Z radością cały Kościół stwierdza obfite owoce świętości i mądrość, które ten jego syn przekazuje nieustannie swym życiem i pismami. Rzeczywiście, jego postać i nauczanie przyciągają uwagę różnorodnych środowisk religijnych i kulturowych, które znajdują w nim zrozumienie i odpowiedź na najgłębsze aspiracje człowieka.

Ja sam czułem się pociągnięty przez doświadczenie i nauczanie świętego z Fontiveros. Od pierwszych lat mojej formacji kapłańskiej znajdowałem w nim solidnego przewodnika na ścieżkach wiary. Ten wymiar jego doktryny wydaje się być zasadniczy, wręcz życiowy dla każdego chrześcijanina, zwłaszcza w epoce poszukującej nowych dróg i będącej równocześnie narażoną na niebezpieczeństwa i pokusy na polu wiary. Synteza dokonana przez św. Jana od Krzyża zawiera nie tylko solidną doktrynę teologiczną, ale przede wszystkim wyjaśnienie życia chrześcijańskiego w jego podstawowych elementach, którymi są: zjednoczenie z Bogiem, kontemplacyjny wymiar modlitwy, teologalna siła misji apostolskiej, dążenia nadziei chrześcijańskiej.

W czasie mojej wizyty w Hiszpanii w listopadzie 1982 r. miałem radość uczczenia jego pamięć… Przypomniałem tam ponownie wielkie orędzie o jego wierze jako istotę przestania św. Jana od Krzyża dla całego Kościoła, Hiszpanii i Karmelu; o wierze żywej, dynamicznej, szukającej i spotykającej Boga w Jego Synu Jezusie Chrystusie, w Kościele, w pięknie stworzenia, w milczącej modlitwie, w ciemnościach nocy i oczyszczającym płomieniu Ducha.

Będąc mistrzem na drogach wiary, sprawia, iż jego postać i pisma oświecają tych wszystkich, którzy szukają doświadczenia Boga na drodze kontemplacji i w zapomnianej o sobie służbie braciom.

(Fragmenty z listu apostolskiego Ojca Świętego Jana Pawia II do o. Filipa Sainz de Baranda, przełożonego generalnego Karmelitów Bosych, z okazji czterechsetlecia śmierci św. Jana od Krzyża, Doktora Kościoła)

***

Śpiew duszy pogrążonej w głębokim zjednoczeniu z Bogiem

O żywy płomieniu miłości,
Jak czule rani siła żaru twego
Środka mej duszy najgłębsze istności!
Bo nie masz w sobie już bólu żadnego!
Skończ już – jeśli to zgodne z twym pragnieniem!
Zerwij zasłonę tym słodkim zderzeniem!

O słodkie żaru upalenie!
O rano pełna uczucia błogiego!
O ręko miła, o czułe dotknienie,
Co dajesz przedsmak życia wieczystego
I spłacasz hojnie wszystkie zaległości!
Przez śmierć wprowadzasz do życia pełności!

Pochodnie ognia płonącego,
W waszych odblaskach jasnych i promiennych,
Otchłanie głębin zmysłu duchowego,
Który był ślepy, pełen mroków ciemnych,
Teraz z dziwnymi doskonałościami
Niosą Miłemu żar swój wraz z blaskami!

O jak łagodnie i miłośnie
Budzisz się, Miły, w głębi łona mego,
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie!
A słodkim tchnieniem oddechu Twojego
Pełnego skarbów wieczystych i chwaty,
Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!

