Poprzez wieki, poprzez historię naszego Narodu, Maryja – Matka Syna Bożego była nierozdzielnym jej elementem. Obrała sobie tron królowania na Jasnej Górze i sprawiła, że Polacy zawsze, a zwłaszcza w czasach największych zniewoleń Narodu czuli się tu prawdziwie wolni.
Dziś nam tej nadziei ogromnie potrzeba. Po raz pierwszy w dziejach Narodu polskiego tak wielka rzesza naszego ochrzczonego społeczeństwa opowiedziała się za zmianą naszej tożsamości. Opowiedziała się za Polską bez Boga, bez Chrystusa, bez Kościoła, bez Matki Bożej, bez tradycji chrześcijańskiej. Opowiedziała się także przeciw życiu, za eutanazją i cywilizacją śmierci. Bardzo do tej sytuacji przystają słowa modlitwy Ojca Świętego: „Matko. Może jeszcze nigdy tak jak teraz nie trzeba było, abyś wzięła w swe macierzyńskie dłonie serca i myśli Polaków. Abyś wzięła w swe ręce losy mojego Narodu”.
Wiadomo, że 340 lat temu, 18 listopada 1655 r. rozpoczęło się oblężenie Jasnej Góry, przez Szwedów i Polaków – zdrajców. Dużo szumu narobiono w związku z oświadczeniem ostatniego z następców ojca Kordeckiego – przeora Jasnej Góry. Zdaje się, że duchowe oblężenie Jasnej Góry trwa i nie wolno ludzi złych wpuszczać z urzędu do sanktuarium Narodu tylko po to, by mogli pokazać się w telewizji mając przewrotne zamiary.
Stan zagrożenia zmusza nas do szukania dróg wyjścia. Wielkość przeora Kordeckiego polegała na tym, że w chwili śmiertelnego zagrożenia Ojczyzny przez szwedzki potop dobrze ocenił sytuację i ukazał siłę, do której zawsze odwołać się można, w imię której Polacy zdolni są do każdego wysiłku. W imię tej siły podjął on obronę i zwyciężył ratując sanktuarium jasnogórskie i całą Polskę. Tą siłą Polaków jest wiara w Boga żywego, przywiązanie do Chrystusowego Kościoła, miłość i cześć dla Najświętszej Maryi Panny. Oto jak o ojcu Kordeckim mówił w wykładach paryskich Adam Mickiewicz: „Polska nie wydała geniusza czynnego o takiej potędze, jaką miał geniusz bierny owego mnicha. Wznosił się on do tej wysokości, w której przenika się przyszłość. Kordecki jest jednym z tych ludzi, których Opatrzność zsyła od czasu do czasu, jako wzory dla następnych pokoleń. Nigdy idea polska nie znalazła równie pełnego wcielenia, jak w nim”.
SKRAWEK ZIEMI WOLNY OD WROGA
W roku 1655 cała Polska znalazła się w ręku najeźdźców. Istny potop szwedzki zalał kraj. Poddały się bez oporu najpotężniejsze twierdze, najwytrawniejsi wodzowie. Bezradny król opuścił granice Ojczyzny, wydawało się, że nie będzie ratunku, ale pozostał maleńki skrawek ziemi wolny od wroga – Jasna Góra Częstochowska – Sanktuarium narodowe, którego przeorem był mąż nieugiętego ducha – Augustyn Kordecki. Gdy niemal wszyscy złożyli broń, on jeden nie zwątpił – przeciwnie – zrozumiał, o jakie wartości chodzi, i że za żadną cenę nie wolno się poddać.
Zorientowanie się w sytuacji, przeniknięcie zamysłów wroga i straszliwych skutków poddania się, to pierwsza wielka zasługa przeora Kordeckiego.
Zwycięstwo Szwecji nad Polską miało być tylko jednym z etapów w planach Karola Gustawa. Królowi szwedzkiemu, jak wiemy, chodziło nie tylko o zagarnięcie Prus Wschodnich i Książęcych, by przez to odsunąć Polskę od Bałtyku. Jego zdobycze szły w kierunku założenia wschodniego imperium protestanckiego, przeszkadzała mu w tym katolicka Polska, a w związku z tym i klasztor jasnogórski.
BITWA O LOSY RZECZYPOSPOLITEJ
Gdy już prawie cała Polska leżała u jego stóp, Jasna Góra pozostała nietknięta: dla Polski ostatnia siła – ratunek i ocalenie. Przeor Kordecki zrozumiał, że broniąc Jasnej Góry będzie bronił Narodu, wiary i zagrożonego katolicyzmu. Zrozumiał, że cios zadany religii katolickiej – byłby zarazem śmiertelny dla Polski, a zniszczenie religii byłoby zniszczeniem fundamentów Narodu. Bowiem podważenie jednej prowadzi do ruiny drugiej. Dlatego właśnie przeor jasnogórski zamknął bramy klasztoru przed Szwedami. Pisze o tym w swym pamiętniku oblężenia Częstochowy w Gigantomachii sam przeor. „Pilnie na to zważać trzeba, żeśmy się podjęli bronić Kościoła Bożego i dobra całej najdroższej Ojczyzny. Milczymy o najpiękniejszym, a zarazem koniecznym obowiązku obstawania przy Bogu i oddania dla Niego owocnie naszego życia. A zatem chociażbyśmy wiedzieli, że nieprzyjaciel przemoże nasze siły, przecież jak długo sposobność pozwoli i duch w ciele pozostanie, będzie to zawsze chlubną i zbawienną rzeczą odważnie za Boga walczyć”.
