Weronika i Szymon stają przed trudnym zadaniem. Tym razem oni będą musieli objaśnić rodzicom fragment Pisma Świętego. Czy sobie z tym poradzą? Czy będą umieli wytłumaczyć, czym jest zazdrość i do czego prowadzi? Zazdrość Kaina pchnęła go do zamordowania brata. My nie zabijamy, ale często zazdrościmy innym różnych rzeczy. Czy jest to dobre?

To był już zwyczaj. Codziennie wieczorem, zaraz po modlitwie, Weronika z Szymonem czekali w swoim pokoiku na mamę lub tatę, by słuchać kolejnego fragmentu Pisma Świętego. Najczęściej nie kończyło się na słuchaniu: były pytania, wyjaśnianie wątpliwości, czasami dyskusja… Właściwie dzieci zawsze czegoś nie rozumiały.

Tym razem mama zaskoczyła swoje pociechy. Tego dnia nieco wcześniej skończyła pracę. Wracając do domu, zabrała Szymka z przedszkola, Weronikę ze świetlicy i już byli w domu. Brakowało tylko taty, ale on zawsze wracał ostatni. Mama pomyślała, że z tym czytaniem i wyjaśnianiem zdarzeń z Pisma Świętego raz może być odwrotnie – dzieci mogą przeczytać, a potem coś wytłumaczyć rodzicom. Mama chciała zobaczyć, jak one zareagują na jej propozycję i jak sobie poradzą z tym trudnym zadaniem. Otworzyła więc Biblię dla dzieci i pokazała Weronice miejsce, na którym poprzedniego dnia skończyli czytanie.

– Dzisiaj wieczorem my z tatą chcielibyśmy posłuchać kolejnego fragmentu – powiedziała – więc teraz przeczytajcie dokładnie, bo będziemy wam zadawali pytania – uśmiechnęła się i już miała wyjść.
– Oj, mamo – skrzywiła się Isia – chciałam się pobawić.
– Wystarczy ci czasu na wszystko. Spójrz na zegarek, dopiero druga. Zabierajcie się do roboty, a ja przygotuję obiad.

Weronika nie była zadowolona z pomysłu mamy. Miała trochę inne plany, siedziała więc z ponurą miną Szymon przeciwnie – poczuł w sobie zapał. Miał wielką ochotę wieczorem przeczytać rodzicom ten fragment. Wziął więc Biblię z rąk Isi i zaczął powoli literować. Nie szło mu najlepiej, ale po dłuższej chwili udało mu się przeczytać pierwsze zdania: „Adam i Ewa mieli dwóch synów: Kaina i Abla. Kain był rolnikiem, a Abel pasterzem”.

– Już wiem, już wiem! – krzyknął zadowolony. To będzie o tym, jak oni się modlili do Pana Boga! Jeden z braci dawał Panu Bogu rośliny, bo był rolnikiem, a drugi zwierzęta Pamiętasz to?

Isia pokręciła przecząco głową.

– Jak to nie pamiętasz, przecież oglądaliśmy o tym film.
– Ja nie oglądałam – wciąż jeszcze nie miała humoru.
– Jak to nie? Wujek Waldek przyniósł kasetę. Oglądaliśmy to – stuknął Isię w kolano, bo sprawiała wrażenie nieobecnej. – Był jeszcze Adaś, Magda i Kasia. Nie pamiętasz?
– Wiem, wiem – ocknęła się – ale byłam wtedy na wycieczce.
– A ja to widziałem i już wiem, co będzie dalej. – Szymon spojrzał na Weronikę i ściszonym głosem, niemalże szeptem, nachylając się do niej, powiedział – Ten jeden brat zabił drugiego i Pan Bóg to widział.
– Naprawdę? – zaciekawiła się Isia- A dlaczego to zrobił?
– Nie wiem.
– To oglądałeś ten film, czynie?
– Oglądałem, ale nie wiem.
– Daj Biblię, zaraz sprawdzimy, dlaczego tak się stało – i sama zaczęła czytać. Szło jej znacznie lepiej, ale nie znalazła jasnej odpowiedzi na pytanie, które postawiła. Była tylko mowa o zazdrości. Ofiary Abla, który składał na ołtarzu baranki, podobały się Panu Bogu, natomiast ofiary Kaina, który składał plony pól, nie podobały się Panu Bogu. Dlaczego? To dobre pytanie. Na pewno nie chodziło o same ofiary. W Piśmie Świętym powiedziane jest, że Kain nie był najlepszym człowiekiem, czynił zło i właśnie to nie podobało się Panu Boga. Zazdrościł Ablowi jego przyjaźni z Bogiem i w końcu zabił swego brata.

Po przeczytaniu całej opowieści do końca oboje patrzyli na siebie z niedowierzaniem.

– Nic z tego nie rozumiem – powiedziała Isia – Dlaczego on go zabił? Przecież mógł się poprawić i jego ofiary również spodobałyby się Panu Bogu!

Weronika zamyśliła się. Czy zazdrość może być aż tak silna? Czy to możliwe, że zazdrośnik nie zauważy swojego błędu? Że przyczyny swojego niepowodzenia będzie szukał u drugiego, zamiast u siebie? Czy zazdrość może naprawdę doprowadzić do morderstwa? Jeśli tak, to…

Przed oczami Isi od razu pojawiła się Sylwia. Weronika bardzo jej zazdrościła wielu rzeczy. Sylwia umiała ładniej pisać i rysować, miała taki ładny piórnik i ostatnio przyszła do szkoły w takiej super sukience. Isia przypomniała sobie natychmiast, co razem z Klaudią zrobiły, jak umyślnie ścisnęły kartonik z sokiem, by oblać nową sukienkę. To było wstrętne. Nie mogły wytrzymać, że ktoś od nich ładniej wygląda.

