„Odtąd chcę poświęcić się Tobie całkowicie. Daj mi czas, a przyrzekam, że będę Ci służył. Zwróć mi lata «zniszczone przez robactwo i szarańczę», abym mógł pewnego dnia oddać Ci je pełne bohaterskich czynów”. (Frank Duff)

Człowiek ma wpisaną w serce potrzebę służby. Od nas zależy, kogo lub co uczynimy jej przedmiotem. Święci i ludzie wielcy duchem wybierali zawsze Boga w Trójcy Jedynego i Maryję. W tę służbę angażowali swoje zdolności, zdrowie, całe serce, nam zostawiając wzory do naśladowania. Jednym z takich ludzi był Irlandczyk, Frank Duff, wielki czciciel Matki Bożej, założyciel Legionu Maryi.

Urodził się w 1889 r. w Dublinie. Chyba po matce odziedziczył swoją wytrwałość w dążeniu do celu i gotowość podejmowania tego, czego nikt dotychczas nie próbował; jego matka była pierwszą w Irlandii kobietą, która zdała wymagane przez państwo egzaminy i była urzędnikiem państwowym.

W życiu codziennym Frank, którego każdy dzień rozpoczynał się Mszą świętą, a kończył modlitwą różańcową, był skromny i pełen pogody ducha Nie rzucał się w oczy – był średniego wzrostu, miał na sobie znoszone brązowe ubranie; do legendy przeszedł jego bardzo stary rower, którym poruszał się po okolicy.

APOSTOŁ MARYI

Zwyczajność Franka Duffa nie była pospolita Czuł niedosyt Boga, szukał Go i próbował kochać. Łaska poznania, czym jest wiara, umożliwiła mu również poznanie, czym jest życie bez Boga. Wspomina, że Bóg na pięć minut odebrał mu dar wiary: „Wydawało mi się, że zwariowałbym, gdyby ta próba trwała choć chwilę dłużej”. W 1916 r. podjął postanowienie: codziennie uczestniczyć we Mszy świętej i przyjmować Komunię świętą. Niebawem zrozumiał konieczność poświęcenia się całkowicie Jezusowi przez Maryję, tak jak uczynił to św. Ludwik de Montfort. Początek jego drogi wiązał się z pragnieniem poznania Maryi. Studia nad „Traktatem” św. Ludwika trwały… trzy lata.

Pewnego dnia apostolska grupa, do której należał Duff, wysłuchała referatu o prawdziwym nabożeństwie do Matki Najświętszej. Działo się to w sobotę w połowie sierpnia. Nikt nie przypuszczał, że siedemnaście dni później, 7 września 1921 r., w wigilię Narodzenia Matki Bożej, powstanie Legion Maryi.

JAK PACIORKI RÓŻAŃCA

Frank Duff pisał: „W zorganizowanej społeczności jednostka, nawet najbardziej wybitna, zadowala się rolą kółka transmisyjnego… Daje to pracy stokrotny plon, ponieważ przez to wielu, którzy by niczego nie dokonali w pojedynkę lub w ogóle by się niczego nie podjęli, staje w polu działania z entuzjazmem”.

Trzeba więc działać razem, bo każde dzieło Boże jest dziełem wspólnoty. Trzeba być jednym z paciorków, przykutym do innych łańcuszkiem obowiązków i zobowiązań, miłości i braterstwa, by stać się wraz z innymi wieńcem róż koronującym skronie Matki Bożej.

Z MAŁEGO ZIARNKA

Na początku, była to mała grapa, licząca piętnaście, dwadzieścia osób. Zwykli, prości ludzie, po których nikt nie spodziewał się rzeczy nadzwyczajnych. Jednak ich życie świadczyło o mocy ducha i to właśnie kazało Duffowi przeczuć już po trzech miesiącach istnienia Legionu, że stanie się on organizacją o światowym zasięgu. Przeczucie stawało się rzeczywistością. Najpierw była Szkocja, potem Anglia. W 1930 r. Legion Maryi istniał już we Francji, następnie w Meksyku i Kanadzie. W Polsce swoją działalność rozpoczął po 1948 r. Jakimś cudem w 1969 r. udało się uzyskać pozwolenie na okresową działalność ewangelizacyjną nawet w Związku Radzieckim.

