„U schyłku stulecia świat wypełnił się przedmiotami. Rzeczy stawały się coraz piękniejsze i lepsze, a człowiek poprawiał je i doskonalił bez końca. Znęcony ich blaskiem, wymyślną formą oraz wyrafinowanym przeznaczeniem zapamiętał się i rozmiłował w swoim «stworzeniu». Zaabsorbowany bardzo ważnymi zajęciami zapomniał o pielęgnowaniu w sobie istoty duchowej, która pozbawiona opieki powoli więdła i usychała niczym kwiat w zimowym ogrodzie.

Niezauważalnie dla samego siebie człowiek nabierał podobieństwa do otaczających go przedmiotów. Jego piękna, ciesząca wzrok postać często kryła wewnętrzną nicość. Ten, którego imię ciągle jeszcze brzmiało dumnie, coraz dalej brnął w doczesność. Oceniał bliźnich po krawacie, domu, samochodzie, a starość, cierpienie i śmierć uważał za wstydliwe słabości. Doświadczonych przez los i potrzebujących prędko usuwał poza granice swojego świata. Zamykał ich w lśniących zimną czystością ośrodkach i ferował «dobrodziejstwo higienicznej i humanitarnej eutanazji^ Profanując miłość próbował zastąpić ją seksem. Odpowiedzialność skazał na zapomnienie, a dzieło przekazywania życia sprowadził do zagadnienia «suwerenności brzucha». W końcu, gdy uznał swój rozum za ostateczne odniesienie, poczuł się równy Bogu. Codziennie wprowadzając się w dobre samopoczucie nie dostrzegł, że powoli acz nieuchronnie zmierzał ku otchłani…”

Oto początek opowieści, która niechybnie byłaby się dokonała, gdybyś…, tak gdybyś właśnie Ty, droga Ewo, pewnego dnia nie oprzytomniała. Wówczas to po raz pierwszy od dłuższego czasu spostrzegłaś bezsens zajmowania się walką zwykłych proszków i niezwykłych szamponów z ich nadzwyczajnymi wrogami. Zrozumiałaś, że najnowszy samochód nie może Ci zapewnić bezpieczeństwa, a książka telefoniczna nie jest jedyną książką, jakiej naprawdę potrzebujesz. Zaprotestowałaś słysząc w radiu, że Twój partner składa się w 80 proc. z wody, a płyn ten powinnaś starannie uzupełniać podobnie jak benzynę w samochodzie.

Powtórne narodziny przeżyłaś w chwili, gdy pojęłaś, że nie jesteś tylko sumą włosów, paznokci i skóry, które domagają się odpowiedniej pielęgnacji. Uświadomiłaś sobie, iż o Twojej wartości nie decydują piękna twarz i figura modelki, a przez głowę przeleciało Ci, na razie nieśmiałe, podejrzenie, że to nie modna suknia zdobi człowieka. Pomyślałaś, że wizerunek, „kobiety sukcesu” niekoniecznie musi przystawać do Ciebie.

Jak przez mgłę przypomniałaś sobie to, co mówiła Ci matka, a co słyszała ona od swojej matki: Pan Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo oraz nakazał mu kochać bliźniego swego.

Kiedy przywołałaś ową prawdę, wyzwoliłaś się z niewoli rzeczy, odkładając przedmioty na należne im miejsce. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki twoje „mieszkanie” zamieniło się w „dom”, a domowe ognisko rozgorzało z nową siłą. Starannie przygotowałaś miejsce dla drugiego człowieka. Odsunęłaś zasłonę względności i relatywizmu i świat za oknem zalśnił bielą i czernią – barwami dobra i zła – tracąc brudną powłokę utkaną z odcieni szarości. Pełna miłości i wybaczenia dla słabości (lecz nie przyzwolenia dla występku), pewna mądrością, którą otrzymałaś, przycisnęłaś do piersi niemowlę. Tak jak czyniłaś to po wielokroć przez wieki. To dzięki Twemu posłannictwu, Ewo…

Artykuł pochodzi z miesięcznika Różaniec – Grudzień 1995

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Dzieci Boga Świadectwa Matek

Dzieci Boga Świadectwa Matek
Magdalena Kamińska

„Dzieci Boga Świadectwa Matek” to zbiór świadectw o «życiu jako dialogu pomiędzy Stwórcą a stworzeniem». Dwanaście matek jak dwanaście plemion Izraela i jak dwunastu Apostołów opowiada kobiecymi i matczynymi zarazem ustami o pasji życia, jaką Bóg wszczepił w serce człowieka.

Share.