OBJAŚNIENIE STROF

W boskim zjednoczeniu dusza czuje się cała rozpalona i wszystko wnętrze swoje ma zanurzone w chwale i miłości, tak iż głębię jej istoty zalewają strumienie chwały, przepełniając ją rozkoszą, i odczuwa, że „z żywota jej płyną rzeki wody żywej”, o których mówił Syn Boży (J 7, 38). A ponieważ tak dogłębnie jest przemieniona w Boga, tak całkowicie przez Niego owładnięta i tak nieprzebranymi bogactwami darów i cnót obsypana, zdaje się jej, że już tak blisko jest szczęścia wiecznego, iż dzieli ją od niego tylko delikatna zasłona

Spostrzega również, że ten słodki płomień miłości w niej gorejący, ilekroć ją ogarnia, napełnia ją pełną słodyczy i mocy chwalą tak iż za każdym razem, gdy ją trawi i pochłanią doznaje wrażenia, iż przynosi jej życie wieczne i zrywa już zasłonę życia śmiertelnego, A czując, że chociaż bardzo mało do tego brakuje, to jednak przez tę odrobinę nie może jeszcze istotnie osiągnąć chwały wiecznej, z wielkim upragnieniem prosi, by ten płomień, którym jest Duch Święty, przerwał jej życie śmiertelne przez to słodkie spotkanie, w jakim dopełni już całkowicie tego, co zdaje się jej dawać za każdym spotkaniem, tj. uszczęśliwi ją zupełnie i w doskonały sposób. Woła więc: O żywy płomieniu miłości!

Tym płomieniem miłości jest Duch jej Oblubieńca, tj. Duch Święty. Czuje Go dusza w sobie nie tylko jako ogień, który ją ogarnął i przemienił w słodką miłość, lecz również jako ogień, który nadto płonie w niej samej i czyni ją płomieniem, jak sama mówi. Płomień ten za każdym swym wybuchem zanurza duszę w chwale i orzeźwiają obfitością życia Bożego.

I na tym właśnie polega działanie Ducha Świętego w duszy przemienionej w miłość, że jej akty, które wzbudza wewnętrznie, rozpłomieniają ją i są żagwiami miłości. W tej miłości zjednoczona wola duszy kocha w najwyższym stopniu, stawszy się jedną miłością z tym płomieniem.

Gdy więc dusza jest blisko Boga cała przeobrażona w płomień miłości, w którym się jej udziela Ojciec, Syn i Duch Święty, czyż nieprawdopodobnym będzie powiedzenie, że już smakuje nieco życia wiecznego, chociaż jeszcze niedoskonale, gdyż nie pozwala na to życie ziemskie? Tak wzniosła jest rozkosz wskutek tego ognia, jaki w niej rozpala Duch Święty, że daje jej smak tego, co zawiera w sobie życie wieczne, i dlatego nazywa ona ten płomień żywym; nie znaczy to, że nie był on zawsze żywym, lecz że działa w niej tak, iż ona żyje duchowo w Bogu i odczuwa życie Boże.

Lecz dlaczego tu mówi, że ją rani, skoro w duszy nie ma już nic do zranienia, gdyż cała jest już wypalona w ogniu miłości?

Jest rzeczą zdumiewającą, że miłość nigdy nie spoczywą lecz zawsze działa i jak ogień rozrzuca iskry na wszystkie strony. I ta właśnie miłość, której zadaniem jest ranić, by tym więcej rozmiłować i sprawić rozkosz, będąc w tej duszy jednym żywym płomieniem, zadaje jej rany swymi delikatnymi płomykami najczulszego kochania. Radosna i szczęśliwa, w najrozmaitszy sposób wyraża i objawia swoją miłość, podobnie jak Aswerus swej oblubienicy Esterze w pałacu w czasie uczty (Est 2,17).

Najgłębszym środkiem jakiejś rzeczy jest to, do czego najbardziej ciąży jej byt, skłonności, siła działania i ruchu, z czego nie może już wyjść; podobnie jak ogień czy skała, które mają naturalną dążność czy siłę ciążenia do osiągnięcia swojej sfery, od jakiej nie mogą się odchylić ani przestać w niej istnieć, chyba na skutek jakiegoś gwałtownego przeciwdziałania.

