Pytanie to stawia nas w zupełnie niezwykłej perspektywie. By choć trochę zrozumieć albo przynajmniej przeczuć tę tajemnicę, trzeba porzucić liniową logikę ludzkiego rozumu i spojrzeć na Cud Wcielenia ze wszystkich dostępnych dla człowieka miejsc – od strony rozważań intelektualnych, zatopienia się w modlitwę, kontemplacji Boskiego misterium, religijnej intuicji. Bowiem Boże Macierzyństwo to prawda wieloprzestrzenna, niezwykła, nieprzekazywalna językiem ani ludzi, ani aniołów.

Może najlepszą odpowiedzią na to pytanie byłoby pełne zachwytu oniemienie? Albo jedno krótkie zdanie: „Boże Macierzyństwo jest Świętym Cudem, przed którym trzeba uklęknąć w milczeniu i dłońmi wyciągniętymi do modlitwy zaczerpnąć z pokorą z deszczu łask, które mają tam swoje źródło”?

Czy jest możliwe, by odwieczny Bóg stał się Synem śmiertelnego człowieka? „U Boga wszystko jest możliwe” – odpowiem za aniołem Gabrielem. Bóg może uczynić każdy cud, wszak jest wszechmogący. Boże Macierzyństwo jest więc znakiem wszechmocy Boga.

Ale sposób Wcielenia jest znakiem jeszcze czegoś większego, że człowiek jest partnerem Boga, który oczekuje naszego dobrowolnego przyzwolenia na Jego plany. Konsekwentnie odwrotną stroną rozważanego misterium jest więc zdolność do powiedzenia „nie”, do wzgardliwego odepchnięcia ręki Boga i rodzenia w świecie zła. Człowiek nie jest przedmiotem, Bóg nie działa „obok” ani „mimo niego”. Człowiek pozostaje zawsze podmiotem. Oto godność każdego z nas ujawniona w Macierzyństwie Maryi, które dokonało się w Niej nie przez zaskoczenie, ale przez „tak” Tej, która jest Jedną z nas.

„Tak” powtarzane Bogu to najkrótsza definicja świętości, pomnażanej dzięki posiadaniu przez człowieka woli szukającej Boga. Ona jest jak ziarno, które Bóg będzie ogrzewał słońcem, nawilżał deszczem, poranną rosą…

Najważniejszą prawdą o Maryi jest to, że jest Ona Matką Boga. Prawda ta zawarta jest w Piśmie Świętym, Tradycji i nauczaniu Kościoła. Precyzowała się w pierwszych pokoleniach uczniów Pańskich niepostrzeżenie i bez sprzeciwów. Została uroczyście ogłoszona na Soborze Efeskim w 431 r., a jak powiedział przewodniczący tego Soboru, „Kościół przejął ten tytuł w dziedzictwo po Apostołach”.

„Albowiem nie urodził się najpierw ze świętej Dziewicy zwykły człowiek, w którego by potem wstąpiło Słowo, lecz twierdzimy, że już w łonie Matki zostało ono złączone z ciałem, i cieleśnie się urodziło”. Tę zdefiniowaną dogmatycznie prawdę raz jeszcze uroczyście potwierdził dwadzieścia lat później Sobór zwołany w Chalcedonie: „Jest Pan nasz Jezus Chrystus doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy człowiek, złożony z rozumnej duszy i ciała, współistotny nam co do człowieczeństwa, we wszystkim nam podobny, oprócz grzechu. Przed wiekami z Ojca zrodzony jako Bóg, w ostatnich zaś czasach dla nas i dla naszego zbawienia narodził się jako człowiek z Maryi Dziewicy, Bogarodzicy”.

Warto pamiętać, że ten maryjny dogmat nie został ogłoszony po to, by powiedzieć coś nowego o Maryi. Zdefiniowanie Bożego Macierzyństwa miało położyć kres głoszonym herezjom, miało stanowić gwarancję poprawnego nauczania o Jezusie Chrystusie – prawdziwym Bogu i prawdziwym Człowieku.

Tak, w tym dogmacie jak w soczewce uwypuklają się wszelkie błędne nauczania o Chrystusie, a kto dobrze rozumie prawdy maryjne, dobrze rozumie prawdy o Zbawicielu. Kto umie Ją kochać i wielbić, umie miłować i wielbić Jezusa Chrystusa.

Ale dlaczego Bóg chciał się stać człowiekiem i przejść przez wszystkie fazy rozwoju osoby ludzkiej, od samego poczęcia? Bo chciał uświęcić całe życie człowieka, każdą jego fazę otoczyć swoją obecnością, nadać zbawczy sens wszystkiemu, co ludzkie. On chciał być człowiekiem od początku. Był nim w łonie Matki – tak jak ja, ujrzał świat w swym narodzeniu – tak jak ja, poznał trud wzrastania i nauki – tak jak ja, przeszedł przez chwile radości i bólu – tak samo jak ja.

