Nauka św. Jana od Krzyża o nocy ciemnej u wielu nawet gorliwych chrześcijan może wzbudzić wątpliwość: jest zbyt trudna, za bardzo wymagająca, zbyt ascetyczna, nie na dzisiejsze czasy… Ale czyż Ewangelia w swojej prawdzie, orędziu, jakie niesie ludziom wszech czasów, nie jest właśnie taka: stawiająca wyzwania, kontrowersyjna, zmuszająca do maksymalnego wysiłku, do zaparcia się samego siebie?… Czyż nie czujemy się nieswojo, niczym ewangeliczny młodzieniec, wobec słów Pańskich, ilekroć uświadamiają nam one koszt zostania uczniem Chrystusa?
To prawda, że nauka św. Jana od Krzyża nie jest „dla tych, którzy lubią iść do Boga przez rzeczy słodkie i miłe…” O nich Doktor Mistyczny powiada: „O, gdyby osoby duchowe wiedziały, ile dobra i jaką obfitość ducha tracą, nie chcąc wznieść się ponad pożądanie małostek i skończyć z nimi, oraz jaki znalazłyby w tym prostym pokarmie duchowym smak wszystkich rzeczy, gdyby tamtych kosztować nie chciały”.
Droga do zjednoczenia z Bogiem – mówi Święty – prowadzi przez całkowitość ofiary z siebie, poprzez stopniowe umieranie dla siebie i dla świata, schodzenie w głąb i spalanie się w ogniu Bożej Miłości. To prawdziwa noc ciemna, przez którą musi przejść człowiek zdążający do Boga.
Św. Jan od Krtyża przeżywa swą noc ciemną odizolowany od swych przyjaciół, pozbawiony możliwości pracy nad reformą Karmelu, więziony przez dziewięć miesięcy w klasztorze w Toledo przez swych współbraci z zakonu karmelitów trzewiczkowych, sprzeciwiających się jego reformie. A jednak potrafi w tej przerażającej rzeczywistości dostrzec działanie miłującego Boga. I to właśnie zadecydowało, że po ucieczce z więzienia wyszedł z tych doświadczeń jako człowiek nowy, ogołocony wprawdzie z tego, co ludzkie, ale wypełniony tym, co Boże. To, co wydawało się stratą, stało się dla niego zyskiem, co wydawało się śmiercią, stało się początkiem nowego życia w Bogu.
To właśnie tam, w więzieniu, dotykając granicy śmierci tak fizycznej, jak i duchowej, św. Jan przeszedł swą drogę ciemną i osiągnął cel, którym jest przekształcające zjednoczenie z Bogiem. Dlatego mógł stać się dla nas mistrzem i przewodnikiem prowadzącym przez ciemność nocy ku światłości nowego, mistycznego żyda chrześdjańskiego.
Tę drogę, którą Święty przechodził w głębokich ciemnościach, oświecanych jedynie wiarą i ufnością w odkupieńczą miłość Boga, ukazał w dwóch dziełach. Pierwsze z nich to „Droga na Górę Karmel”, opisująca aktywną rolę duszy w jej wędrówce do doskonałości, drugie to „Noc ciemna”, wyjawiająca szczegóły Bożego działania w duszy podczas tejże wędrówki.
DROGA NA GÓRĘ KARMEL mówi o tym, jak dusza winna się przygotować, by w krótkim czasie dojść do zjednoczenia z Bogiem. Podaje przestrogi i naukę bardzo pożyteczną, tak dla początkujących, jak i dla postępujących, aby umieli otrząsnąć się z rzeczy doczesnych, nie obciążać się duchowymi, lecz pozostawać w tym całkowitym ogołoceniu i wolności ducha, jakie są niezbędne do zjednoczenia z Bogiem.
Nie pobudza mnie do tej pracy zdolność, z jaką bym się porywał na rzeczy tak trudne, lecz nadzieja, którą pokładam w Panu, iż mnie wspomoże ze względu na odczuwaną przez dusze wielką potrzebę objaśnienia tych rzeczy. Niektóre bowiem z nich starają się iść drogą cnoty. gdy jednak Pan nasz chce je przeprowadzić przez tę noc ciemną, by mogły dojść do boskiego zjednoczenia, nie postępują naprzód, czy to nie chcąc wejść lub pozwolić się wprowadzić w tę noc, czy to nie rozumiejąc siebie samych, albo nie znajdując odpowiednich przewodników, którzy by je doprowadzili do samego szczytu.
I jest to rzecz godna pożałowania, że wiele dusz, którym Bóg daje uzdolnienie i łaskę do wyższego postępu (i mogłyby dojść przy dobrej woli i odwadze do tego wysokiego stopnia doskonałości), pozostaje na niskim stopniu obcowania z Bogiem przez brak chęci, zrozumienia, lub przez brak pouczenia, jak mają wyrwać się z tych początków. I zdarza się, że są takie dusze, które zamiast oddać się Bogu i współpracować z Nim, przeszkadzają Mu nieroztropnym i opornym zachowaniem się. Podobne są te dusze dzieciom, które gdy je matka chce wziąć na ręce, opierają się i krzyczą, bo chcą iść same…
Aby więc dusze wiedziały, kiedy Boży Majestat zechce je wyżej podnieść, podamy z Bożą pomocą naukę i przestrogi tak dla początkujących, jak i postępujących, aby umieli siebie zrozumieć albo przynajmniej pozwolili prowadzić się Bogu.
