Burzliwe dyskusje wokół projektu Konstytucji są dla mnie – mimo wszystko człowieka z zewnątrz – trochę dziwaczne i niezrozumiale. Ma zapewne rację ks. prof. Józef Krukowski, przedstawiciel Sekretariatu Episkopatu Polski w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, który twierdzi, że „niepokojącym zjawiskiem, jakie towarzyszy uchwaleniu tej Konstytucji, jest brak szerszego kompromisu politycznego”.

Konstytucja powinna być odzwierciedleniem najszerszego konsensusu narodowego. Obecne elity parlamentarne, odrzucając propozycje Mariana Krzaklewskiego i prawicy, doprowadziły do tego, że ta Konstytucja będzie na długo tematem sporów. Ale czy można było oczekiwać czegoś innego?

SIGNUM TEMPORIS

Jak zatem zinterpretować słowa Prymasa Polski kard. Józefa Glempa, który powiedział, że „wielu ludzi cieszy się kompromisową Konstytucją, uważając ją za ważną i historyczną?” Tekst Konstytucji jest zawsze ważny. Ale w jakiej mierze jest ten projekt historyczny? Wydaje się, że należy widzieć w słowach Księdza Prymasa przede wszystkim ogromną miłość duszpasterza narodu. Zresztą ta Konstytucja jest rzeczywiście historyczna w tym sensie, że jest odbiciem czasu. Układ polityczny jest kontynuacją „okrągłego stołu” z 1989 r. Był on wynikiem porozumienia (kosztem „Solidarności”) między opozycją lewicową, a rewizjonistyczną częścią aparatu komunistycznego. Ten układ stał się możliwy w dużej mierze dzięki działaniu Kościoła, który popierał najbardziej umiarkowane osobistości w partii. Tym samym Kościół wybrał drogę ewolucji, a nie – rewolucji.

Układ z 1989 r. jest dziś szeroko krytykowany. Ale czy słusznie? Czy można było wówczas wybrać inną drogę? W dzisiejszej sytuacji stawia się zupełnie inne pytanie: Czy utrwalenie tego stanu ma sens? Wydaje się, że nawet w Kościele są w dalszym ciągu zwolennicy drogi ewolucyjnej, biorący zapewne pod uwagę fakt, iż postkomunistyczne siły są bardzo mocne. Projekt Konstytucji jest więc wynikiem podwójnego kompromisu: między częścią „twardą” aparatu postkomunistycznego i częścią „otwartą”, a dalej – między tym stanowiskiem a Unią Wolności. W tym sensie jest to mały krok do przodu. Konkordat daje kolejną okazję wbicia klina między dwie tendencje postkomunistyczne i przygotowania przyszłego związku między ugrupowaniem prezydenckim a Unią Wolności. O związku tym już się mówi w kołach politycznych. Układ taki stawia bardziej lewicową część aparatu postkomunistycznego przed trudnym dylematem: albo odrzucić porozumienie i utracić pozycję, albo je przyjąć, nie zgadzając się z nim.

W tym rozumieniu Ksiądz Prymas może powiedzieć, że projekt Konstytucji jest historyczny.

CZEGO SIĘ STRZEC?

Ks. bp Tadeusz Pieronek, sekretarz Episkopatu Polski, zauważył ze swej strony, iż jest to prawo, które będzie stanowiło podstawę życia w społeczeństwie i trzeba z niego czerpać wszystkie zawarte w nim dobra; trzeba jednak jasno mówić ludziom o tym, że powinni się strzec wynikających z niego niebezpieczeństw.

