Każdy z nas jest tajemnicą. Bóg jest pełen tajemnic. Odsłania je wybranym i dla wybranych. Każde ochrzczone serce jest wybrane, choć nie zawsze zainteresowane zgłębianiem Bożych tajemnic.

Tak było ze mną. Przez długi czas żyłam ukryta przed Bogiem w zaroślach świata, a jedyne tajemnice, jakie chciałam odkryć, dotyczyły mojej przyszłości. I bynajmniej nie szukałam odpowiedzi u Boga, ale u Jego nieprzyjaciela. Moja nieświadomość nie była usprawiedliwieniem, ale wierzę, że prowokowała litość Boga. Babcia przez lata spokojnie przesuwała paciorki różańca, na co patrzyłam z brakiem zrozumienia. Teraz myślę, że to jej modlitwy, złączone z modlitwami Maryi, sprowadziły na mnie wielkie Boże miłosierdzie i… nawrócenie.

DAR OCZYSZCZENIA SERCA

Nadszedł sylwester. O północy wyszliśmy z mężem przed dom. Zostaliśmy zaproszeni przez nowych sąsiadów na kieliszek szampana. Poznaliśmy tam pewne małżeństwo. Kobieta miała na imię Maria. Wizyta trwała kilka minut. Nie rozumiałam, dlaczego, ale miałam silne pragnienie, aby poprosić ją o numer telefonu i umówić się z nią na spotkanie. Tak zrobiłam. Było mnóstwo przeszkód, ale w końcu się udało. Usłyszałam jej świadectwo. W nim było dla mnie światło, drogowskaz, mapa. Minęło kilka tygodni. Pragnęłam, abyśmy spotkały się razem z naszymi mężami. Termin, który wszystkim pasował, wypadał w czwartek – dzień wspólnej modlitwy ich grupy. Pojechaliśmy. Spotkanie zaczęło się od wzywania Ducha Świętego. Nagle zaczęłam zalewać się łzami. Było mi niezręcznie wobec wszystkich nieznanych mi osób, ale nie mogłam przestać płakać. Płakałam jeszcze kolejne dwa dni. Nie rozumiałam, dlaczego. Nie zdawałam sobie sprawy z daru, jaki otrzymałam, daru łez, daru oczyszczenia serca. I ruszyło…

Modlitwa w domu, wspólne czytanie Pisma Świętego, modlitwa we wspólnocie. I wreszcie pojechaliśmy na pierwsze rekolekcje – Kurs Filip. Z tych rekolekcji pamiętam dwie rzeczy: oddałam życie Jezusowi i zachwyciłam się ikoną Maryi, która trzyma na swych piersiach Ducha Świętego.

NOWE ŻYCIE W BOGU

Miesiąc później zdiagnozowano u mnie dużego guza w narządach rodnych. W tym samym czasie rozpaliła mnie wysoka, 40-stopniowa gorączka, która trawiła mnie przez kolejnych sześć dni. Antybiotyki nie działały. Modliłam się cały czas o uzdrowienie. Byłam już bardzo słaba, wycieńczona. Przeczuwałam, że to są już ostatnie chwile życia. Mówiłam: „Boże, czy chcesz mnie już zabrać? Dobrze, zgadzam się na Twoją wolę. Jeśli chcesz, weź mnie! Proszę Cię tylko o jedno: zaopiekuj się moją rodziną, moim mężem i dziećmi”. Wybiła godzina 15.00, odmówiłam Koronkę do Bożego miłosierdzia za konającego – tym razem we własnej intencji.

W tym czasie Maria z mężem dowiedzieli się o mojej sytuacji, upadli na kolana z różańcem w ręku. Gdy odmawiali drugi dziesiątek, rozważając tajemnicę cudu w Kanie Galilejskiej, gorączka z 40 stopni spadła do 36,6. Wstałam z łóżka. Wrócił apetyt. Zmyłam z siebie poty i pełna energii pojechałam ze zdezorientowanym mężem na czwartkowe spotkanie modlitewne. Wszyscy byli zdziwieni, z wyjątkiem małżeństwa, które tego dnia żarliwie modliło się za mnie na różańcu. Nazajutrz rano, na wspólnej modlitwie, mąż otworzył Pismo Święte i przeczytał: „A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło. Rzekli mu: «Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka». Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: «Syn twój żyje». I uwierzył on sam i cała jego rodzina” (J 4, 51-53).

