Nie bez powodu, jak powiada Katechizm, wyznanie wiary w obcowanie świętych następuje natychmiast po wyznaniu tajemnicy Kościoła. Mówię, iż wierzę w Kościół, i od razu tłumaczę, czym ten Kościół jest. Od naszej, ludzkiej strony, jest on mianowicie wspólnotą świętych. O jakich świętych tu chodzi?
„Paweł, z woli Bożej apostoł Jezusa Chrystusa – do świętych, którzy są w Efezie…” Tak zaczyna swój list do Efezjan św. Paweł. Do kogo pisał? Do jakiejś garstki kandydatów na ołtarze mieszkających w Azji Mniejszej? Nie, pisał do wszystkich członków chrześcijańskiej gminy w Efezie; do tych, w których poprzez chrzest zamieszkała sama świętość – Bóg Święty to zatem w tym miejscu po prostu inna nazwa na oznaczenie chrześcijanina Podobnie jest wtedy, gdy mówimy o obcowaniu świętych. Mowa tu o tych, którzy weszli do Kościoła spośród wszystkich narodów i pokoleń, o wszystkich, którzy kiedykolwiek w historii świata przyjęli dar wiary; także o tobie i o mnie.
Polska wersja Symbolu Apostolskiego mówi o „obcowaniu świętych”. Tak przetłumaczono łaciński wyraz communio. Może jednak, aby łatwiej zrozumieć, czym jest wspólnota Kościoła, użyjmy najprostszego odpowiednika łacińskiego communio – komunia. Kościół to zatem komunia świętych. Jesteśmy komunią, to znaczy jesteśmy blisko siebie, najbliżej, jak to możliwe, bo to więź duchowa. Jeśli ja jestem blisko Pana Boga i ty jesteś blisko Niego, to choćbyśmy – ja i ty – byli na odległych krańcach świata, to i tak jesteśmy blisko siebie, jesteśmy w komunii. Jeśli jesteśmy blisko Boga, to choćbym przeszedł przez bramę śmierci, a ty byłbyś jeszcze w drodze, to i tak możemy być sobie bardzo bliscy.
Komunia świętych oznacza, że w Kościele nie ma granic; łączy nas przecież Bóg a Jego żadne granice nie obowiązują: ani narodowościowe, ani językowe, ani czasu, ani przestrzeni.
Skoro mogę prosić o modlitwę za mnie ludzi mi bliskich, to przecież tak samo mogę prosić o to bliskich mi duchowo – świętego Augustyna czy świętego Wojciecha. Skoro mogę dzielić się z innymi tym, co mam, to dobro, które miliony szlachetnych ludzi na całym świecie codziennie czyni, jest też moim dobrem.
Kiedy kapłan odprawia Mszę świętą w pustym kościele, nie jest sam. Jest z nim wspólnota z tamtej strony czasu – Kościół niewidzialny. „Święty, święty, święty” to przecież wspólna pieśń nieba i ziemi.
Kiedy, odwiedzając groby, modlimy się za tych, którzy odeszli, ledwie spłacamy długi. Jak oni modlą się za nas! Widzą już przecież wszystko jaśniej, kochają prościej, tęsknią goręcej. Umarli nie straszą. Nie żartowaliby sobie przecież w ten sposób ci, którzy patrzą w twarz Miłości.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Listopad 1996
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
ŚWIĘCI bo nie udawali ŚWIĘTYCH
ks. Arkadiusz Nocoń
Książka Święci, bo nie udawali świętych, to opowieść o 105 różnych drogach do tego samego celu… Wśród bohaterów są tacy, których dobrze znamy (czy na pewno?), i tacy, których imiona brzmią egzotycznie, mimo że od lat są w kalendarzu liturgicznym… Wszyscy oni warci są przypomnienia, tak w czasie liturgii (ich życiorysy są najlepszym komentarzem do Ewangelii), jak i poza nią, gdyż „święci zawsze wołają o świętość” (Jan Paweł II) – moją i twoja.