„Opór, który się tu począł – pisze Sienkiewicz w Potopie – szerzył się jak pożar.” Spostrzegł generał w końcu, o co ojcu Kordeckiemu chodziło. Nie o owo gniazdo skaliste, nie o Jasną Górę czy o skarby nagromadzone w klasztorze, nie o bezpieczeństwo Zgromadzenia, ale o losy całej Rzeczypospolitej. Czyż decyzja Kordeckiego nie była zuchwalstwem? Kiedy „kraj cały był jako okręt pogrążony już w otchłani, a jeno ów klasztor sterczał jeszcze jak koniec masztu nad falami. Czyli więc mogli rozbitkowie, do tego masztu uczepieni, myśleć jeszcze nie tylko o własnym ocaleniu, ale o wydobyciu całego okrętu spod toni? Wedle ludzkich obrachowań nie mogli” – pisze Sienkiewicz. Ale Kordecki wiedział, że w nadzwyczajnych zagrożeniach trzeba szukać nadzwyczajnych i nadziemskich mocy, że są siły, na które zawsze rachować można i trzeba. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, zwłaszcza za przyczyną Tej, która pierwsza uwierzyła w to, co po ludzku niemożliwe.
BOŻY REALISTA
Przeor Jasnej Góry nie był szaleńcem, był realistą, ale realistą Bożym. I znalazł ratunek w Maryi. Nie ulega kwestii, że Bóg wszystko może. „Wiara twoja cię uzdrowiła” – mówił Chrystus do tych, którzy Go dotykali. Ojciec Kordecki nie tylko sam uwierzył w niezwyciężoną moc Matki Najświętszej i skuteczne Jej wstawiennictwo u Boga, ale porwał swoją wiarą braci zakonnych i cały Naród. A oto również dzisiaj chodzi. W swoim pamiętniku oblężenia Częstochowy Kordecki pisał: „Cała siła ocalenia z Jasnej Góry pochodzić musi, ta bowiem sama, choć tyle już ciała Ojczyzny uległo wrogowi, pozostała dotąd nietknięta. Tu najdostojniejsza Pani Nieba – poczynając sobie za rzecz miłą i przystojną nazywać się Królową Polski, zasiąść niegdyś raczyła i uczyniła Jasną Górę stolicą swojego Królestwa”.
Podejmując obronę Jasnej Góry ojciec Kordecki wiedział, że porwie za sobą wszystkich Rodaków. Wiedział to król szwedzki, że atakowanie obrazu Maryi wywoła u Polaków jeszcze większy gniew. Miał rację Sienkiewicz, gdy pisał, że jest takie miejsce w Narodzie, którego bezkarnie dotknąć nie wolno, bo wtedy Naród zawyje z bólu i zerwie się do okropnej walki, a miejsce to zwie się Jasna Góra.
Maryja nie zawiodła przeora jasnogórskiego. Wydarzenia, które nastąpiły później, tkwią korzeniami w cudownej obronie Jasnej Góry. Śluby królewskie 1. kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej, gdy tułaczy król oddawał swą koronę Królowej nieba, czyniąc Ją po wszystkie czasy Królową Polski, to owocowanie wiary i mocy, i bohaterskiego czynu ojca Kordeckiego. Odtąd Naród polski we wszystkich swoich udrękach, przeciwnościach i burzach dziejowych – z większą jeszcze niż dotychczas ufnością i nadzieją patrzy ku Jasnej Górze zwycięstwa Wiedzą o tym najwięksi wrogowie Narodu. Gubernator Hans Frank pisał w noc hitlerowskiej okupacji: „Gdy wszystkie światła dla Polski zgasły, to wtedy zawsze jeszcze była Święta z Częstochowy i Kościół katolicki”.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Styczeń 1996
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Apelowe „Głosów Zbieranie” 2021
abp Wacław Depo
Mając świadomość, że Kościół Częstochowski ma szczególną misję, z racji obecności cudownej Ikony Bogarodzicy, oraz to, że Częstochowa jest słusznie nazywana „duchową stolicą Polski”, proszę przyjąć te słowa Apelowych „Głosów Zbierania”, również jako hołd wdzięczności za życie i posługę śp. Ks. Abpa Stanisława Nowaka.