Jakie niebezpieczeństwa zawiera więc ten tekst? Wydaje mi się, że do najgroźniejszych sformułowań należą akurat te, które są eksponowane jako największe osiągnięcia światłych ludzi z Unii Wolności. Kompromis, dzięki któremu mimo wszystko umieszczono Pana Boga w Preambule (zamiast Invocatio Dei), jest bardzo dziwny i niebezpieczny. Dlaczego? Ks. Krukowski twierdzi (niewątpliwie słusznie), że Konstytucja nie jest właściwym miejscem na podejmowanie próby definiowania Boga. W dodatku Bóg jest przedstawiany jako, źródło prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna”. Dla katolików natomiast Bóg jest przede wszystkim „Źródłem miłości”. Gdzie tu jest ta wartość podstawowa? Według ks. Krukowskiego Bóg opisany w Konstytucji „nie jest Bogiem chrześcijan”. Można dobitniej powiedzieć: Bóg zaprezentowany w Preambule jest bogiem masońskim, „wielkim architektem świata”.

Na domiar złego mówi się w tekście, że obywatele są „odpowiedzialni przed Bogiem lub przed własnym sumieniem”. Czyli ludzie wierzący nie mają własnego sumienia! Jak przypomina ks. Krukowski, Konstytucja niemiecka mówi o odpowiedzialności „przed Bogiem i przed własnym sumieniem”. To może być z kolei problemem dla niewierzących. Ale Konstytucja ukraińska pogodziła wszystkich, używając przecinka: „odpowiedzialni przed Bogiem, przed własnym sumieniem”.

Jeśli chodzi o układ polityczny, stworzono podstawy do systemu rządowo-parlamentarnego. Francuzi, pamiętając czasy IV Republiki, wiedzą, do jakich niebezpieczeństw może doprowadzić parlamentokracja. Projekt przesądza nawet o tym, że wybory są proporcjonalne, co na pewno nie jest domeną Konstytucji, a ma na celu zagwarantowanie na przyszłość obecności postkomunistów w Sejmie.

W sprawach społecznych z kolei projekt Konstytucji jest bardzo hojny. Czy nie za bardzo? Czy te wszystkie obietnice społeczne są czymś więcej, niż na przykład obietnice mieszkaniowe niedawnego kandydata na prezydenta? Jeżeli tak, to jak pisze Paweł Szałamata, ekspert z Centrum im. Adama Smitha, „sytuacja byłaby zasadniczo podobna do odczuć wobec Konstytucji z 1952 r. rozdającej szczodrze wolność słów, jak i dobrodziejstwa realnego socjalizmu”. Projekt przewiduje mianowicie możliwość wnoszenia skargi przez każdego obywatela do Trybunału Konstytucyjnego. Albo więc Trybunał zaakceptuje skargi obywateli, że obietnice socjalne nie są dotrzymane, i to spowoduje trudną sytuację gospodarczą, albo je odrzuci i ludzie zrozumieją, iż Konstytucja jest „wielkim blefem klasy politycznej”. Jak twierdzi Paweł Szałamata, w tej Konstytucji „stworzono solidne podstawy do braku szacunku dla niej samej”.

Zwraca się uwagę na niebezpieczeństwa zawarte w tym tekście. Dlaczego natomiast nie mówi się nic o tym, co w Konstytucji powinno być i czego w niej brak?

CZEGO BRAK?

W Konstytucji są sformułowania, które budzą niepokój albo które nie powinny się w niej znaleźć. W projekcie jest m.in. pewien dziwoląg, o którym pisze Piotr Jaroszyński – godność człowieka określona jest jako „źródło wolności i praw człowieka i obywatela”. W istocie „godność jest wtórna wobec bycia osobą: człowiek dlatego ma godność, że jest osobą, a nie odwrotnie”. Można powiedzieć więcej: osoba ludzka została stworzona na podobieństwo Pana i od kiedy Bóg stał się człowiekiem, prawa człowieka stały się również prawami boskimi.

W Konstytucji brak jest również szeregu istotnych elementów. Gdzie jest zapewnienie konstytucyjnej ciągłości niepodległej Polski? Marian Krzaklewski, mówiąc o Preambule, podkreśla jak najbardziej słusznie, iż „niedopuszczalne jest, aby w tym tekście przemilczano dokonania narodu polskiego wraz z ostatnim zrywem «Solidamości», który dał początek odzyskiwaniu wolności przez kraje Europy Wschodniej”. Ale jak można było tego oczekiwać od postkomunistów? Czy można się też dziwić, że nie ma przepisów gwarantujących rozliczenie z minionym okresem pozbawienia suwerenności, że nie ma również przepisów mówiących o konieczności lustracji kandydatów do urzędów państwowych? Reakcja postkomunistów na projekt ustawy w tej sprawie mówi sama za siebie.

