Gdy sala wykładowa zamienia się w kaplicę, nie mogłem oprzeć się refleksji, że gdyby coś takiego miało miejsce na Uniwersytecie Warszawskim, to dopiero słyszelibyśmy zarzuty o „klerykalizacji życia” (…) W Ameryce dziś nie tylko to nikogo nie drażni, ale coraz więcej ludzi widzi w tym drogę ratunku.

Ostatnie dwa lata spędzone w Stanach na uniwersytecie Harvarda były nie tylko fascynujące pod względem zawodowym; były również refleksją nad sytuacją w Stanach. Co się stało z tym krajem, gdzie przebywałem dłużej przed piętnastoma laty? Dlaczego tyle się zmieniło i na ogół niekorzystnie? Skąd ten upadek miast, gdzie – z powodu za małych budżetów – usługi publiczne są w opłakanym stanie? Skąd pauperyzacja klasy średniej, podstawy bogactwa Ameryki? Skąd uczucie frustracji i niemożności, tak bardzo nie-amerykańskie?

Skąd ogólne przekonanie, że następne pokolenie będzie musiało zapłacić za spustoszenia liberalnej polityki Reagana i Busha, która zaowocowała deficytem budżetowym prawie pięciu bilionów dolarów? Skąd demoralizacja, wzrost przestępczości, narkomanii. upadek rodzin (co trzecie dziecko urodzone w ubiegłym roku będzie dzieckiem samotnej mada)? To są dramatyczne, nurtujące pytania i jest ich na pewno dużo więcej. Lecz, paradoksalnie, pod koniec tego pobytu, przekonałem się, ze mimo wszystko to my, w Europie, jeszcze raz powinniśmy się uczyć od Amerykanów, jeszcze raz ten kraj wskazuje nam drogę.

FENOMEN AMERYKI

Jak doszedłem do tej konkluzji na tle tego, co powiedziałem? Odpowiedź jest prosta: kiedy my potrafimy wziąć od Ameryki prawie wyłącznie to, co ma najgorsze, Amerykanie potrafią wziąć od nas to co najlepsze. Nie myślę tu bynajmniej o najlepszych ludziach, o najzdolniejszych programistach czy naukowcach. Myślę o naszych wartościach, o europejskich wartościach, o polskich wartościach. Ameryka charakteryzuje się tym, że pierwsza pogrąża się w kryzysach, materialnych czy duchowych, ale też pierwsza potrafi z ogromnym dynamizmem odbić się od dna i znaleźć drogi wyjścia.

Dlatego też obserwujemy teraz w Stanach nie tylko odejście od zasad liberalizmu gospodarczego, który się skompromitował, ale powrót do wartości moralnych i duchowych. Na uniwersytecie Harvardzkim, gdzie była zawsze silna tradycja „lewicy laickiej”, ma teraz miejsce powrót do Kościoła!

Najpopularniejszą postacią uniwersytetu jest ksiądz Bryan Hehir, proboszcz parafii SL Paul w Cambridge i opiekun duchowy Harvardu. Ksiądz Hehir jest zresztą osobą niezwykłą, barwną i fascynującą Jest nie tylko proboszczem, ale również profesorem uniwersytetu, i to stosunków międzynarodowych. Jest wszędzie. Opiekuje się dziećmi na lekcjach katechizmu, celebruje większość Mszy św., wykłada, prowadzi seminaria podyplomowe, co tydzień prezentuje, na najwyższym poziomie intelektualnym, ale w sposób żywy i dynamiczny, odczyt dla mieszkańców Cambridge’u. Seria tych odczytów ma pogłębić wiedzę katolików o nauce społecznej Kościoła, tak aby ich udział w życiu politycznym i społecznym był możliwie pełny.

Jest jednak faktem, że nie tylko ksiądz mobilizuje innych dookoła, jago popularność jest wynikiem ogromnego zainteresowania sprawami wiary, moralności, afirmacji duchowej wśród ludności i szczególnie wśród studentów. Msza św. studencka o 17. w niedzielę w kościele podziemnym jest wydarzeniem niezwykłym: 300-400 studentów modli się, gra na gitarze, śpiewa w atmosferze radości i głębokiej wiary. Nie wszyscy się mieszczą w kościele. Nie którzy muszą stać na schodach do kościoła. Polska dziesięć lat temu!

SALA WYKŁADOWA – KAPLICĄ

Klub studentów katolickich, gdzie zawsze tłoczno, wykazuje wszechstronny dynamizm, organizując różnorodne imprezy. W ciągu tygodnia studenci poszczególnych wydziałów chcą, żeby Msza św. była celebrowana u nich i zapraszają po kolei księży parafii. Błyskawicznie, na Kennedy School of Go- vemment, gdzie przygotowują się przyszłe elity administracji amerykańskiej, na Law School, na każdym wydziale, sala wykładowa zamienia się w kaplicę i studenci gromadzą się na Mszę św.

