Mieszkam w Zalesiu Górnym. Kilka lat temu zadzwonił do mnie nasz proboszcz, ks. kanonik Jan Marcjan, i oznajmił: „Bernardzie, mam dobrą wiadomość, zostałeś wybrany jako członek komisji do spraw finansów naszej parafii”. Oszołomiony tą informacją, na próżno próbowałem oponować.

W latach komunistycznych, budować kościół wraz z ośrodkiem parafialnym w tak małej miejscowości, jak Zalesie Grane, graniczyło z cudem Wszystkiego było brak, materiałów, pieniędzy, ludzi Ks. Marcjan, który poprzednio zbudował siedzibę Sekretariatu Episkopatu, nie zraził się i zawsze mówił: „Opatrzność nam pomoże”. I rzeczywiście pomagała. Jednej rzeczy mianowicie nie brakowało: zaangażowania parafian, którzy nie chcieli więcej moknąć podczas Mszy świętych, gdy nie mogli się zmieścić w przepełnionym kościółku. Ofiarowywali pracę własnych rąk oraz równowartość jednej miesięcznej pensji co rok na budowę. To wszystko było jednak za mało.

WSPÓLNE PRZEDSIĘWZIĘCIE

Jako członek komisji parafialnej, postanowiłem pomóc w miarę swoich możliwości. Redakcja „Quest-France” zgodziła się zbierać pieniądze na rzecz budowy kościoła w Zalesiu. Tak samo zrobili „moi” parafianie z Saint-Remy- les-Chevreuse pod Paryżem, którzy nawet wysłali grupę młodych ochotników, żeby fizycznie pracowali przy budowie. Aż pewnego dnia trafiliśmy z żoną do Nicei, na południu Francji gdzie proboszczem był znajomy ks. Marcjana.

Nie zapomnę tej wizyty. Proboszcz Garofalo przyjął nas z otwartymi ramionami. Od razu zapytał, czy zechcemy wziąć udział we Mszy świętej, która miała się rozpocząć. Ku naszemu zdziwieniu obecnych było tylko siedem kobiet, wśród których najmłodsza miała chyba około siedemdziesięciu lat Wyglądały bardzo elegancko, ponieważ dzielnica Nicei, gdzie się znajdowaliśmy, Mont-Boron, ozdobiona licznymi pałacami i wspaniałymi posiadłościami, należy do najbogatszych i najbardziej ekskluzywnych w mieście.

Po Mszy świętej, ks. Garofalo zwierzył się ze swoich problemów.

– Tak – przyznał – mamy problemy duszpasterskie. Średnia praktyki religijnej we Francji wynosi 12 procent, a my mamy tylko 8 procent Są jednak oznaki poprawy. W tym roku, po raz pierwszy od pewnego czasu mieliśmy dwóch chłopców na pierwszą Komunię.

Było nam nieco głupio. Jak mieliśmy powiedzieć, że w naszym biednym Zalesiu, w komunistycznej Polsce mieliśmy co rok około osiemdziesięciu dzieci przystępujących do pierwszej Komunii?

Parafia Mont-Boron bardzo jednak pomogła, wysyłając pieniądze na i budowę kościoła w Zalesiu Górnym To było dla mnie jako Francuza mieszkającego w Polsce szokiem. Zrozumiałem nagle, o co chodzi w tym przedziale Europy, tu, pod Warszawą, mieliśmy biedną parafię, bez środków, lecz bogatą duchem, gdzie nie było cegieł, ale gdzie połowa wiernych nie mogła co niedzielę znaleźć miejsca w za małym kościele. Tam – mieliśmy bogactwo, ale także i duchową śmierć kliniczną. Tak – musiałem przyznać – wygląda moja Ojczyzna, Francja – „najstarsza córa Kościoła”. Tak wygląda nasza Europa, kolebka chrześcijaństwa! – myślałem w duchu.

FRANCJA, ZIEMIA MISYJNA

W miejscowości Le Beausset, w departamencie Var, niedaleko Morza Śródziemnego, gdzie spędzałem urlop, przeżyłem bulwersujące doświadczenie. Ksiądz celebrujący Mszę świętą miał mocny akcent cudzoziemski. Po Mszy świętej zapytałem go, skąd pochodzi. „Z daleka – odpowiedział — z Europy Środkowej, z Polski. Jest tam miasto, o którym pan zapewne nigdy nie słyszał. Nazywa się Włocławek.” Okazało się, że w tym francuskim miasteczku działa „Mission Polonaise” Misja Polska. Pracowało tam dwóch ojców z Polski. Jeden z nich był poprzednio misjonarzem w Afryce. Teraz był misjonarzem we Francji! Próbował powtórnie ewangelizować francuskich pogan!