Tak samo niepokojący jest brak gwarancji dla funkcjonowania instytucji społecznych (Komisja Trójstronna na przykład), będących fundamentem partnerstwa społecznego i socjalnego systemu rynkowego.

Nie mówi się nic o prymacie prawa naturalnego nad prawem stanowionym. Argumentuje się, że jest to koncepcja wyłącznie chrześcijańska. Piotr Jaroszyński pokazał ciekawie, że w istocie koncept ten znajduje się już u Cycerona który mówi o prawach naturalnych, wiecznych, powszechnych, o prawach do życia do rodziny, do prawdy. To są – pisze Cyceron – wartości moralne, od których przestrzegania nie może zwalniać człowieka „ani senat, ani lud”. Jak widać, prawo naturalne i wartości moralne nie mogły być wpisane do Konstytucji przez obecne elity parlamentarne. Będą musiały natomiast stać się podstawą przyszłej Konstytucji, o której ludzie wierzący muszą już myśleć.

KU JAKIEJ KONSTYTUCJI?

Jeżeli ten projekt „Konstytucji okrągłego stołu” miałby zostać przyjęty, obywatelskim obowiązkiem chrześcijan będzie przestrzeganie tej Konstytucji. Ich obowiązkiem będzie jednak działanie na rzecz lepszej ustawy zasadniczej, bardziej zgodnej z tradycjami narodu. Niektórzy katolicy w imię tolerancji zapominają o nakazie afirmacji fundamentalnych zasad chrześcijańskich. Inni w imię obrony tych koniecznych zasad zapominają o konieczności miłości bliźniego, a szczególnie przeciwnika. Nauka Jana Pawła II pokazuje nam, że musimy łączyć pryncypialność z miłością

Wiek XX widział triumf wolności politycznej, której wyrazem jest demokracja, i wolności ekonomicznej wraz z zabezpieczeniami socjalnymi, zrealizowanej poprzez wolny rynek. Ciągle natomiast czekamy na urzeczywistnienie „wolności moralnej”, dzięki której osoba ludzka działająca we wspólnocie będzie mogła osiągnąć swój wymiar autentyczny. Godność tej osoby, godność rodziny, ma być w centrum takiej „wolności moralnej”. Tu nie wystarczy sama Konstytucją nawet najlepsza. Demokracja angielska funkcjonuje bez formalnej Konstytucji, a wiele sformułowań ustawy stalinowskiej, teoretycznie demokratycznych, zostało na papierze. Niemniej jednak Konstytucją która będzie broniła życią rodziny i prawdy, pomoże w budowaniu cywilizacji miłości i w przejściu od wolności negatywnej do wolności pozytywnej.

Widocznie to wszystko jest jeszcze przed nami i będzie naszym celem w wieku XXI, który, jak powiedział Andre Malraux, „będzie wiekiem ducha albo nie będzie go wcale”.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Czerwiec 1997 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Kościół Rodzina Media

Kościół Rodzina Media
ks. Mariusz Wedziuk

Książka ks. Mariusza Wedziuka ukazuje obiektywny charakter małżeństwa i rodziny zawarty w Objawieniu i doktrynie Kościoła. […] Wyróżnia prorodzinne postawy tygodników katolickich w zestawieniu z publikacjami pism kobiecych, tabloidów czy organów opiniotwórczych środowisk liberalnych, promujących system wartości nurtów postmodernistycznych. […] Obrazuje przy tym konfrontacyjny charakter stanowiska Kościoła w odniesieniu do opcji dyktowanych poprawnością polityczną lub grą interesów środowisk odrzucających tradycyjny obraz małżeństwa i rodziny w cywilizacji Zachodu.

UDOSTĘPNIJ