Obserwując to nie mogłem oprzeć się refleksji, że gdyby coś takiego miało miejsce na Uniwersytecie Warszawskim, to dopiero dyszelibyśmy zarzuty o „klerykalizacji życia”, o „wszech- obecności Kościoła”. W Ameryce dziś nie tylko to nikogo nie drażni, ale coraz więcej ludzi widzi w tym drogę ratunku.

Wielu polityków idzie nawet dalej, etyli wracają do źródeł chrześcijańskich Ameryki. William Burger, Przewodniczący Senatu Stanu Massachusetts, z ramienia partii demokratycznej, przypomniał, w słynnym przemówieniu opublikowanym w „Boston Globe” w październiku 1993 r, że według Prezydenta Washingtona „nie sposób rządzić bez Boga” i że Tocquevilk zapowiadał upadek demokracji, jeżeli mielibyśmy zrezygnować z wartości moralnych. Burger podkreślił, że w historii „potężne imperia, cesarstwo rzymskie, nazistowskie, sowieckie, spróbowały użyć całych swych potęg, przemocy i tortur, by zniszczyć wiarę i wszyscy ponieśli porażkę”. Teraz pseudocywilizacja antykatolicka „nie zagraża tylko naszej wiozę, lecz naszemu państwu takiemu, jakiego chcieli nad przodkowie”.

William Burger jest osobą znaną z przekonań „konserwatywnych” i zapewne ktoś powie, że jego przypadek nie jest miarodajny. Nie miałby ragi Nawet reprezentant Stanu Massachusetts, Joseph Kennedy, najstarszy syn Boba, który wywodzi się więc z najsłynniejszej rodziny „lewicową” w Stanach, wygłosił w marcu 1994 roku podobne poglądy. Ku przerażeniu „liberalnej” prasy Kennedy głosował za rezolucją popierającą modlitwy w szkołach publicznych i za inną zapowiadającą, że rząd federalny zaprzestanie wypłacać fundusze dla szkół, które nie będą „w sposób ciągły” uczyć dzieci, że najlepszą formą walki z AIDS jest po prostu abstynencja seksualna. Joseph Komedy domagał się ponadto od szkół, żeby zaprzestały promować homoseksualizm jako normalny sposób bycia.

POLACY PRZYPOMNIELI NAM O GODNOŚCI

Większość studentów Harnrdu, jak widzieliśmy, pragnie również powrócić do szanowania wartości moralnych i duchowych i mówią o tym coraz donośniejszym głosem. „Nie chcemy żyć jak nasi ojcowie, zapewniają, nie chcemy myśleć tylko o pieniądzach, o rzeczach, o karierze. Omany, aby nasze życie miało sens, i dla nas wartości rodzinne są bardzo istotne”. Przy tym powołują się często na wartości… polskie, na ethos Solidarności „Polacy nam przypomnieli, mawiają, że istnieje coś takiego jak godność ludzka, jak walka – nawet kiedy wydaje się, że nie ma szans na sukces – o afirmację wiary, o wartości moralne i chrześcijańskie”.

Przybysz z Polski w takich momentach czuje się doprawdy dziwnie. Polacy chcą dziś skopiować to co najgorsze w Ameryce, pseudokulturę, jaskrawą niesprawiedliwość społeczną, konsumizm wszechogarniający i pusty hedonizm. Tymczasem wartości Solidarności nie zginęły. Odrastają w miejscu naj- mniej prawdopodobnym, tam w Ameryce! Tam, dla młodego pokolenia są w dalszym ciągu inspiracją i przykładem. Ale czy te wartości naprawdę w Polsce zaginęły?

Artykuł pochodzi z miesięcznika Różaniec 10/1995

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Globalizacja zachodniej rewolucji kulturowej

Globalizacja zachodniej rewolucji kulturowej
Marguerite A. Peeters

Oto jedno z „najważniejszych i zarazem najodważniejszych dzieł współczesnej kultury naukowej” – zaznaczył w przedmowie ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz. Książka ta porusza zagadnienie globalnej rewolucji kulturowej, której celem jest – jak określiła Autorka we wstępie – „rozprzestrzenienie na całym świecie (…) nowej etyki, która ma (…) charakter sekularystyczny; jest ona wynikiem rewolucji feministycznej, seksualnej i kulturowej”. Niezwykle więc to cenna książka, tym bardziej, że współcześnie „panuje ogromna niewiedza na temat problemów antropologicznych związanych z rewolucją kulturową i nową etyką”.

Share.