My wszyscy, którzy zostaliśmy ochrzczeni w Chrystusie i „przyoblekliśmy Chrystusa” jako nową tożsamość, jesteśmy zobowiązani być świętymi, tak jak On jest święty. Jesteśmy zobowiązani do prowadzenia życia wartościowego, a nasze postępowanie winno świadczyć o naszej jedności z Chrystusem. Ma On objawiać się w nas i przez nas. I choć przypomnienie o tym może kazać nam rumienić się ze wstydu, musimy uznać, że te uroczyste słowa Chrystusa skierowane są do nas: „Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 14-16).

Ojcowie Kościoła, zwłaszcza Klemens z Aleksandrii, wierzyli, że światłość w człowieku jest jego synostwem Bożym. Słowem, które w nim żyje. Dlatego uważali oni. że całe życie chrześcijanina sprowadza się do służby Bogu. Służba ta nie jest jedynie sprawą zewnętrznego kultu, ale „pielęgnowaniem tego, co jest Boże w nas samych przez zawsze czynną miłość”. Mówi tez Klemens, że sam Chrystus uczy nas drogi doskonałości i że całe życie chrześcijanina jest kursem duchowej edukacji prowadzonym przez jednego Mistrza, Ducha Świętego. Pisząc te słowa, Klemens zwracał się do ludzi świeckich.

Mamy być światłością świata. Mamy być światłem dla nas samych i dla innych. To może właśnie wyjaśnia, dlaczego świat jest pogrążony w ciemności! Cóż zatem oznacza ta Chrystusowa światłość w naszym życiu? Czym jest świętość? Czym jest Boże synostwo? Czy rzeczywiście mamy poważnie traktować obowiązek bycia świętymi? Czy człowiek w ogóle może pragnąć tego bez obawy, że zrobi z siebie kompletnego durnia w oczach innych ludzi? Czyż to nie zarozumiałość? Czy jest to w ogóle możliwe? Prawdę mówiąc, wielu świeckich, a nawet liczni zakonnicy praktycznie nie wierzą, że mogą osiągnąć świętość. Czy to zwykły zdrowy rozsądek”? Może pokora? A może dezercja, defetyzm i rozpacz?

Jeżeli Bóg powołał nas do życia w świętości i jeśli świętość jest poza zasięgiem naszych przyrodzonych możliwości (a z pewnością tak jest), wynika z tego, że Bóg sam musi dać nam światło, odwagę i siłę do wypełnienia zadania, jakie na nas nałożył. Z całą pewnością da nam łaskę, której potrzebujemy. Jeżeli nie staniemy się świętymi, to dlatego, że nie wykorzystaliśmy Jego daru.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Kwiecień 1997 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Wielkie Szczęście Życie Mnichów Opowieść

Wielkie Szczęście Życie Mnichów Opowieść
Nicolas Diat

Benedyktyński klasztor w Fontgombault. Zobacz, jaki jest na co dzień – zdaje się mówić Nicolas Diat. „Och, nie wydarzy się nic spektakularnego – pisze. – Ale rozgorzeją nasze serca. Odczujemy delikatny powiew tajemniczej łaski. Popatrzymy na światło przenikające kościół opactwa, drzewa w sadach tańczące na wietrze, mnichów idących w oddali, ku wzgórzom. Gregoriańskie nuty wzbiją się na mistyczne wyżyny. Będziemy znów dziećmi zachwyconymi wspaniałymi procesjami. I będziemy milczeć. I ujrzymy piękny, wspaniały, łagodny uśmiech mnichów”.

UDOSTĘPNIJ