W ogłoszonej dziesięć lat temu encyklice „Redemptoris Mater” Ojciec Święty wspomniał o swoistej geografii wiary i pobożności maryjnej. Obejmuje ona wszystkie miejsca szczególnego pielgrzymowania ludu Bożego, który pragnie spotkania z Maryją. W tym kontekście Jan Paweł II wymienił Lourdes, sanktuarium, które – jak podkreślił w 1983 r. – jest zawsze obecne w jego sercu. W miesiącu, w którym obchodzimy już po raz piąty Światowy Dzień Chorego, zatrzymajmy się nad słowami Papieża wypowiedzianymi w miejscu, gdzie Maryja objawiła się Bernadecie. (red.)
Lourdes jest miejscem, gdzie sumienie staje się czyste lub odzyskuje przejrzystość i odnajduje swe pierwotne ukierunkowanie, razem z Maryją, tak bardzo czczoną w tym kraju od dawna.
Było tak w XIX wieku i tak jest dzisiaj. Kiedy ludzie próbują budować humanizm bez Boga wtedy tracą poczucie grzechu, a także poczucie sensu życia. Sumienia się zaciemniają jak w grzechu pierworodnym, nie umieją odróżnić dobra od zła. Wielu nie wie, co to grzech, albo nie chce wiedzieć, sądząc, że świadomość grzechu alienuje ludzką wolność. Jakże trudno jest przekonać świat o nędzy własnego grzechu i o konieczności zbawienia.
SANKTUARIU OTWARTE NA CAŁY ŚWIAT
Uważam, że Francji przypadło w udziale wielkie szczęście posiadania w tym rejonie tak ważnego miejsca! Prawdę mówiąc – nie posiadania, bo zostało jej ono dane całkowicie jako łaska: Francja nie rozporządza nim jako skarbem przeszłości, nie traktuje jako osiągnięcia turystycznego, ale jako tajemnicze źródło przyciągające dusze, by je odnowić, jako źródło, które winno być dostępne dla przybyszów z całego świata Ja byłem takim przybyszem i niosłem w sercu podziękowania i intencje całego Kościoła.
TAJEMNICA CIERPIENIA
Zasłużone czy niezasłużone cierpienie, mimo częściowego wytłumaczenia, pozostaje trudne do zrozumienia i trudne do przyjęcia nawet dla tych, którzy wierzą. Wiara nie odejmuje cierpienia. Łączy je natomiast w niewidzialny sposób z cierpieniom Chrystusa, Odkupiciela, Baranka bez zmazy, który się jak gdyby zanurzył w grzech i nędzę tego świata, by być z nim w pełni solidarnym, by nadać mu inne znaczenie, ogarniając ciała i serca swoich ludzkich braci. Przez Chrystusa więc i w Chrystusie rozjaśnia się tajemnica cierpienia i śmierci, która przygniata nas poza Jego Ewangelia.
TRZY CENNE DROGOWSKAZY
Najpierw: jakiekolwiek jest wasze cierpienie, fizyczne czy moralne, osobiste czy rodzinne, apostolskie czy kościelne, ważne jest, abyście je sobie jasno, bez pomniejszania go ani wyolbrzymiania, uświadomili wraz z całym łańcuchem reakcji, jakie rodzi ono w waszej ludzkiej wrażliwości: poczuciem klęski, bezużyteczności własnego życia itd.
Następnie: jest rzeczą konieczną, by postępować na drodze akceptacji. Tak, akceptować ten stan rzeczy, nie na zasadzie mniej lub bardziej ślepej rezygnacji, ale dlatego,Igj wiara zapewnia nas, iż Pan może i pragnie wyprowadzić dobro ze zła. Jakże wielu spośród was tu obecnych mogłoby zaświadczyć, że cierpienie, zaakceptowane w wierze, odrodziło w nich pogodę ducha, nadzieję.
Pragnąc ze zła wyprowadzić dobro, Pan zachęca was, byście byli czynni na miarę waszych możliwości, pomimo choroby, a jeśli, jesteście niesprawni, byście sami brali odpowiedzialność za siebie, używając tych sił i talentów, którymi dysponujecie pomimo kalectwa.
I wreszcie najpiękniejszy gest, który możecie uczynić: ofiara. Dar złożony z miłości do Pana i do naszych braci pozwala osiągnąć, nieraz w stopniu bardzo wysokim, teologiczną cnotę miłości, to znaczy zatracenie się w miłości Chrystusa i Przenajświętszej Trójcy do ludzkości.
Te trzy etapy przeżyte przez każdego, kto cierpi, wedle jego własnego rytmu i otrzymanej łaski, przyniosą zdumiewającą wolność wewnętrzną.
PODZIĘKOWANIE DLA OPIEKUNÓW CHORYCH
Doceniam ewangeliczną pracę i zasługi świeckich oraz kapłanów oddanych służbie cierpiącym pielgrzymom. Niektórzy z nich, jak wiem, poświęcają częściowo lub nawet całkowicie swe urlopy, by całym sercem być do waszej dyspozycji. Drodzy kapelani, zakonnicy i zakonnicę, lekarze i pielęgniarki, sanitariusze i inni przedstawiciele służb pomocniczych, dziękujcie Panu za to, że pewnego dnia usłyszeliście wezwanie do poświęcenia życia tym, którzy cierpią. Pogłębiajcie nieustannie, podczas diecezjalnych czy regionalnych dni skupienia, duchowość i praktykę waszej misji w Kościele. Pociągajcie za sobą licznych młodych. Bądźcie silnie zjednoczeni między sobą, z katolickimi Bractwami Chorych, które istnieją w większości diecezji, a także, co jest oczywiste, z waszymi biskupami.
Jesteśmy z wami, którzy cierpicie ubóstwo i głód. Jesteśmy z wami, którzy cierpicie z powodu choroby, starości lub osamotnienia. Jesteśmy z wami, którzy odczuwając ciężar grzechu, wzywacie łaski Chrystusa Odkupiciela.
Musimy pochylić czoła przed tymi braćmi i siostrami, którzy są właśnie słabi i bezradni, pozbawieni czegoś, co nam; jest dane, czym cieszymy się każdego dnia.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Luty 1997
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Pedagogia bólu niezawinionego
bł. ks. Karol Gnocchi
Pierwsze wydanie książki Pedagogia bólu niezawinionego ukazało się kilka godzin po śmierci ks. Karola Gnocchiego, zmarłego w Mediolanie 28 lutego 1956 roku. Tłumy ludzi żegnały go w kościele San Bernardino alle Ossa, gdzie wystawiono ciało, i towarzyszyły mu w drodze do Katedry. Arcybiskup Mediolanu Giovanni Battista Montini, który miał przewodniczyć uroczystości pogrzebowej w Katedrze, trzymał w ręku tę niewielką, lecz jakże cenną książeczkę. Znał więc zapewne testament księdza Karola, będący dojrzałym – i to w najwyższym stopniu – owocem jego drogi duchowej.