Podziwiam i chylę czoła przed moim kolegą, który już siódmy rok jest trzeźwym alkoholikiem.

Wiem, jak trudna była jego droga do tak radykalnej zmiany, ale też widzę, jakie dzisiaj przynosi ona owoce w jego życiu. To nie był tylko jednorazowy akt jego woli. Za Jerzym Liebertem trzeba tu powiedzieć: „Jedno wiem i innych objawień / Nie potrzeba oczom i uszom – / Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę” (Jeździec).

Bardzo często nas katolików nazywają „radykałami”. I wcale nie obrażałbym się na to, bo przecież sam Jezus wzywa nas do ewangelicznego radykalizmu. „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16, 24-25). Grzegorz Kramer SJ napisał, że: „radykalizm chrześcijaństwa polega na tym, że traci się swoje życie. Najpierw swoje racje, ustępuje się w sporze, oddaje kawałek płaszcza, kiedy mnie biją – daje drugi policzek, a ostatecznie oddaje swoje życie. (…) Taki jest Jezus, kiedy spotyka się ze mną – grzesznikiem. A ja chcę (my chcemy) Go naśladować”.

Coraz bardziej przekonuję się o tym, że dzisiaj przyszedł czas wiary radykalnej, która zaczyna nas kosztować, która nie jest już tylko bronieniem swojego świętego spokoju. Wiary, która kiedy spotyka się ze złem, to nie przejmuje jego sposobów działania.

Wobec zjawiska rozmydlania wiary, układania sobie życia według „swoich”, a nie Bożych przykazań, a przy tym mocnego przekonania: „jestem katolikiem”, trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć za Chrystusem: „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6, 24), stawiając „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”.

Czas Wielkiego Postu, który jest przed nami, jest piękną okazją dla nas, aby podjąć „radykalne” kroki. Nie mówię tu o surowych postach i biczowaniu się (dla niektórych byłoby to zbyt proste). O wiele trudniej (sam wiem to po sobie) jest podjąć się systematycznej pracy nad sobą, zerwania ze złymi nawykami i przyzwyczajeniami, odrzucić to, co jest powodem do grzechu, a przede wszystkim „pójść na całość” za Jezusem. Oddawać Mu wszystko, przyjąć wszystko tylko z jednego powodu: z miłości. Tak jak On z miłości do nas wziął na krzyż nasze grzechy i umarł, aby przywrócić nam utracony raj.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – LUTY 2024 r.

Share.

Redaktor naczelny „Różańca”.