Z trzech przyczyn nazywa się NOCĄ ta drogą którą przechodzi dusza do zjednoczenia z Bogiem.
Po pierwsze ze względu na punkt wyjścia; musi bowiem iść pozbawiona pożądania i upodobartią wyrzekając się wszystkich rzeczy światowych, jakie posiądą Takie wyrzeczenie i pozbawienie się tych rzeczy jest jakby nocą dla wszystkich zmysłów człowieka.
Po wtóre zowie się nocą ze względu na drogę, czyli na środki, jakimi musi posługiwać się duszą by dojść do zjednoczenia Środkiem jest tu wiarą będąca taką ciemnością dla umysłu jak noc.
Po trzecie nazywa się nocą ze względu na cel, do którego dusza chce dojść. Celem tym jest Bóg. W życiu doczesnym jest On dla duszy również nocą ciemną. Te trzy noce muszą przejść przez duszę, albo by lepiej się wyrazić, dusza musi przejść przez nie, aby dojść do zjednoczenia z Bogiem.
Te trzy rodzaje nocy są właściwie jedną nocą która ma trzy części, jak każda noc. Pierwszą noc, tj. zmysłów, można przyrównać do początku nocy, gdy w mroku rozpływają się wszystkie przedmioty. Druga noc – wiary – jest podobna do północy, zupełnie ciemnej. Trzecia noc, będąca udzielaniem się Boga jest jakby zaraniem bliskim już światła dziennego.
Przejście przez ciemną noc umartwienia pożądań i wyzbycia się upodobań we wszystkich rzeczach jest niezbędne dla duszy, by mogła dojść do zjednoczenia z Bogiem Przywiązania bowiem, jakie dusza żywi do stworzeń, są wobec Boga jak gęste mgły, które duszę tak spowijają że dopóki z nich się nie uwolni, nie będzie zdolną by ją mogło oświecić i ogarnąć rzeczywiste światło Boże. Nie ma bowiem łączności światła z ciemnością, gdyż jak mówi św. Jan: „Ą ciemności nie ogarnęły światłości” (J 1,5).
Wszelki byt stworzony w porównaniu z nieskończonym bytem Boga jest niczym Jeśli więc dusza żywi skłonność do stworzenią jest w oczach Boga niczym, bo miłość… nie tylko równa i upodabnią ale poddaje kochającego rzeczy ukochanej. Nie może więc w żaden sposób taka dusza złączyć się z nieskończonym bytem Boga bo niemożliwe jest złączyć w jedno byt i niebyt. Używając przykładów możemy tu powiedzieć:
- Wszelka piękność stworzeń wobec nieskończonej piękności Boga jest największą brzydotą…
- Wszystkie wdzięki i powaby stworzeń wobec wdzięku Bożego są godne największej odrazy i są marnością…
- Wszelką dobroć stworzeń ziemskich w porównaniu z dobrocią Boga możemy nazwać złością ponieważ tylko sam Bóg jest dobry…
- Wszystka mądrość świata i zdolności ludzkie w porównaniu z najwyższą mądrością Boga są wielkim głupstwem…
- Wszelka władza i wolność świata w porównaniu do potęgi i wolności ducha Bożego jest służalstwem, uciskiem i niewolnictwem…
- Wszystkie rozkosze i przyjemności, jakie wola znajduje w stworzeniach, są największym utrapieniem, męczarnią i goryczą wobec tej rozkoszy, jaką jest Bóg…
- Wszystkie bogactwa i chwała stworzenia są ubóstwem i nędzą wobec tego bogactwą jakim jest Bóg…
Z tego, cośmy mówili, można już nieco zrozumieć, jaki jest przedział między stworzeniem a Bogiem, jak również to, że dusze, które skłaniają się uczuciowo do jakiegoś stworzenią są tak samo jak one oddalone od Bogą.
Jest więc wielką niewiedzą sądzić, że dusza może dojść do wysokiego stanu zjednoczenia z Bogiem, jeśli wpierw nie opróżni pożądania z wszystkich rzeczy przyrodzonych, które mogą dla niej stanowić przeszkodę… Niezmierna jest bowiem przepaść pomiędzy nimi a tym, co się udziela duszy w stanie czystego przeobrażenia w Boga.
Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Marzec 1997
Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA
Miłość Niepojęta
bł. ks. Ignacy Kłopotowski
El Camino, czyli DROGA. Zapraszamy do wspólnego przejścia drogi naszego Pana. Pragniemy powtórzyć w sobie Jego życie. Pragniemy pokrzepiać się Jego Słowem, Ciałem, wpatrując się w Jego Serce, z wielką delikatnością i wrażliwością pełnić wolę Ojca. Pragniemy oddychać Bożą miłością.