Środkiem duszy jest Bóg, i gdy ona dojdzie do Niego według wszelkich możliwości swej istoty i według siły swych działań i skłonności, wówczas osiągnie ostateczny i najgłębszy swój środek. Boga. Nastąpi to wtedy, gdy wszystkimi siłami swymi pozna, ukocha i posiądzie Boga. Jeśli zaś nie doszła jeszcze do tego stopnia, jak bywa w życiu ziemskim, kiedy jeszcze nie można osiągnąć Boga podług wszystkich sił swoich, to chociaż jest w swym środku, czyli w Bogu, przez łaskę i Jego udzielanie się jej to jednak czując jeszcze siły i pociąg do dalszego dążenia, nie jest zadowolona. Jest wprawdzie w swym środku, lecz nie najgłębszym, więc może jeszcze dążyć dalej, ku największej głębokości Boga.

Należy zaznaczyć, że miłość jest skłonnością duszy, władzą i silą pociągającą do Bogą gdyż przez miłość łączy się dusza z Bogiem. Im więcej zatem będzie miała dusza miłości, tym głębiej wejdzie w Boga, tym ściślej z Nim się zjednoczy. Dlatego możemy powiedzieć, że ile stopni miłości może mieć dusza, tyle może mieć również swych środków w Bogu, jeden głębszy od drugiego. Większa bowiem miłość ściślej łączy z Bogiem. W taki sposób możemy zrozumieć to, co mówił Syn Boży, że „w domu Jego Ojca mieszkań jest wiele” (J 14,2).

Tak więc, gdy dusza mówi, że płomień miłości rani najgłębszy jej środek istoty, to znaczy, że gdy Duch Święty przeniknie do głębi jej substancję, jej władze i siły, rani i napełnia ją całą.

Czując więc, że ten żywy płomień miłości udziela jej tak żywo wszystkich dóbr, gdyż ta boska miłość wszystko przynosi ze sobą dusza woła: O żywy płomieniu miłości, jak czule rani siła żaru twego! Innymi słowy: O płonąca miłości, jak rozkosznie swymi miłosnymi poruszeniami napełniasz mnie chwałą jaką tylko przyjąć jestem zdolna! Dajesz mi bowiem boskie poznanie, odpowiednie do całej zdolności i pojemności mego rozumu, wlewasz mi miłość, stosownie do największej wytrzymałości mej woli, rozkoszujesz mię w samej substancji strumieniami twych rozkoszy (Ps 35,9).

To i jeszcze wiele więcej, niż można wyrazić, otrzymuje dusza w tym czasie, gdy się rozpala w niej płomień miłości. Gdy bowiem dusza jest całkowicie oczyszczona w swej substancji i swych władzach: pamięci, rozumie i woli wtedy substancja Bożą jak mówi Mędrzec, „dosięga wszędzie dla swej czystości” (Mdr 7, 24), pogrąża ją w sobie swym boskim płomieniem niezmiernie głęboko, przenikliwie i całkowicie, i w tym pogrążeniu duszy w Mądrości Duch Święty wykonuje swym płomieniem chwalebne poruszenia których słodycz odczuwając dusza mówi: Bo nie masz w sobie już bólu żadnego!

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – Czerwiec 1997 r.

Wydawnictwo Sióstr Loretanek POLECA

Modlitwa moja jest czysta. Rozważania o modlitwie

Modlitwa moja jest czysta. Rozważania o modlitwie
ks. Zbigniew Sobolewski

Modlitwa może być czysta – gdy płynie ze szczerego serca, które pragnie otwierać się na działanie Boga. Czasem nie wiemy, jak się modlić, czujemy się w tym nieporadni, niezręczni, znudzeni. Podsłuchując modlitwy zapisane w Biblii, możemy nauczyć się oczyszczać naszą modlitwę ze zbędnych naleciałości, tak by stała się autentyczna, otwarta, prawdziwie skupiona na Bogu.

Share.