– Isia, dlaczego jesteś taka czerwona? – zauważył „Młody”. – O czym myślisz?
– O niczym – zamknęła Bibę, pobiegła do pokoiku, zamknęła za sobą drzwi i przez moment nasłuchiwała, czy przypadkiem „Młody” nie biegnie za nią. Potem wdrapała się na swoje piętro i wyciągnęła spod poduszki tajemniczą kartkę. U dołu tej kartki dopisała „zazdrość” i szybko ukryła ją w starym miejscu. To była jej ściągawka do pierwszej spowiedzi.

Zazdrość może zabić! – pomyślała i przypomniała sobie tamto zdarzenie ze szkoły. Było to straszne! Sylwia z polaną sokiem sukienką usiadła wtedy w kącie i płakała. Wszyscy się z niej śmiali. Następnego dnia też była bardzo smutną usiadła sama w ostatniej ławce. Weronika, przypominając sobie to wszystko, czuła dreszcze przechodzące po plecach. Zazdrość to paskudny grzech!

W tym czasie gdy Weronika przeżywała trudne chwile, Szymon zdążył załatwić sobie u mamy przepustkę i już wybiegł z domu. Po drodze kończył wiązanie butów. Spieszył się bardzo, bo na sąsiednim podwórku chłopaki z jego ulicy mieli rozegrać mecz z tymi z Sienkiewicza. Jak tylko się ociepliło, rozpoczęły się przygotowania do tradycyjnych już rozgrywek piłkarskich. Szymon był wciąż za mały, ale za to wiernie kibicował i czasami pozwalali mu podawać autowe piłki.

„Kosynierzy”, bo tak nazywała się drużyna z ulicy Szymka (od ulicy Kosynierów Gdyńskich), nie mogli dojść do porozumienia. Nikt nie chciał stać na bramce, nikt na obronie, wszyscy chcieli pójść do ataku i strzelać gole. Gdy tylko któryś z „Kosynierów” dorwał pitkę, biegł z nią w kierunku bramki przeciwnika aż jakiś „Sienkiewicz” mu ją odebrał. Wciąż tak samo. Żadnych podań, żadnych akcji, same solówki. Bramkarze zmieniali się po każdym golu (taka była umowa), więc nic dziwnego, że w ogóle nie bronili – chcieli zejść z bramki jak najszybciej i wrócić do „ataku”. Każdy chciał być wyborowym strzelcem. Zdarzało się, że nawet między sobą walczyli o piłkę. Grzesiek w pewnym momencie zrobił, „haka” Kubie, gdy ten przekroczył już środek boiska i został mu do pokonania tylko jeden obrońca i bramkarz. Kibicom aż dech zaparło w piersiach, bo myśleli, że uda mu się wreszcie strzelić gola a tu taki numer! Swój odebrał piłkę swojemu i, jak można się domyślić, zaraz ją stracił.

Zupełnie inaczej grali „Sienkiewicze”. Na bramce stał Wojtek – lubił bronić. Miał nawet specjalne rękawice – trochę za duże, ale dzięki temu wyglądał bardzo poważnie. Tuż przed nim zawsze gotowi do odpierania ataków stali dwaj obrońcy i wreszcie gdzieś z przodu trzej napastnicy. Po stronie „Sienkiewiczów” była dobra współpraca. Wykorzystywali każdą nieuwagę, bywało, że trzy szybkie podania kończyły się golem. Podbiegali wtedy do siebie i radośnie przybijali piątkę.

Szymon siedział przykucnięty na linii bocznej i już palców mu zabrakło, by liczyć bramki. Wielka porażka! Ale czy mogło być inaczej? Wracał do domu ze spuszczoną głową i już wiedział (jak Weronika), że zazdrość nie prowadzi do niczego dobrego.

Z tatą przywitał się dość oschle, bo chciał od razu podzielić się z Isią wrażeniami z meczu.

– Przegraliśmy – ciężko usiadł na krześle.
– Ile?-zapytała.
– Oj, sporo. Nasi nie strzelili nawet jednego gola.
– Ale dlaczego? Byli słabi?
– Nie, nie byli słabi. To przez zazdrość. Wcale sobie nie podawali piłki, bo każdy bał się, że ktoś inny strzeli i będzie od niego lepszy.
– I przegrali wszyscy.
– Dokładnie.
– No to maMy już dwa przykłady dla rodziców.
– Jak to dwa? – zdziwił się „Młody”.
– Usłyszysz wieczorem – Weronika nie chciała mówić o tym teraz. Odwróciła się i kontynuowała odrabianie lekcji.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Maj 1997 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Mała Dziewczynka Miriam

Mała Dziewczynka Miriam
Agnieszka Przybylska

To jest książeczka o dziewczynce, która urodziła się ponad dwa tysiące lat temu, a którą Pan Bóg wybrał na najważniejszą kobietę, czy – jak dawniej mawiano – niewiastę, na świecie. Bóg nawet posłał do Niej swego Wysłańca, by Jej zwiastował, że zostanie Mamą Syna Bożego, o czym opowiada Pismo Święte. Wielu ludzi dziś nazywa Ją imieniem Maryja, ale wtedy mówiono o Niej Miriam i tak będziemy o Niej mówić w tej książeczce.

Share.