Czyżby Bóg potwierdził uzdrowienie? Pojechałam na badanie. Okazało się, że nie ma śladu po guzie. Uwierzył mój mąż, uwierzyłam ja i cała nasza rodzina. Tak oto, w wigilię 39. urodzin, dostałam nowe życie. Życie w Bogu!

POD PŁASZCZEM MARYI

Postanowiłam radykalnie zmienić swoje życie i przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania. Po wielu latach od ostatniej spowiedzi przyszłam do konfesjonału w kaplicy objawień Matki Bożej w Warszawie na Siekierkach. Wyspowiadałam serce… pod płaszczem Maryi. Dwa dni później pojechaliśmy z mężem na Jasną Górę, by zawierzyć siebie i nasze małżeństwo Matce Bożej.

Wdzięcznym sercem wyśpiewuję Bogu Magnificat. Chłonę Boga. Stał się moją pasją. Dużo do Niego mówię, a On mi odpowiada. Przez Słowo Boże, przez wydarzenia, przez drugiego człowieka. Dotyka serca. Wskazuje na jakiś temat i daje pragnienie, by go pogłębiać.

Jakiś czas temu jednym z takich tematów była Fatima. Ochotnym sercem zapragnęłam odpowiedzieć na wezwanie do pokuty, odpowiedzieć na apel Maryi proszącej o codzienną modlitwę na różańcu. Podjęłam nabożeństwo pięciu pierwszych sobót. Mój entuzjazm udzielał się innym. Ktoś dał mi Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Zachwyciłam się tą książką, a ona mnie… zawstydziła.

Do tamtej chwili dzieliłam wiernych na tych, którzy mają pobożność maryjną, oraz tych, którzy są „bardziej” Jezusa. Siebie zaliczałam do tej drugiej grupy. Dla Maryi miałam wdzięczność za Jej fiat, miałam wdzięczność za Owoc Jej łona, miałam szacunek, miałam wiarę w Jej potężne orędownictwo. Nie miałam dla Niej jedynie takiej czułości, jak dla Jej Syna. Bóg nie chciał, by tak było. Zrozumiałam, że Serce Jezusa jest ściśle złączone z Sercem Maryi, że to Komunia Miłości, w którą moje serce pragnie się włączyć. Zaczęłam prosić Jezusa, by dał mi swoją miłość do Maryi, abym Ją pokochała tak jak On. Abym się z Nią zaprzyjaźniła, zbudowała prawdziwą relację. Abym Ją lepiej poznała.

W SERCU MARYI NAJBEZPIECZNIEJ

W orędziu z Fatimy czytamy m.in.: „Jezus chce – mówi Maryja – abym była bardziej poznana i miłowana”. Duch Święty w nieprawdopodobny sposób zaczął objawiać mi Maryję, Jej matczyną miłość, Jej czułość, Jej piękno, Jej działanie w moim życiu. Stało się dla mnie jasne, że to Maryja zaprowadziła mnie do Jezusa, że to Ona jest Tą, która widzi moje braki i zwraca się do Syna, by je uzupełnił. To Ona wychowuje mnie do miłości. Pojęłam też, że wszystkie łaski, których Bóg nie szczędził mi i mojej rodzinie, otrzymaliśmy w odpowiedzi na Jej modlitwy, przez Jej miłość, przez Jej ręce, przez Jej Niepokalane Serce.

Pod Jej płaszczem zaczęłam kryć się przed złym, w Jej dłonie wkładać wszystkie modlitewne intencje, w Jej Niepokalanym Sercu składać wszystko, co mam, jak w bezpiecznym sejfie. U Niej wszystko jest bezpieczne. Przyjęłam, że Maryja – nie święta, ale Najświętsza Matka – dba o mnie doskonale i wyposaży mnie w każdą potrzebną łaskę dokładnie wtedy, kiedy będzie mi ona potrzebna. Zaufałam Jej w pełni i oddałam się pod Jej opiekę.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – STYCZEŃ 2017 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Małżeńskie ABC według św. Jana Pawła II
Elżbieta Marek

Alfabet teologii ciała zaczerpnięty z „Miłości i odpowiedzialności” oraz wybranych katechezach środowych św. Jana Pawła II. Hasła uporządkowane według alfabetu w prosty i przystępny sposób opowiadają o małżeństwie i ludzkiej miłości. Zawsze warto wracać do źródła i przekładać treści trudne i mało zrozumiałe na prosty język. Takim właśnie tłumaczeniem ważnej nauki Jana Pawła II o małżeństwie i rodzinie jest ta książka. Doskonały prezent dla narzeczonych i małżonków.

Share.