Ksiądz Emilio Cardenas jest członkiem Towarzystwa Maryi, jednego z najbardziej prężnych maryjnych zgromadzeń zakonnych w świecie. Od trzech lat wraz z dwoma współbraćmi mieszka w Częstochowie. Wiele czasu poświęca na głoszenie konferencji o Matce Najświętszej, wykorzystując przy tym przeźrocza ukazujące życie Matki Bożej, (red.)

Zacznijmy od księdza zakonnej tożsamości. Jest ksiądz marianistą, członkiem zakonu oddanego na służbę Matce Bożej. Wiele jest zakonów z Maryją w tytule. Dlaczego wspólnoty życia konsekrowanego tak mocno wiążą się z Matką Najświętszą?

Ten, kto się oddaje Chrystusowi, znajduje natychmiast obok Jezusa Najświętszą Pannę Maryję. Maryja jest ważną postacią w Bożym planie zbawienia. Dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia… przyjął ciało z Maryi Dziewicy” – mówimy w Credo. Nie można rozłączyć Jezusa i Maryi.

Przejdźmy do Ewangelii św. Jana. Czytamy w niej, że gdy Jezus zaczął gromadzić wokół siebie uczniów, najpierw zaprowadził ich do Kany Galilejskiej, aby byli w kontakcie z Niewiastą, z Matką. Takie spotkanie było potrzebne dla tworzenia wspólnoty. Po nim wiara uczniów wzrosła. Ewangelista mówi dalej, że również grupa nowych członków wędrowała z Maryją za Jezusem. Taki jest ciąg formacyjny, którego sam Jezus chciał dla swoich uczniów: związać ich z Maryją. Uważam więc za bardzo logiczne, że wiele zakonów chce mieć Maryję w tytule. To nie jest upiększenie nazwy. To dotyka istoty życia konsekrowanego.

Prawdą jest, że tylko niektóre zgromadzenia mają takie tytuły. To nie znaczy, że inne mniej kochają Matkę Bożą, lecz że obfite bogactwo Ewangelii objawia się wielopostaciowymi charyzmatami. Duch Święty wybrał niektóre zgromadzenia do życia tym szczególnym powołaniem. Jak franciszkanie powinni rozwijać charyzmat prostoty i ubóstwa, a dominikanie nauki i głoszenia wiary, tak my, marianiści, mamy za cel: wszystko zrobić, aby ludzie poznali, kochali Maryję i służyli Jej.

A jak te prawdy wyglądają w księdza osobistym życiu i powołaniu?

Jestem marianistą, bo tym maryjnym powołaniem obdarzył mnie Pan Jezus. Nie szukałem w informatorze listy zgromadzeń, aby potem dokonać wyboru. Z marianistami związany byłem od dzieciństwa. Mój ojciec był w ich szkole, moi bracia także. Szkołę podstawową i liceum zrobiłem u nich. Pełna nazwa mojego zgromadzenia brzmi: Towarzystwo Maryi. Jestem więc marianistą, bo Maryja otaczała mnie od dawna swoim „towarzystwem”.

Na początku mojego życia zakonnego nie miałem jasnej świadomości własnego charyzmatu. Ale z upływem lat coraz bardziej odkrywałem doniosłość i sens tego powołania. W trudnych momentach czułem, że Maryja była obok mnie. Powoli zacząłem dostrzegać wielkość Jej osoby. To był dla mnie ten znak, o którym mówił prorok Izajasz. Mając przed sobą Bogarodzicę, zrozumiałem, że Pan Jezus mówił do mnie: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny przyjąłem Ją do siebie. Moja profesja zakonna, jak każdego marianisty, jest przymierzem z Maryją. Marianiści, nie mając własnego habitu, mają jednak własny znak, unikalny wśród męskich zgromadzeń. W czasie ślubów wieczystych wkładamy na palec prawej ręki złotą obrączkę, która oznacza nasze przymierze z Maryją. Czasami to może niektórych szokować. Ale jest to nasza tradycja już od stu osiemdziesięciu lat Obrączkę otrzymałem od pewnego współbrata, który zmarł przed moją profesją wieczystą. Był on wspaniałym marianistą, profesorem fizyki jądrowej, gorąco kochającym Najświętszą Maryję Pannę. Mając więc tę obrączkę na ręku, czuję, że Maryja jest i będzie zawsze wierna przymierzu, które z Nią zawarłem. Chciałbym jednak na końcu podkreślić, że w moim maryjnym powołaniu bardzo mi pomogły studia mariologiczne, które odbyłem za granicą i które chcę z radością kontynuować w Polsce.