Kiedy w maju 1979 r. Frank Duff spotkał się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, usłyszał wezwanie do jeszcze gorliwszego apostołowania i kierowania się przekonaniem wypełniającym każdą myśl, czyn i słowo, że „zwycięstwo przyjdzie przez Maryję”.

ZAANGAŻOWANIE SIŁ W SŁUŻBĘ MARYI

Całkowite oddanie to umiejętność odczytywania znaków czasu i podejmowanie wyzwań. „Znaki czasu – mawiał Duff – są rzadko kiedy wygodne dla nas”. Ta niewygodność była jakby potwierdzeniem, że do danego dzieła wzywa Bóg. Pierwszym dziełem Legionu było rozwiązanie problemu dziewcząt ulicznych. „Legionista nigdy nie mówi słowa «niemożliwę», bo u Boga wszystko jest możliwe”. Udało się namówić je do wzięcia udziału w rekolekcjach. Gdy sto sześćdziesiąt z dwustu dziewcząt podjęło decyzję nawrócenia, trzeba było stworzyć dla nich nowe warunki życia W lipcu 1922 r. udało się zrealizować to, co niemożliwe: powstało schronisko „Sancta Maria”.

Potem podjęto próbę nawrócenia j dzielnicy przestępczej. I znów praca w zaniedbanym, zdemoralizowanym j środowisku, gdzie żyło wielu bezdomnych i bezrobotnych, stała się wyzwaniem, któremu pod sztandarem Maryi i można było stawić czoła i można było zwyciężyć. W 1927 r. powstaje schronisko „Morning Star” dla pozbawionych dachu nad głową. Trzy lata później powstaje schronisko „Regina Coeli” dla matek z nieślubnymi dziećmi.

Legion realizował to, co jego założyciel nazywał „stawianiem na Boga wszystkiego, ryzykowaniem życia”. Bóg czyni cuda, ludzie zaś powinni niewzruszenie wierzyć i działać z cala mocą…

„DOSKONAŁOŚĆ DLA MARYI”

Oddajmy jeszcze raz głos Frankowi Duff: „«Doskonałość dla Maryi». Słowa te powinny być zachętą przy najbardziej nawet zwyczajnych zajęciach, np. kiedy wykonujemy ostatni ścieg igłą wykańczamy coś na wysoki połysk, oliwimy maszynę, robimy porządek po wykonanej pracy, upiększamy coś lub jesteśmy szczególnie uprzejmi… Artysta wykonuje ostatnie pociągnięcie pędzlem, ponieważ jest ono według niego konieczne dla wykończenia dzida. Przypatrującemu się laikowi wydawałoby się to niepotrzebne. A np. talerz, który wycieramy, nie będzie bardziej suchy, jeśli przetrzemy go jeszcze raz ścierką, ale w ten sposób nasze zwykłe wycieranie naczyń połączymy z domowym gospodarowaniem Maryi i włączymy je w dzieło zbawienia”. Duff dodaje jeszcze: .Jeżeli, kochając Maryję, uda nam się wykonać pracę w łączności z Nią i z przekonaniem, że jesteśmy Jej pomocni, to osiągniemy stadium, w którym praca nie jest już ciężarem”.

Duff bardzo podkreślał konieczność zjednoczenia z Maryją i obowiązek zawierzenia Jej we wszystkim, konieczność poznawania Matki Bożej i głębszego Jej miłowania: „Legion można łatwo zniszczyć. Wystarczy tylko zafałszowanie tego stosunku do Matki Bożej, tylko jedno odchylenie, jedno małe odchylenie. a wszystko zginie. Jest to jak przysłowiowa śruba, której brak unieruchamia całą maszynę”,

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Styczeń 1997

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

O różańcu Maryi Od Sykstusa IV do Piusa V
Angelus Maria Walz OP

O początkach i rozwoju niektórych nabożeństw warto niekiedy pisać – po to, by w końcu zebrać nagromadzone o nich wiadomości i poszczyć o nowe, w międzyczasie odkryte, źródła, tak żeby dotyczący ich materiał ukazać w nowym świetle. Taki właśnie cel przyświeca niniejszemu przedstawieniu pewnego etapu historii modlitwy różańcowej.

Share.