A wszystko to stało się dzięki Maryi, Bogarodzicy. Jej Macierzyństwo odnosi się nie tylko do ciała; Ona jest Matką całego człowieka, z duszą i ciałem, a więc osoby Jezusa Chrystusa.

Modlimy się do Maryi jako Matki Bożej. Nic w tym dziwnego, skoro przez Nią Zbawiciel przyszedł na świat i skoro od Matki Boga jest tylko krok do Matki naszej, bowiem Syn Boży dał Ją nam za Matkę… a wcześniej stal się Synem Maryi „dla nas i dla naszego zbawienia”. Macierzyństwo Boże to pierwszy środek, dzięki któremu Bóg realizuje swój zbawczy plan wobec każdego z nas, a Jej Macierzyństwo ustawia Ją w wyjątkowej relacji do Boga.

Tytuł Bożej Rodzicielki jest podstawowym wezwaniem modlitewnym, gdyż odwołuje się do niezwykłej godności i władzy Maryi. Znamy teksty już z III w, które są dowodem na modlitewne wzywanie Maryi pod tym tytułem. Któż z nas nie modli się tą starożytną modlitwą? Któż nie zna „Pod Twoją obronę”?

Podobnie Różaniec, który jest mistycznym oglądaniem tej tajemnicy. Boże Macierzyństwo rozpoczyna się wraz ze Zwiastowaniem, owocuje napełnieniem Duchem Świętym w Nawiedzeniu, staje się Narodzeniem, a potem Dzieckiem ofiarowanym Bogu i wychowywanym w Nazarecie. Jest obecnością przy Cierpieniu, Męce i Śmierci Boskiego Syna, w której rozlewa się ono na wszystkich czerpiących z drzewa życia. Jest udziałem w Zmartwychwstaniu Syna i w Jego królewskim panowaniu w niebie.

Ale Różaniec otwiera nas na częściowe zaledwie poznanie tej prawdy. Podobnie jak każda inna modlitwa uczy nas pokory, uznania, że Bóg jest nieogarniony i niepoznawalny w swoim Majestacie, w swojej Tajemnicy, w swojej Miłości.

Co działo się w dniu ogłoszenia tego dogmatu? „Cale ludność miasta stała od wczesnego ranka aż do wieczora…” A kiedy ogłoszono Maryję Bogarodzicą, zapanowała nieopisana radość. „Skoro tylko wyszliśmy z Kościoła – wspomina św. Cyryl, przewodniczący Soboru – odprowadziła nas ludność z pochodniami aż do naszych domów… Radość zapanowała ogromna. Zapalono latarnie na mieście, a nawet niewiasty z kadzidłem szły przed nami”. Mieszkańcy Efezu, prości ludzie, umieli rozpoznać w swoim sercu prawdę o Matce Bożej. Nie umieli jej wyrazić inaczej, jak tylko swoją gorliwością w modlitwie i radością z ogłoszonego dogmatu…

Kto nie jest w stanie ogarnąć tej prawdy umysłem, niechaj ogarnia ją sercem. Kto nie potrafi jej zrozumieć, niech ją kontempluje. Bo, jak pisał św. Ludwik, tylko umartwienie – przylgnięcie do krzyża Jezusa i nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, która we Wcieleniu stała się „Służebnicą Boskiej Mądrości”, pozwoli być mądrzejszym od Salomona i wniknąć w prawdę, która prowadzi do zbawienia.

Uchowaj Boże, aby ktoś z nas sądził, że ten dogmat jest tylko intelektualnym rebusem i wyzwaniem dla naszego rozumu. Owszem, jest nim, i trzeba posłużyć się tym środkiem zbliżania się do Boga, jakim jest rozum, ale kiedy ociężały wóz naszego poznania dotrze do brzegu oceanu, trzeba wejść do łodzi modlitwy, a gdy ta dopłynie do górzystych fiordów Boga, trzeba wznieść się ponad nie na skrzydłach kontemplacji. I gdzieś wysoko, wysoko na niebie powierzyć się ufnie w ręce Boga, który cały napełni nas sobą. A wtedy?… Wtedy nie będziemy już musieli stawiać żadnych pytań.

Bo jak powiedział młody Wojtyła, nasza wędrówka rozpoczyna się od wielkiego wysiłku, ale prędzej czy później osiąga punkt, w którym działa już tylko sam Bóg.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Styczeń 1997

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Maryja Niepokalana Matka Boga i Matka nasza Księga 1

Maryja Niepokalana Matka Boga i Matka nasza Księga 1
ks. Dolindo Ruotolo

W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, 8 grudnia 1964 r., 82-letni ks. Dolindo Ruotolo zaczął pisać dzieło swego życia, trzytomowy traktat pt. Maryja Niepokalana. Matka Boga i Matka nasza. Praca nad tysiącem stron tekstu zajęła ks. Dolindo prawie pięć lat...

Share.