Jest ksiądz Hiszpanem, a Hiszpania – podobnie jak Polska – jest tradycyjna, bardzo katolicka i maryjna…

„Oto błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia” (Łk 1,47). Ciekawe proroctwo, które wypowiedziała Matka Pana wobec kuzynki Elżbiety. Jeśli historia nie potwierdziłaby tej prawdy, moglibyśmy myśleć, że słowa te zostały wypowiedziane przez człowieka szalonego. Cudowny jest ten nieustanny hymn na chwałę Maryi, jaki rozbrzmiewa w historii, który także dał się słyszeć w Hiszpanii. Już od pierwszego pokolenia zaczęło się tam wypełniać to proroctwo chwalebnej i błogosławionej Pani. Stara tradycja mówi, że w czasach ewangelizacji rzymskiej Hiszpanii, apostoł Jakub, znajdując się w miejscu Caesaraugusta, czyli Saragossa, poczuł się bezsilny wobec przeszkód uniemożliwiających jego misję. Kiedy trwał na modlitwie ze swoimi ośmioma uczniami nad rzeką Iber, stanęła przed nim Matka Boża, aby dodać odwagi swojemu duchowemu synowi, Jakubowi (to nie było objawienie, ale przyjście, bo jeszcze Najświętsza Panna Maryja żyła i mieszkała w Jerozolimie, skąd cudownie przyszła). Jako znak swej obecności pozostawiła kolumnę, na której św. Jakub miał zbudować Kościół.

Matka Boża jest więc dla Hiszpanów filarem wiary, Pocieszycielką apostołów, Wspomożycielką misjonarzy. Nie byłoby sprawiedliwe powiedzieć, że Hiszpania jest ziemią Maryi, bo Matka Boska kocha każdą ziemię, każdy kraj i wszystkie narody. Ale kiedy widzieliśmy kilka lat temu papieża Jana Pawła II całującego ze czcią i szacunkiem hiszpańską ziemię, a potem filar pozostawiony przez Maryję w Saragossie, zrozumieliśmy, że Papież chciał nam coś powiedzieć: że my, Hiszpanie, musimy traktować z większym szacunkiem naszą ziemię, nasz kraj, naszych ludzi.

Czy można wskazać na jakieś kamienie milowe hiszpańskiej maryjności?

Myślę, że można mówić nawet o pięciu. Po pierwsze, w Hiszpanii miał miejsce pierwszy osobisty akt zawierzenia Matce Bożej. W pierwszych wiekach naszą wiary Hiszpania pozostawała pod głębokim wpływem greckich i łacińskich Ojców Kościoła i pierwszych soborów. Sobór Efeski wprowadził do nas specjalną cześć dla Bogarodzicy. Ale w Hiszpanii mówimy częściej Dziewica, jak lubimy nazywać Maryję na Zachodzie. Tytuł Bogarodzica lub Matka Boska jest bardziej teologiczny i mniej popularny. Ale miłość jest taka sama i tam, i tutaj. Jedna postać wyróżnia się między czcicielami Maryi – św. biskup Ildefons z Toledo (†667), niesamowity człowiek zawierzenia, który poświęcił się jako niewolnik Służebnicy Pana.

Ildefons z Toledo wyznacza drogę, na którą kiedyś wkroczy nasz polski człowiek zawierzenia, św. Maksymilian Maria Kolbe.

