Jestem dumny, że urodziłem się 18 maja – tak jak Karol Wojtyła. Oczywiście jest to duma nieco prostacka, gdyż naturalnie nie ma w tym mojej zasługi. Łudzę się przynajmniej, że jeżeli marzenie mojego życia – spotkanie z Ojcem Świętym – bytem w jego obliczu zaledwie minutę – się nie zrealizuje, to przynajmniej zbieżność naszych urodzin ułatwia mi w jakiś sposób zrozumienie myśli Papieża.

Wracam regularnie do tekstów Ojca Świętego. Jakie bogactwo! Jaka różnorodność, trudna do ujmowania – dla zwykłego dziennikarza – w harmonijną całość, którą przecież stanowią! Weźmy do ręki nie tylko encykliki, ale na przykład homilie wygłoszone w Polsce. Za każdym razem odkrywam nowe treści, nowe warstwy, które poprzednio uszły mojej uwadze.

Dlatego też, gdy byłem w latach 1993-1994 w Stanach na uniwersytecie Harvarda, zaskoczyły mnie reakcje Amerykanów na naukę papieską. Były one często śmieszne i zarazem smutne. Wielu miało tendencję do zauważenia tylko tego, co im się nie podobało. Konserwatyści mówili: papież potępia kapitalizm i ciągle mówi o sprawiedliwości społecznej. To okropne. On jest prawie socjalistą”. Inni zaś, tak zwani „liberałowie”, krzyczeli: „Ten Papież jest strasznie zacofany, konserwatywny, sztywny w obronie wartości!” Trzeba było długich rozmów, żeby pokazać, że jego myśl może być zrozumiała tylko w kategoriach dialektyki ewangelicznej, gdzie pozorne sprzeczności tworzą harmonijną całość.

Amerykanie często wyrażają opinie krytyczne o Papieżu, ale jednocześnie wyczuwają wielkość jego posłania może lepiej od innych. Myśl papieska przenika nawet do mediów, niekiedy bardzo niesprawiedliwych, które ogłaszają raptem Jana Pawła II „Człowiekiem Roku”, jak „Time Magazine” w 1995 r. Amerykanie mają ułatwione zadanie: oni są świadkami spustoszenia spowodowanego latami „liberalnej” polityki, widzą upadek materialny i moralny, szczególnie w miastach. Rozumieją, że zarówno degrengolada wartości moralnych i duchowych, jak i ekonomiczny kryzys powodują nędzę, bezrobocie, przestępczość, narkomanię, zerwanie więzi rodzinnych. Nic dziwnego, że szczególnie młodzi wracają tam do religii, ogłaszają, że nie chcą, jak ich rodzice, żyć dla pieniędzy i kariery, że inne wartości są dla nich ważne. Politycy wszystkich orientacji zrozumieli, iż „kryzys ekonomiczny jest kryzysem moralnym, a kryzys moralny jest kryzysem ekonomicznym”, jak mawiał Emmanuel Mounier.

Wracając do Polski miałem nadzieję, że przynajmniej we własnej ojczyźnie Jan Paweł II będzie lepiej i głębiej zrozumiany. Powinienem co prawda pamiętać sytuację z pielgrzymki w 1991 r., kiedy Polacy przyjęli Papieża serdecznie, ale działali dalej, jakby nie słyszeli jego słów: „Bądź chrześcijaninem naprawdę, a nie tylko z nazwy! Nie bądź chrześcijaninem byle jakim!” (Rzeszów). Szanuj dekalog? Jakie to wszystko nudne, gdyż trudne i wymagające! Więc albo udawali, że nie rozumieją, albo każdy wybrał dla siebie, co mu pasowało. Jedni podkreślali, że Papież przypomina mocno wartości ewangeliczne i skorzystali z tego, żeby atakować „innych”, zapominając, że nauka papieska jest pryncypialna, ale nie ma nic wspólnego z fundamentalizmem czy zacietrzewieniem. Przeciwnie, słowa Papieża są przede wszystkim orędziem miłości. Nie chodzi o potępianie, ale o budowanie „cywilizacji miłości” i jak pisał Peguy, „nie można kochać Pana Boga przeciwko komukolwiek”. Inni zainteresowali się krytyką społeczeństwa konsumpcyjnego, prymitywnego kapitalizmu i zapomnieli, że wołanie o sprawiedliwość społeczną nie ma sensu, jeśli zostanie wyrwane z kontekstu powrotu do wartości ewangelicznych, do dekalogu.

A przecież wszystko zostało powiedziane. Wystarczy słuchać, zrozumieć i działać. „Ważniejszym jest «być» niż «mieć». Ważniejszym jest to, kim się jest, niż to ile się posiada… dlatego przed błędem postaw konsumpcyjnych należy przestrzegać również społeczeństwa biedne” (Lubaczów). I te słowa ważkie, wręcz prorocze: „Polacy mogą albo wejść po prostu do społeczeństwa konsumpcyjnego, zajmując w nim… jeśli się im powiedzie… ostatnie miejsce, zanim nie zamknie ono definitywnie swych bram dla nowych przybyszy, albo też przyczynić się do ponownego odkrycia wielkiej, głębokiej, autentycznej tradycji Europy proponując jej jednocześnie przymierza: wolnego rynku j solidarności” (Warszawa-Zamek).

