Benedyktyni mają tysiąc pięćset lat historii, dlatego wciąż urządzają jakieś aniwersaria – rocznice. Tym razem uwagę skupiamy na wydarzeniach sprzed czterystu lat i sprzed tysiąca czterystu. Dotyczą one Reguły benedyktyńskiej i jej rozprzestrzenienia.

Czy trzeba mówić o Regule? Jest ona baidzo ludzka; tylko człowiek układa reguły, tylko człowiek umie się poddać regule! Św. Benedykt ułożył taką regułę w VI stuleciu. Tym upamiętnił się w historii. Jego Reguła znalazła zastosowanie w opactwie na Monte Cassino, potem opatrznościowo rozszerzyła się na cały świat. Umyślnie wspomnieliśmy Monte Cassino trzeba je zobaczyć, aby pojąć znaczenie oddalenia czy wyniesienia. Benedictus montes amabat – ukochał góry, bo sprzyjały życiu wspólnemu, które dopuszczało myśl o pustelnictwie. W czasie zagrożenia longobardzkiego mnisi schronili się do Rzymu; w opactwie na Monte Coelio żyli w odosobnieniu.

Tu zaszła pierwsza niespodzianka – tysiąc czterysta lat temu papież Grzegorz Wielki (590-604), którego nazywamy „drugim Ojcem” życia mniszego w Kościele łacińskim, akuratnie w roku 597 całe zgromadzenie z opactwa na Monte Coelio pod przewodnictwem św. Augustyna wysłał na misje wśród mieszkańców obecnej Anglii. Kto by pomyślał? – udała się misja, rozpoczęło się nawracanie kolejnych plemion Europy – Niemiec, Holandii, w górę rzeki Renu, Skandynawii, dalej – Europy Środkowej; między innymi do Polski zawędrował apostoł, którego też obchodzimy rocznicę, św. Wojciech. Okazało się, że akcja prowadzona była doskonale, planowo, niemal z sukcesem. Opactwa staropolskie, Tyniec i inne, wzniosły się na prawym brzegu Wisły, na wschodnich kresach Kościoła. Widzimy tutaj swoistą misję wewnętrzną. Rozumiemy potrzebę polskiego przekładu łacińskiej Reguły. Dokonał go świecki poeta, Sebastian Fabian Klonowicz, i wydrukował akuratnie czterysta lat temu, w roku 1597. Oglądamy – czytamy tekst i… tu zaczyna się niespodzianka; w najbardziej katolickiej Regule zakonnej nie ma żadnej wzmianki o Matce Bożej. A my jesteśmy czcicielami Maryi i Różańca świętego!

Spostrzeżono to już dawno, więc obserwujemy próby naprawy: z Anielskiego Pozdrowienia wywnioskowano, że Matka Boża była benedyktynką jako benedicta inter mulieris i na obrazach widzimy Ją w habicie benedyktynki (oczywiście cysterki czy norbertanki czczą Ją jako swoją).

Wracamy do rocznicy wyżej omawianej. Akuratnie w Tyńcu mamy w stallach obraz owych angielskich mnichów i św. Grzegorza jako wysyłającego misję. Ponieważ artyści trzymali się tradycji choćby legendarnej, obraz przedstawia wręczenie tego, co misjonarzom będzie przede wszystkim potrzebne w ich akcji – obrazu Matki Bożej jako Królowej Apostołów. Ona rzeczywiście wsparła misjonarzy, toteż uwieńczyli swoją misję powodzeniem.

Niezależnie od tego, jak było, nie wyobrażamy sobie misji bez Matki Bożej ani nie wyobrażamy sobie życia chrześcijańskiego bez indywidualnej modlitwy Różańcem świętym, jak na Monte Cassino, czy wspólnej, jak to najchętniej czynimy w obecnej chwili. Jednocześnie uświadamiamy sobie, jak owa Reguła, w której nie ma wzmianki o Matce Bożej, owocnie pomaga w czczeniu Maryi.

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Wakacje 1997 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Wielkie Szczęście Życie Mnichów Opowieść

Wielkie Szczęście Życie Mnichów Opowieść
Nicolas Diat

Benedyktyński klasztor w Fontgombault. Zobacz, jaki jest na co dzień – zdaje się mówić Nicolas Diat. „Och, nie wydarzy się nic spektakularnego – pisze. – Ale rozgorzeją nasze serca. Odczujemy delikatny powiew tajemniczej łaski. Popatrzymy na światło przenikające kościół opactwa, drzewa w sadach tańczące na wietrze, mnichów idących w oddali, ku wzgórzom. Gregoriańskie nuty wzbiją się na mistyczne wyżyny. Będziemy znów dziećmi zachwyconymi wspaniałymi procesjami. I będziemy milczeć. I ujrzymy piękny, wspaniały, łagodny uśmiech mnichów”.

Share.