Po drugie, teksty napisane po hiszpańsku głoszą chwałę Matki Bożej. Dawniej w Hiszpanii ludzie mówili po łacinie. Także Maryja chwalona była po łacinie. W Santiago de Compostela biskup św. Piotr de Mouzonzos skomponował najpopularniejszą łacińską pieśń maryjną Salw Regina (Witaj, Królowo), znaną na całym świecie. W ciągu wieków rozwinęły się łacińskie dialekty: kastylijski, galicjański, kataloński. I trzeba powiedzieć, że pierwsze teksty napisane w języku krajowym były pochwałami na cześć naszej Pani. Już w XIII w. król Alfons X komponował piękne pieśni maryjne, a Gonzalo de Berceo, trubadur Dziewicy, napisał po hiszpańsku cudowny wiersz do Maryi. Odtąd każdy wielki hiszpański poeta poświęcał wszystkie siły, aby chwalić Matkę Pana.

Trzecim kamieniem milowym jest pewnie cześć dla Niepokalanego Poczęcia?

To rzeczywiście wielka cecha hiszpańskiej pobożności, nasza bezwarunkowa obrona Niepokalanego Poczęcia. W XVII w. entuzjazm z faktu, że Maryja jest wolna od grzechu pierworodnego, ogarnął całą ludność. Na uniwersytecie trzeba było składać ślub obrony Niepokalanego Poczęcia, aby otrzymać doktorat. Artyści Ribera, Murillo i Zurbaran namalowali najpiękniejsze obrazy. W Hiszpanii nie ma takich pozdrowień religijnych jak w Polsce: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” lub „Szczęść Boże”. Witamy się, chwaląc Niepokalane Poczęcie słowami: „Ave, Maryjo Najczystsza”. I na to się odpowiada: „Bez grzechu poczęta!” Nie czas omawiać wszystkie elementy pobożności hiszpańskiej, powiem tylko, że popularność Matki Bożej znajduje wyraz w imionach, w sanktuariach, w procesjach, w świętach…

Rozmawiamy o wspaniałej historii i tradycjach Hiszpanii A jak są one podejmowane i kontynuowane dzisiaj?

Obraz, który przed wami nakreśliłem, wygląda trochę triumfalnie. Można wyciągnąć wniosek, że Hiszpania przodowała zawsze w maryjnej pobożności. Ale to nieprawda. Głęboki kryzys kulturalny dotyka mój kraj od czasów wojny Napoleona, kiedy Hiszpanię ogarnął wpływ Rewolucji Francuskiej. Powoli dużo religijnych form zostało pozbawionych treści; stały się tylko zewnętrzne. Dużo dziewcząt nosi imię Maria, ale nie są to osoby wierzące, a ich zachowanie nie zgadza się z wzorem Matki Pana. Dla niektórych tradycja oznacza tylko zewnętrzne folklorystyczne formy, bez wiary. Może jest trochę tak, jak w Polsce, gdzie spotykam ateistów, którzy jedzą rybę w Wigilię Bożego Narodzenia, bo to polski zwyczaj. Chrześcijańska tradycja staje się w tym przypadku pustym zwyczajem, procesje pięknymi paradami dla turystów, a sanktuaria – celem wycieczek. I taką sytuację przeżywamy w Hiszpanii… I to jest nasz problem. Hiszpański Kościół czyni rachunek sumienia. Dlaczego tak się stało? Kto jest winien? Amerykanie, zawsze optymiści, nie mówią: to jest problem, lecz: to jest wyzwanie, wyzwanie do walki. Nie wolno więc płakać; coś trzeba zrobić. Każdy ruch kościelny reaguje na tę sytuację inaczej, zgodnie ze swoim charyzmatem. Mam nadzieję, że będzie kiedyś okazja, by szerzej o tym opowiedzieć.

Dziękuję za bardzo pouczającą rozmowę.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Styczeń 1997

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Życie Maryi

Życie Maryi
ks. Andrzej Zwoliński

Celem niniejszej książeczki jest zebranie tego, co mówi o Maryi Pismo Święte, ale też zatrzymanie się nad przekazem Tradycji i okolicznościami, które wynikają z nauk historycznych dotyczących epoki obecności Maryi na ziemi. Każdy fragment Jej życia może bowiem stać się przedmiotem zadumy i źródłem pogłębiania czci i szacunku dla Niej.

Share.