Przy innej okazji, podczas stanu wojennego w Polsce, byłem świadkiem ogromnej mobilizacji Francuzów na rzecz pomocy dla Polski. Do redakcji „Ouest-France” ludzie przychodzili masowo, dawali, co mogli. Pewnego dnia staruszka dała czek na 4000 dolarów. Po zbadaniu sprawy okazało się, że oddała wszystkie swoje oszczędności. Ludzie przekazując datki płakali. Długo zastanawiałem się nad ich wzruszeniem. Byłem przekonany początkowo, że płaczą nad losem zaprzyjaźnionej Polski. Aż wreszcie zrozumiałem – płakali nad sobą! Nie mogli wyjść z podziwu, że tam nad Wisłą byli ludzie, którzy walczyli — wydawało się bez szans – o godność człowieka, o poszanowanie wartości moralnych i duchowych. Porównali to z własnym życiem, często wygodnym, ale pustym, bez ideału, bez sensu i bez wartości. I płakali, płakali nad sobą, nad tym, czym stała się Francja, pozbawiona wartości, i płakali ze szczęścia, że dzięki przykładowi i inspiracji Polaków wszystko na nowo nabierało sensu.

WSKRZESIĆ PRAWDZIWĄ CHRZEŚCIJAŃSKĄ TRADYCJĘ

Dzięki Polsce Francuzi – ludzie z Europy Zachodniej — uwierzyli, że mogą powrócić do Europy, powrócić do swoich chrześcijańskich korzeni, powrócić do samych siebie. Ta prawdziwa Europa – Europa wiary i wartości – w dużym stopniu umarła na zachodzie kontynentu i tylko Europa Środkowa, przede wszystkim Polska, mogą ją wskrzesić. Tu wiara została żywa, ale problemy społeczne i materialne są ogromne. Tam jest pewien dostatek — choć nie dla wszystkich — ale duch umarł. Kto ma bliżej do Europy?

Czy mimo wszystko nie Europa Środkowa? Europa wielkich tradycji humanizmu, od Comeniusa po Havla i etosu Solidarności? Jak napisał w „Harper’s” (06/1990) wielki czeski profesor filozofii Erazym Kohak, emigrant w Stanach Zjednoczonych i wykładający na Boston University (od 1989 roku również na Uniwersytecie Karola w Pradze): „Byłoby tragiczne, gdyby Europa Środkowa dopiero co uwolniona od absurdalności komunizmu, miała wpaść w bezsensowny konsumeryzm świata Zachodniego.”

NIE TRAFIMY DO EUROPY BEZ POMOCY POLSKI

Tak, we Francji, w Europie Zachodniej, chcemy powrócić do Europy, do prawdziwej Europy. Nasza droga będzie długa. W rzeczy samej, droga powrotu do Europy będzie dłuższa dla Europy Zachodniej niż dla Europy Środkowej. Dodam nawet, że my, Francuzi, nie będziemy w stanie jej pokonać bez pomocy Polski. Dlatego też stwierdzam, że nie tylko dla Polaków samych, ale dla nas też konieczne jest, „aby Polska była Polską”, aby Polska była wierna sobie i swoim chrześcijańskim korzeniom.

Artykuł pochodzi z miesięcznika Różaniec – Listopad 1995

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Obcy w obcej ziemi
abp Charles J. Chaput

Arcybiskup Chaput w swojej najnowszej książce – inteligentnej, celnej, rzeczowej, dowcipnej i inspirującej – wyraziście przedstawia, czym powinien być i jak powinien działać Kościół w kontekście postchrześcijańskiej kultury. Powołując się na autorów tak różnych jak Alexis de Tocqueville, kardynał Newman, Benedykt XVI, MacIntyre czy starożytny autor Listu do Diogenta, dowodzi, że Kościół nie powinien wycofywać się ze świata, ale że ma być wewnątrz niego światłem i zaczynem. Gorąco polecam tę książkę każdemu, kogo interesuje wzajemne oddziaływanie wiary i kultury. – bp Robert Barron -

Share.