Słuchałem tych słów ze łzami w oczach. Mówiłem do siebie: „Człowieku, nie jesteś taki głupi, jak sądziłeś! Sam Papież wierzy jak ty, że tu, na tej słowiańskiej ziemi zaczęło się odrodzenie Europy, zaczęła się budowa cywilizacji miłości, cywilizacji ducha i solidarności uwolnionej od materializmów kończącego się wieku – komunistycznego, jak i kapitalistycznego. Tak, Polska może być i natchnieniem, i przykładem. Tak, dzięki Polsce Europa Zachodnia, będąca w stanie klinicznej śmierci duchowej, będzie mogła wracać do Europy!”

A patrzyłem dokoła siebie i widziałem ludzi, którzy myśleli o pieniądzach, o karierze, o pseudocywilizacji McDonalda i Disneylandu. Polacy nie chcieli słuchać Papieża Polaka. Za dużo wymaga. Nie te czasy. Gdzie etos Solidarności? Gdzie walka o godność człowieka?

W takich momentach człowieka mediów ogarnia smutek, poczucie wstydu, współodpowiedzialności i niemożności.

Ale to trwa krótko. W rzeczy samej, gdyby ktoś mnie prosił o wyrażenie w dwóch tylko słowach, jak rozumiem naukę Papieża, odpowiedziałbym w sposób bardzo uproszczony, z powodu zarówno rozmiaru tego artykułu, jak i ułomności piszącego: „Sens i Radość”.

SENS

Jan Paweł II zachęca nas do zastanowienia się nad sensem swojego istnienia. Ta refleksja nad sensem jest wielowymiarowa; ten „sens” to również kierunek, czy raczej kierunki, które są dla nas kierunkami krzyża, w ścisłej łączności dialektyki ewangelicznej pionowego i poziomego wymiaru. Ale „sens” to też znaczenie, znaczenie naszego bytowania, w poszukiwaniu Pana.

Najłatwiej zrozumieć ów „sens” w okresie Wielkiej Nocy. Człowiek- Bóg umarł i Bóg-Człowiek zmartwychwstał. Od momentu, kiedy Bóg stał się człowiekiem, człowiek stał się boski i kto narusza prawa człowieka, narusza prawa boskie. Godność człowieka jest godnością Boga. Więc trzeba, mówi Papież, „szanować dekalog i Ewangelię. .. Jeżeli człowiek burzy ten fundament, szkodzi sobie, burzy ład życia i współżycia ludzkiego w każdym wymiarze” (Koszalin). Jan Paweł II namawia nas do zrealizowania godności osoby ludzkiej działającej we wspólnocie. Musimy więc odrzucić to, co już Karol Wojtyła nazywał „postawami uniku”, postawami nieautentycznymi, te wszystkie pseudo przyjemności, pseudo zajęcia, które nas odwracają od tego, co jest naprawdę istotne. Właśnie tego młodzież na całym świecie szuka teraz z pasją i to napawa wiarą, radością, pewnością, że nadchodzący wiek będzie, jak pragnął Malraux, „wiekiem ducha”, będzie wiekiem Jana Pawła II.

RADOŚĆ

Tak! To wszystko piękne – mówią czasem niektórzy – ale takie nudne, smutne. Nic podobnego! Nauka Papieża promieniuje radością. Z kolei ci, którzy szukają małych przyjemności, wracają zawsze od nich z poczuciem porażki, nicości, bezsensu. Gorzkie i krótkotrwałe są radości Don Juana. Hedonizm, jak wiemy, jest filozofią wybitnie pesymistyczną.

Jesteśmy od dwóch tysięcy lat w innej sytuacji: wiemy, że jest zmartwychwstanie, że wszystko kończy się w radości Pana. Jesteśmy uwolnieni od fatum Greków, przekonanych, że wszystko kończy się dramatem. Dlatego też spotkania z Papieżem są ufne i radosne. Chrześcijanin zazna prawdziwej radości, gdyż od początku naszej ery – jakie to szczęście, że żyjemy po Chrystusie! – wszystko zostało mu dane i objawione.

Coraz bardziej młodzi, dzięki nauce Papieża, rozumieją, że małe przyjemności społeczeństwa konsumpcyjnego nie tylko nie dają autentycznej radości, ale niszczą największe wartości osoby ludzkiej, nie pozwalają widzieć sensu i odnaleźć radości. Rozumieją też, że – jak pisał Mounier – „Chrześcijaństwo nie jest hamulcem, jest szaleństwem, siłą niezwykłą odnowy i postępu.” Młodzi na całym świecie są już gotowi budować „cywilizację miłości”.

Polacy mogą doprawdy być dumni. Dali światu nie tylko „Prymasa Tysiąclecia”, ale – jestem o tym głęboko przekonany – „Papieża Tysiąclecia”, który na tym skrzyżowaniu dróg pozwala odnaleźć sens i radość. Sursum corda! Niech każdy stara się choć trochę być godnym waszego i naszego Papieża!

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Maj 1996

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Wody Wielkie Nie Zdołają Ugasić Miłości Słowa Jana Pawła II o Bożym Miłosierdziu + CD

Wody Wielkie Nie Zdołają Ugasić Miłości Słowa Jana Pawła II o Bożym Miłosierdziu + CD
św. Jan Paweł II

Wybór najistotniejszych tekstów Jana Pawła II o Bożym miłosierdziu – od encykliki DIVES IN MISERICORDIA i fragmentu listu apostolskiego NOVO MILLENNIOINEUNTE, przez przemówienia w Łagiewnikach, podczas kanonizacji siostry Faustyny oraz w czasie ósmej pielgrzymki do Polski, aż do słów skierowanych do pielgrzymów w Rzymie. Tom kończy Testament, wielkie zawierzenie Jana Pawła II.

UDOSTĘPNIJ