Umiejący miesiącami koczować w lesie, by bronić zagrożonego gatunku jaszczurki. Podejmować kolejne wyzwania – nazwijmy je umownie – laickiej ascezy, by chronić klimat. Wierzący głęboko w sens tego, co robią. My mamy Ewangelię, a w niej wszystko, co potrzebne do tego, żeby żyć w harmonii z Bogiem i światem. A przede wszystkim pamiętać, że nasz Dom jest w niebie.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – LUTY 2024 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Wielkie Szczęście Życie Mnichów Opowieść

Wielkie Szczęście Życie Mnichów Opowieść
Nicolas Diat

Benedyktyński klasztor w Fontgombault. Zobacz, jaki jest na co dzień – zdaje się mówić Nicolas Diat. „Och, nie wydarzy się nic spektakularnego – pisze. – Ale rozgorzeją nasze serca. Odczujemy delikatny powiew tajemniczej łaski. Popatrzymy na światło przenikające kościół opactwa, drzewa w sadach tańczące na wietrze, mnichów idących w oddali, ku wzgórzom. Gregoriańskie nuty wzbiją się na mistyczne wyżyny. Będziemy znów dziećmi zachwyconymi wspaniałymi procesjami. I będziemy milczeć. I ujrzymy piękny, wspaniały, łagodny uśmiech mnichów”.

Share.

Publicysta, prezes Fundacji Siedleckie Hospicjum Domowe dla Dzieci.